Wejście do gabinetu marszałka Marka Kuchcińskiego zostało zasłonięte kotarą. Przed nią zaś ustawiono wielki baner z napisem "550-lecie Parlamentaryzmu Rzeczypospolitej". O tych zmianach w gmachu przy Wiejskiej informują posłowie opozycji, prezentując na Twitterze zdjęcia i głowiąc się, dlaczego marszałek Sejmu się "zabarykadował".
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Odkąd w budynku Sejmu rozpoczął się protest rodziców i opiekunów osób niepełnosprawnych, gmach ten zamienił się w twierdzę. Teoretycznie nie może wejść do niego nikt z zewnątrz, kto nie posiada stałej przepustki. Straż Marszałkowska nie zrobiła wyjątku dla 91-letniej bohaterki Powstania Warszawskiego Wandy Traczyk-Stawskiej czy dla szefowej Polskiej Akcji Humanitarnej Janiny Ochojskiej (problemu z wejściem do Sejmu nie miał zaś kard. Kazimierz Nycz).
Obostrzeń w gmachu przy Wiejskiej jest jednak znacznie więcej. W czwartek dojście do gabinetu marszałka Sejmu stało się niemal niemożliwe.
"Marszałek Marek Kuchciński musi naprawdę czuć się zagrożony. Zabarykadować się we własnym gabinecie? Może lepiej od razu w Bieszczady wyjechać?" – zaproponował Sławomir Nitras z PO.
"Do Marszałka Marka Kuchcińskiego można się dostać tylko przez okno. (...) Biedak się zabarykadował w 550-lecie Parlamentaryzmu Rzeczypospolitej. Wstyd!" – napisał z kolei poseł Marek Sowa z Nowoczesnej, prezentując na Twitterze zasłoniętą kotarę i baner broniący dostępu do gabinetu marszałka.
Poseł Cezary Tomczyk z PO usiłował dowiedzieć się od szefowej Kancelarii Sejmu, dlaczego korytarz prowadzący do pokoju Marka Kuchcińskiego został zamknięty. Jego pytanie pozostało bez odpowiedzi.