
W zeszłym roku wnuk Anny Walentynowicz dostał od Skarbu Państwa odszkodowanie w wysokości 250 tysięcy złotych. Tymczasem w oświadczeniu majątkowym, które składa jako radny, tej kwoty nie ma. Nie ma też śladu po jakimkolwiek dużym zakupie – podaje portal wp.pl.
REKLAMA
Jeszcze dwa lata temu Piotr Walentynowicz zarzekał się, że dopóki wrak tupolewa nie zostanie sprowadzony do Polski, nie będzie mówić o pieniądzach. – Żaden dziennikarz nie usłyszy ode mnie słowa w kwestii związanej z odszkodowaniami. Nie pozwolę, aby moją i innych kilkuletnią walkę o rzetelne śledztwo sprowadzono do aspektu finansowego – oświadczył wtedy w rozmowie z portalem gazeta.pl. Jednak w marcu 2017 roku doszło do ugody między nim a Skarbem Państwa, który w ramach zadośćuczynienia za śmierć babci wypłacił mu ćwierć miliona złotych. Jak twierdzi portal wp.pl, we wniosku przekonywał, że jego traumę po katastrofie pogłębia toczące się wciąż śledztwo i konieczność ekshumacji.
Jednak w oświadczeniu majątkowym, jakie jako radny PiS w Gdańsku Walentynowicz jest zmuszony składać, nie ma śladu po pieniądzach, oszczędnościach, czy choćby nieruchomościach.
– A gdzie miałbym niby wpisać? – powiedział w rozmowie z wp.pl. Walentynowicz dodał, że "jeśli dziennikarz uważa, że oświadczanie jest wypełnione niezgodnie z prawem, to ma zawiadomić prokuraturę". – Pieniądze z zadośćuczynienia? Może wydałem. To, co ja robię z moimi pieniędzmi, to moja prywatna sprawa – dodał w rozmowie z dziennikarzami portalu.
źródło: wp.pl
