
Wielu białostockich działaczy Prawa i Sprawiedliwości czuje się skrzywdzonych decyzją prezesa PiS. Trudno się im dziwić. Dla nich Jacek Żalek to polityczny zdrajca. I to zdrajca-recydywista. I taki ktoś ma być kandydatem na prezydenta miasta? Lokomotywą wyborczą dla całej partii w stolicy regionu? Jedni spodziewają się jesienią klęski, inni pamiętają, że Żalek już nieraz był w beznadziejnej politycznie sytuacji i wygrywał, więc może i tym razem zaliczy sukces. Nie ma wątpliwości, że kampania wyborcza w Białymstoku będzie jedną z najciekawszych w całej Polsce.
Dzień przed 8. rocznicą katastrofy smoleńskiej senatora Jana Dobrzyńskiego znaleziono w centrum Warszawy leżącego na chodniku z rozbitym łukiem brwiowym i złamanym nosem. – Janek to fajny facet, porządny. Ale faktycznie czasem przesadza z alkoholem. Prawdopodobnie próbował wejść na schody ruchome od niewłaściwej strony – opowiada mi jeden z białostockich polityków. 11 kwietnia Jan Dobrzyński został zawieszony w prawach członka PiS oraz klubu parlamentarnego. Tym samym jego szanse na start w wyborach na prezydenta Białegostoku zostały ostatecznie pogrzebane.
Z kwiatka na kwiatek
A Jacek Żalek? Polityczną lojalnością nie grzeszył nigdy. Karierę zaczynał jako 25-letni radny Białegostoku z ramienia Akcji Wyborczej Solidarność. Należał kolejno do Koalicji Konserwatywnej, Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego, Przymierza Prawicy, Unii Polityki Realnej, Platformy Obywatelskiej, Polski Razem, a obecnie (po zmianie nazwy) do partii Porozumienie. Do jednych ugrupowań należał, z innych list startował w wyborach. Tak było w 2002 r., gdy do rady miasta dostał się z list LPR-u. Po roku jednak został z Ligi wyrzucony i w następnych wyborach o mandat do sejmiku walczył z list PiS-u. Ale i tu nie zagrzał za długo - wkrótce przeszedł do PO.
Nocowałem u posła Tyszkiewicza. Z różnych stron, także z policji, dochodziły mnie słuchy, że mogą mnie zamknąć tylko po to, abym nie zdążył na głosowanie w sprawie zarządu. Pretekstem miały być sprawy jeszcze z rady miejskiej poprzedniej kadencji, której byłem członkiem.
– Ludzie mają żal do Jurgiela, że się nie postawił Kaczyńskiemu. Mógł się nie zgodzić na Żalka. Prezes liczy się z jego zdaniem – mówi mi jeden z podlaskich samorządowców. Pytam, czy w szeregach Zjednoczonej Prawicy w Białymstoku jest ktoś równie rozpoznawalny jak Żalek. – No, może nie jest tak znany w całym kraju, ale u nas jest całkiem popularny. To Sebastian Putra – rzuca od razu.
Generalnie PiS w Białymstoku został postawiony w sytuacji bardzo niezręcznej sytuacji. Z jednej strony mało kto ma ochotę wspierać kampanię Jacka Żalka, z drugiej - kandydat na prezydenta zawsze jest tą lokomotywą, która ciągnie masę innych kandydatów do rady miasta, powiatu czy do sejmiku województwa. – Żalka pewnie poprze kościelny elektorat PiS. Ale pozostali mogą mieć opory i może się to skończyć tak, że zostaną w domach. A wtedy kandydaci na radnych z list PiS-u sporo stracą – wyjaśnia samorządowiec.
Miasto było całe w billboardach - Jacek w środku a po bokach Jerzy Buzek i Bronisław Komorowski. Po mieście jeździł samochód stylizowany na milicyjny radiowóz, ciągnący reklamę Jacka. Dlaczego milicyjny? Pewnie po to, by się rzucało w oczy. No i najlepsze - on, Jacek Żalek, rozdawał żelki! Żelki były w kształcie serca, w każdym opakowaniu było 27 sztuk, żeby wyborcy zapamiętali miejsce na liście. Było zdjęcie Jacka i podpis - "Jacek Żalek, najlepszy poseł w składzie PO!".
Będzie się działo
– Jacek lubi kampanie w amerykańskim stylu. Ostatnio jest zapatrzony w Trumpa, na pewno będzie się tu dużo działo. Sprowadzi jakichś Pospieszalskich, zrobi jakiś atrakcyjny piknik. Pod tym względem pewnie przegoni Truskolaskiego. Raczej nie będzie go zbyt ostro atakował, w końcu to jego dawny kolega z PO. Sądzę, że brudną robotę za niego wykona kto inny – przewiduje jeden z radnych.
