Burdy, wyzwiska i puszki z piwem dyndające pod oknem – to dla niektórych Polaków codzienność mieszkania w jednym bloku ze skazanymi za pobicie, kradzież czy molestowanie. Politycy zachwalają polski System Dozoru Elektronicznego jako jeden z najnowocześniejszych na świecie. Zachęcają też sędziów do orzekania takiej kary. Wśród zalet i oszczędności "obrączkowania" najwyraźniej zapomniano o sąsiadach skazanych.
Nawet jeśli aresztanci nie łamią zakazów ustalonych przez sąd, skutecznie uprzykrzają życie innym.
Skazani na przestępcę
Jeden ze skazanych, 27-letni Adam (imię zmienione), mieszkaniec miasta w województwie pomorskim, od dłuższego czasu nie daje żyć sąsiadom. Wielu z nich to starsi ludzie. – Jest zaobrączkowany i mieszka z matką, jej córką i konkubentem nad moimi dziadkami, na drugim piętrze. Zawsze było z nim
System Dozoru Elektronicznego – jest jednym z systemów wykonywania kary pozbawienia wolności, polegającym na kontrolowaniu zachowania skazanego przebywającego poza zakładem karnym przy użyciu aparatury monitorującej, czyli urządzeń elektronicznych oraz instalacji i systemów, które zawierają służące tej kontroli podzespoły elektryczne lub elektroniczne. CZYTAJ WIĘCEJ
dużo problemów i odkąd pamiętam w tym mieszkaniu były bardzo głośne awantury na całą ulicę. Przyjeżdżała policja. A Adam był kilka razy zatrzymywany za kradzieże i pobicia – opowiada Mateusz Puchtel, mieszkaniec pomorskiej miejscowości.
Wydawać by się mogło, że skoro wreszcie został skazany, to będzie spokój, ale niestety jest zupełnie na odwrót. Adam nie może wyjść z domu, bo z uwagi na system dozoru elektronicznego nie wolno mu opuszczać mieszkania. – Pali papierosy tuż nad moimi dziadkami, zrzucając im niedopałki na parapet, nie może wyjść, więc pod okno przychodzą do niego koledzy. Rozmowy oczywiście są głośne i niecenzuralne, a zwracanie uwagi nie skutkuje. Poza tym, koledzy przynoszą mu alkohol. Do domu nie wejdą, ale za to Adam spuszcza im linkę, do której koledzy przywiązują np. piwo, a on je wciąga na drugie piętro. To absurd – skarży się Puchtel.
Największym problemem są według sąsiadów regularne awantury. – Teraz się tylko nasiliły. Lecą najgorsze wyzwiska, czasem wyrzucają coś na korytarz. Kiedyś po awanturze Adam wybiegał z domu i była cisza, a teraz kłótnie są na okrągło. Wszyscy sąsiedzi narzekają, że od kiedy jest zamknięty w domu, jest tylko gorzej, a burdy się nasiliły – dodaje.
Korzyści (pseudo)społeczne
"Skazani dzięki tej formie kary mają możliwość nieskrępowanego wykonywania pracy zawodowej, kontynuowania nauki lub realizacji swoich obowiązków rodzinnych" –
Karę pozbawienia wolności w Systemie Dozoru Elektronicznego odbywa aktualnie 4 015 osób. 4 792 zakończyło jej odbywanie.
Polska zajmuje drugie miejsce w Europie (po Anglii i Walii) pod względem liczby osób monitorowanych.
Źródło: Służba Więzienna / stan na 30 czerwca 2012 r.
czytamy na stronie służby więziennej. Według propagatorów systemu niesie on duże korzyści społeczne i finansowe. Rzeczywiście jest tańszy. Według wyliczeń Ministerstwa Sprawiedliwości, utrzymanie skazanego odbywającego karę w ramach tego systemu jest pięciokrotnie niższe od utrzymania skazanego za kratami.
To oczywiście duża różnica. Wątpliwości budzą jednak owe "korzyści społeczne". Mieszkanie w jednym bloku czy na jednej ulicy z zaobrączkowanym przestępcą burzy nieco taką wizję. Tym bardziej, że systemem mogą być objęci np. stadionowi chuligani czy pedofile zwolnieni z więzienia. Najbardziej niepokojące jest jednak to, że jedynym ograniczeniem wykonywania tej kary jest jej wymiar. Zezwolenie mogą otrzymać wszyscy skazani na karę pozbawienia wolności od miesiąca do 12 miesięcy. Oznacza to, że po sąsiedzku może mieszkać skazany za wypadek czy kradzież, ale i skazany za molestowanie czy pobicia i wymuszenia.
– O odbywanie wyroku w Systemie Dozoru Elektronicznego mogą ubiegać się ci, którzy nie przebywali jeszcze w areszcie. Skazany musi też m.in. przedstawić zgodę właściciela nieruchomości, na terenie której będzie odbywał karę – podkreśla ppłk Luiza Sałapa, rzeczniczka służby więziennej.
Pod nadzorem
Według mieszkańców bloku w pomorskiej miejscowości, do Adama praktycznie codziennie przyjeżdża kurator i policja. Oznacza to, że najprawdopodobniej nie przestrzega ustalonego przez sąd harmonogramu. Sąd pozwala skazanym np. na wykonywanie pracy zawodowej, czy kontynuowanie nauki. Takie dane, godziny i obszar, na którym może przebywać skazany wprowadzane są do systemu elektronicznego przy orzekaniu kary.
Rzeczniczka służby więziennej twierdzi jednak, że niemożliwe jest, żeby skazany łamał zakaz i nadal odbywał karę poza więzieniem. – Jeśli nadzorujący system elektroniczny zobaczy, że skazany narusza warunki odbywania kary, czyli np. przebywa poza terenem ustalonym przez sąd penitencjarny, przekazuje te informacje policji i kuratorowi, którzy mogą to sprawdzić. Jednorazowe złamanie zakazu może skutkować prawomocnym wycofaniem odbywania kary w Systemie Elektronicznego Dozoru – wyjaśnia ppłk Luiza Sałapa.
Oznacza to oczywiście, że skazany trafi bezwzględnie do więzienia. Służba więzienna podkreśla jednak, że do tej pory wystąpiły jedynie 401 przypadki naruszenia warunków odbywania kary i 62 przypadki zniszczenia urządzeń, co zdarzało się bardzo często w innych krajach europejskich.
Rzeczniczka przyznaje jednak, że jeśli złamanie zakazu jest usprawiedliwione np. koniecznością udania się do szpitala, to nie oznacza to, że skazany trafi od razu za kratki.
Zapomniani sąsiedzi
System Dozoru Elektronicznego jest niewątpliwie nowoczesnym osiągnięciem. Jest też tańszy niż utrzymywanie tradycyjnych więzień. Jednak istotny jest również wpływ na społeczeństwo. W przypadku człowieka, który został skazany np. za nieumyślne spowodowanie śmierci w wypadku samochodowym, taka kara wydaje się usprawiedliwiona. Taki człowiek nie jest przecież przestępcą, nie jest z marginesu społecznego. I tak przeżył tragedię, więc chyba nie ma konieczności wysyłania go do więzienia, jeśli może odbyć karę w inny sposób.
Być może przy orzekaniu zgody warto przeprowadzić jakiś wywiad społeczny. W pomorskiej miejscowości nikt nie pytał sąsiadów ani o zdanie, ani o zgodę. Nikt najwyraźniej nie wziął też pod uwagę wcześniejszych awantur i skarg na 27-letniego Adama, które były przez mieszkańców wielokrotnie zgłaszane w przeszłości. Nowoczesność i oszczędność wyparła widocznie aspekt społeczny. I tak, nie po raz pierwszy, państwo oszczędza najwyraźniej kosztem obywateli.