Lech Wałęsa zamieścił w środę wieczorem zaskakujący post. Poprosił Jarosława Kaczyńskiego o wybaczenie w obliczu "przejścia do wieczności". Jak pisał, chce zostawić po sobie porządek. Jednak już w czwartek w swoim stylu wypowiedział się dla PAP. I zaatakował braci Kaczyńskich za Smoleńsk.
– Niczego nie wycofuję, obwiniam za Smoleńsk. Za decyzje się odpowiada, a wtedy decyzje były w rękach Kaczyńskich. Niech pan się zapyta wszystkich prezydentów, czy w tych warunkach podjęliby takie decyzje, jakie podjęli Kaczyńscy. Na procesie powiemy jeszcze więcej – dodał. Chodzi o proces o ochronę dóbr osobistych z powództwa Kaczyńskiego przeciwko Wałęsie, który rozpoczął się w marcu.
To o tyle dziwne, że w czwartek wieczorem Lech Wałęsa napisał na Facebooku post z prośbą o pojednanie. Zwrócił się do lidera PiS "bracie Kaczyński". Napisał, że mu wybacza i sam prosi o wybaczenie.
"Jeśli coś uczyniłem przeciw Tobie proszę o wybaczenie i ja jestem wstanie Tobie i świętej pamięci Twojemu bratu, Lechowi wybaczyć wszystko a nawet największą podłość jaką mi uczyniliście zlecając wykonanie prowokacji pod nazwą Teczki Kiszczaka" – czytamy w poście Wałęsy.
Lechowi Wałęsie prezes Kaczyński nie odpowiedział. Oddelegowana do tego została Beata Mazurek. Rzeczniczka PiS napisała, że "Wałęsy już nie można poważnie traktować". Jego wypowiedzi komentować nie będziemy" – dodała. Forma "my" sugeruje, że nie było to wyłącznie jej stanowisko, a szerzej – całego PiS, a więc także prezesa Kaczyńskiego.