
W zeszłym roku Polskie Towarzystwo Suicydologiczne i inne organizacje zajmujące się profilaktyką samobójstw napisały oświadczenie przestrzegające przed produkcją Netflixa. "Potencjalna szkodliwość serialu jest związana z ryzykiem identyfikacji młodych osób będących w kryzysie lub cierpiących na zaburzenia psychiczne z bohaterką serialu i naśladowaniem jej zachowania samobójczego, czyli tzw. efektem Wertera. Portretując problemy młodych osób, twórcy serialu nie przestrzegają zaleceń specjalistów dotyczących odpowiedzialnych sposobów przedstawienia samobójstw w mediach" – czytamy w oświadczeniu.
Nie zaleca się:
– szczegółowego opisywania/przedstawiania sposobu popełnienia samobójstwa,
- gloryfikowania samobójstwa,
- sugerowania, że samobójstwo jest zrozumiałym sposobem poradzenia sobie z traumatycznymi wydarzeniami
(np. mobbing, gwałt).
Traumatyczne wydarzenia piętnują, przynoszą ogromne cierpienie i rozpacz, poczucie beznadziejności i inne
trudne emocje, o których można i trzeba rozmawiać, i z którymi można sobie poradzić bez uciekanie się do działań autodestruktywnych.
Czytaj więcej
"W "Trzynastu powodach" jest negatywne przesłanie mówiące o tym, że nasze samobójstwo ma moc sprawczą, a po śmierci w pewien sposób towarzyszymy naszym bliskim. Możemy im zadawać ból, cierpienie, mieć poczucie satysfakcji i coś ludziom udowadniać. Tak się nie dzieje - po śmierci nic nie ma. Nie możemy poczuć satysfakcji i wpłynąć na przebieg wydarzeń, nie możemy nic zrobić ludziom, którzy nas skrzywdzili.
Często osoby, które są w kryzysie presuicydalnym mają rodzaj zniekształcenia poznawczego i myślą sobie, że jak się zabiję, to oni wtedy zrozumieją, zapłaczą nad moim grobem, będzie im głupio. Co z tego, że im będzie głupio, jak ja już nie żyję?".
W naszym kraju nie ma udokumentowanego samobójstwa po obejrzeniu serialu, ale wiele osób dzwoniło na telefon 116 111 właśnie pod jego wpływem. – Dzwoniły do nas osoby nie w ostrym kryzysie presuicydalnym, ale borykające się z problemami przedstawionymi w poszczególnych odcinkach. Zwróciły się do nas po pomoc po komentarzach znajomych i w internecie. Kiedy zobaczyły, jakie są reakcje na dany odcinek, to dzwoniły z ogromnym przerażeniem - jeśli ujawnią swój problem, to z czymś takim również się spotkają – mówi Lucyna Kicińska, koordynatorka Telefonu Zaufania.
"Dzwoniły również osoby, które po obejrzeniu serialu, zaczęły bać się o swoich przyjaciół. Patrząc na bohaterkę, na to jak funkcjonuje i przeżywa różne rzeczy, zastanawiali się, czy ich znajomi nie mają podobnych problemów. Otoczenie stało się bardziej czujne. Bardziej wrażliwe dzieci wyłowiły z tego serialu to, co jest pozytywne: warto zwracać na drugą osobę bez względu na to, czy ja bym się tak poczuł lub poczułbym się inaczej. Niestety, o inteligencję emocjonalną jest teraz trudno – nie tylko wśród dzieci, ale również dorosłych".
Kontakty dzieci z Telefonem 116 111 związane z "Trzynastoma powodami" to kropla w morzu tragedii. – Dziennie dzwoni do nas średnio 8 osób z myślami i próbami samobójczymi. Wszystkich rozmów w 2017 roku było ponad 82 tysiące. Odpowiedzieliśmy też na 7 tysięcy wiadomości online. To te, które odebraliśmy, bo prób połączeń jest więcej, niż naszej możliwości pomocy. W tym roku Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę rozszerzyła zakres pomocy Telefonu 116 111 dzięki współpracy z Fundacją Ludzki Gest Jakuba Błaszczykowskiego, Kulczyk Fundation, Fundacją Benefit Systems, partnera technologicznego Orange Polska oraz wsparciu darczyńców indywidualnych i biznesowych. Dzięki temu jesteśmy dostępni codziennie, od 12:00 w południe - do 2:00 w nocy – zapewnia Lucyna Kicińska.
"Dzwonią do nas też osoby, które są w trakcie popełniania samobójstwa. Telefonują do nas nie dlatego, że boją się umierać, ale dlatego, że boją się być same. Mówią, że chcą byśmy im towarzyszyli, zajęli uwagę tuż "przed". W takiej sytuacji podejmujemy interwencję w celu ochrony życia.
Jeśli obok jest osoba dorosła, bo dziecko jest np. w domu, to staramy się o to, by podeszła do telefonu i tłumaczymy co się dzieje z dzieckiem. To nie są łatwe rozmowy. Rodzice zapewniają, że dziecko przesadza. A nam dziecko mówi, że ma napisane listy samobójcze, wszystko zaplanowało, nie dożyje do rana. Rodzicowi jest trudno uwierzyć, że dziecko naprawdę nie chce żyć, ponieważ ono przez lata ukrywało problemy przed otoczeniem".
Na mnie osobiście serial zrobił ogromne wrażenie. Nie tylko ze względu na ciekawą, wciągającą konstrukcję, ale przedstawione problemy nastolatków, które dotyczą też świata dorosłych. Kłamstwo przekazywane z ust do ust, przeradza się w niszczącą życie "prawdę absolutną", molestowanie seksualne to nie tylko gwałt, o czym możemy poczytać w opowieściach dziewczyn w ramach akcji #MeeToo, człowiek dokonuje nielogicznych wyborów lub nie robi nic, sparaliżowany strachem, a ludzie potrafią być okrutni i bezwzględni. Proza życia.
Musimy być szalenie uważni na drugiego człowieka. Dzieci mają ogromne poczucie osamotnienia oraz braku znaczenia i już nie trzeba wyjaśniać dlaczego. – Bardzo dużo prowadzonych rozmów, nie tylko o zdrowiu psychicznym, ale i np. o niesprawiedliwym traktowaniu w szkole przez nauczyciela, kończy się tym, że dziecko stwierdza, że porozmawia z mamą. Po chwili jednak wycofuje się z tego pomysłu, przyznaje, że to nie pomoże, mówi, że mamy nie interesują jego lub jej problemy. Pytamy, czy kiedyś tak się wydarzyło, że mama nie pomogła, czy powiedziała, że ją nie interesuje to, co się u naszego rozmówcy dzieje. I słyszymy "Nie, ale też nigdy nie powiedziała, że ją to interesuje”– opowiada koordynatorka Telefonu Zaufania. Pomiędzy dziećmi a ich opiekunami istnieje "mur", o tyle trudny do zauważenia, bo przezroczysty.
"Rodzicom wydaje się, że to oczywiste, że dziecko może się do nich udać po pomoc, że dziecko wie, że jest dla nich ważne. Kiedy pytałam na seminariach i spotkaniach: czy w ostatnim miesiącu, półroczu powiedzieliście swojemu dziecku, że jest ważne, na ogół nikt nie podnosi ręki. Z sali słyszę poirytowane głosy "To przecież oczywiste!". Oczywistym w życiu jest to, co powiemy na głos wielokrotnie, bo nie zawsze wszyscy słuchają, zapatrzeni w swoje smartfony, pochłonięci swoimi sprawami.
Do tego dochodzi niepewność – czy ta osoba mówi serio, czy naprawdę jej zależy, chce mi pomóc, a nie ocenić, czy zbagatelizować. Trzeba do dziecka mówić i upewniać się, czy dziecko dobrze nas zrozumiało. Dobre intencje nie wystarczą. To jest tak jak w powiedzeniu – nimi jest piekło wybrukowane. Piekło samotności, odrzucenia, braku poczucia ważności - tu, na ziemi i na co dzień".