
Reklama.
Jednoznacznej przyczyny śmierci Igora Stachowiaka biegłym nie udało się ustalić – tak wynika z materiałów, do jakich dotarł reporter wrocławskiej "Gazety Wyborczej". Wcześniej mówiło się o skutkach użycia tasera oraz o tym, że 25-latek mógł być pod wpływem narkotyków. Teraz w dokumentach pada jeszcze jeden ważny wniosek.
"Do śmierci mogło przyczynić się wywieranie – prawdopodobnie wielokrotne – silnego ucisku na szyję przez osobę lub osoby drugie podczas obezwładniania denata" – stwierdzają w swej opinii biegli z Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, którą cytuje "Wyborcza". Podobny wniosek znalazł się w ekspertyzie Zakładu Medycyny Sądowej w Poznaniu: "Stwierdzono przełamaną chrząstkę tarczowatą, podbiegnięcia krwawe w tchawicy (...). Obecnie można określić, iż największe nasilenie obrażeń skupia się w okolicy twarzy, szyi, klatki piersiowej i barków". Co to może oznaczać? Mówiąc wprost: Igor Stachowiak mógł być na komisariacie przez policjantów uduszony.
Sprawa śmierci 25-latka najpewniej zostałaby zamieciona pod dywan, gdyby nie dziennikarskie śledztwo Wojciecha Bojanowskiego z "Superwizjera" TVN.
Przez ponad rok prokuratura nie potrafiła wskazać policjantów odpowiedzialnych za śmierć Igora Stachowiaka, który został skatowany na komendzie. W marcu śledczy uznali, że materiał dowodowy nie pozwala oskarżyć policjantów o nieumyślne spowodowanie śmierci Igora Stachowiaka. Biegli stwierdzili bowiem, że to nie brutalna interwencja funkcjonariuszy przyczyniła się do zgonu 25-latka. Ich zdaniem, był on wywołany epizodem "excited delirium", będącym efektem zażytych środków psychoaktywnych. Jednocześnie prokuratorzy "polują" teraz na informatora dziennikarza TVN – chcą ustalić, kto ujawnił mediom informacje o tym, co działo się w komisariacie i kto udostępnił telewizji szokujące nagranie z paralizatora.
źródło: wroclaw.wyborcza.pl