
Reklama.
Każdy kierowca, który choć raz dostał mandat z fotoradaru wie, jak działa ten mechanizm. Do domu przychodzi zdjęcie z zawiadomieniem o popełnieniu wykroczenia. Kto kierował? Jeżeli nie można rozpoznać decyduje o tym właściciel auta. I w taki oto sposób punkty przybywały ciociom, wujkom, kolegom, a nie tym, którzy mieli ich "na styk".
Równie popularnym wybiegiem jest również odpowiedź "nie wiem" lub "nie pamiętam". Wtedy kończy się jedynie mandatem, bez punktów karnych - no bo komu je wlepić? Ta listowna gra w kotka i myszkę może ciągnąć się miesiącami.
Zobacz: Policjantów metody "na leszczy". Kontrole prędkości i fotoradary zwiększają bezpieczeństwo czy tylko wspierają budżety?
Zobacz: Policjantów metody "na leszczy". Kontrole prędkości i fotoradary zwiększają bezpieczeństwo czy tylko wspierają budżety?
Teraz ma się to zmienić. Według nowych przepisów właściciel auta będzie miał dokładnie trzy tygodnie na wskazanie kierowcy auta. Jeżeli zdąży zrobić to w ciągu 21 dni skończy się na mandacie i punktach karnych. Jeżeli nie, oprócz zwykłego mandatu zapłaci karę administracyjną. Kara będzie wynosić połowę przyznanego mandatu - informuje "Rzeczpospolita"
Przepis uderzy zwłaszcza w firmy, gdzie autami służbowymi jeździ dużo osób.
Urzędnicy od jakiegoś czasu próbują utrudnić życie tym, którzy nie spuszczają nogi z gazu. Od stycznia 2013 na drogach stanie o ponad 300 więcej fotoradarów Głównej Inspekcji Transportu Drogowego.
źródło: "Rzeczpospolita"