Zakończyło się spotkanie prezydentów dwóch teoretycznie największych światowych mocarstw. Jeszcze niedawno nawołujący Unię Europejską do zaprzestania bycia "zakładnikiem Rosji" Donald Trump w poniedziałek okazał niesamowitą słabość wobec Władimira Putina. A konferencja prezydentów okazała się "orgią" wzajemnego lizusostwa, opartego na ewidentnych kłamstwach.
Prezydent Donald Trump w poniedziałek ofiarą świetnie wyszkolonego, byłego agenta rosyjskich służb specjalnych - tak można krótko podsumować to, co stało się w Helsinkach. Jeszcze niedawno Trump nawoływał Unię Europejską i państwa NATO do niezależności od rosyjskich dostaw paliw. Teraz ten sam człowiek jadł Władimirowi Putinowi z ręki, wspierając zakłamaną narrację prezydenta Rosji o globalnej polityce.
Jednym z poruszanych w Helsinkach wątków była kwestia konfliktu w Syrii. – Syria mogłaby stać się modelowym przykładem współpracy Rosji i Stanów Zjednoczonych w kwestii walki o pokój w tym rejonie, a także w innych częściach świata – mówił Władimir Putin. Mówił to tak, jakby nikt nie wiedział o przeprowadzonych z wsparciem Rosji nalotach w Syrii, w wyniku których zginęło blisko 10 tys. niewinnych, cywilnych ofiar.
Dla Polski najbardziej niepokojące jest to, że właściwie nie poruszono kwestii imperialistycznych zapędów Rosji. Sprawa aneksji Krymu utrzymała status quo. – Stanowisko prezydenta USA co do Krymu jest znane. Nasze zdanie jest odmienne. Przeprowadzono referendum - kwestia zamknięta – stwierdził krótko Władimir Putin.
Wróg, czy nie wróg?
Kwestii wzrostu wydatków na obronność w państwach członkowskich NATO od poniedziałku wydaje się bezzasadna. W czasie zeszłotygodniowego szczytu w Brukseli Trump "straszył" Stoltenberga Rosją, ale na spotkaniu w Helsinkach prezydent USA wyraził nadzieję na... wspólne budowanie pokoju na świecie z Rosją. Wspomniał również II wojnę światową i "walkę ramię w ramię z Armią Czerwoną". Było to prawdziwe kuriozum. No ale skoro teraz Unia Europejska jest wrogiem USA...
Cyber-zagrożenie
Na spotkaniu w Helsinkach prezydenci obu państw nie mogli nie poruszyć kwestii wpływu Rosji na wynik prezydenckich wyborów w USA. Tych, w których wygrał Donald Trump. – Pokonałem Hillary z łatwością - bez interferowania ze strony Rosji – mówił Donald Trump. – Zero zmowy, a jednak miało to negatywny wpływ na stosunki polityczne największych mocarstw jądrowych. Nie znałem pana prezydenta Putina, więc nie było jak się zmawiać – dodał.
Zapytany przez amerykańskiego dziennikarza o to, czy można wierzyć Putinowi w jego zapewnieniach o nieingerowaniu w wybory, Trump oddał głos prezydentowi Federacji Rosyjskiej. – Co tyczy się tego, komu wierzyć. Nikomu nie należy wierzyć. – stwierdził Władimir Putin. – On broni interesów Ameryki, ja bronię interesów Rosji. Mamy elementy wspólne, gdzie powinniśmy ustalić pewne długofalowe strategie. Operujmy faktami. Dajcie mi jeden fakt, że Rosja interferowała w wyborach w USA. Czy nie jest to naturalne, by mieć sympatię do człowieka, który chce nawiązać dobre relacje z naszym krajem? – odpowiedział cynicznie.
Piłka jest po stronie USA
Na koniec spotkania, w nawiązaniu do zakończonego wczoraj mundialu, Władimir Putin podarował piłkę Donaldowi Trumpowi. – Teraz piłka jest po stronie Ameryki – dopowiedział prezydent Rosji. Był to symboliczny prezent, ponieważ o wiele większy upominek zgarnęła Rosja. To lizusostwo i naiwne wypowiedzi Donalda Trumpa.