W związku z trzecią rocznicą urzędowania Andrzeja Dudy z jego otoczenia posypały się laurki pod adresem tej prezydentury. Kancelaria Prezydenta postanowiła przypomnieć jak bardzo w tym czasie aktywna była również Pierwsza Dama. Bardziej powściągliwe komentarze można było usłyszeć z ust polityków PiS. NaTemat o wadze i formacie prezydentury Dudy rozmawia z prof. Jadwigą Staniszkis, socjolog, która była jego zdeklarowaną entuzjastką i dała temu wyraz przy urnie.
O podsumowaniach pracy Andrzeja Dudy i Agaty Kornhauser-Dudy, których dokonała Kancelaria Prezydenta, pisaliśmy w naTemat kilka dni temu. Nie wszystkich jednak one przekonują.
Głosowała pani na Andrzeja Dudę. Dzisiaj należy pani do najbardziej krytycznych recenzentek jego prezydentury i uważa pani, że prezydent powinien stanąć przed Trybunałem Stanu. Strasznie musiała się pani zawieść.
Prof. Jadwiga Staniszkis: Nie tylko głosowałam, ale zachęcałam też innych by na niego głosowali. W związku z tym czuję się odpowiedzialna. Być może teraz bardziej starannie przyglądam się działaniom prezydenta Dudy i bardziej krytycznie go oceniam.
Co pani widzi?
Mnie drażni u ludzi, także u prezydenta, takie demonstrowane zadowolenie z siebie przy jednoczesnej niesamowitej służalczości czy oportunizmie wobec oczekiwań PiS-u. Duda myśli, że PiS poprze go w wyborach na drugą kadencję. Widzę też jednak głębokie niszczenie demokracji opartej na podziale władz i na niezależności sądów.
Tak należy oceniać to, co prezydent robił najpierw wobec Trybunału Konstytucyjnego, a potem wobec Sądu Najwyższego. To, że swoim podpisem firmuje karygodne posunięcia PiS-u jest dla mnie nie do przyjęcia. I dlatego mam nadzieję, że uda się go postawić przed Trybunałem Stanu.
Przypomnijmy, że prezydent obejmując swój urząd składał przysięgę na Konstytucję, a przed Trybunałem Stanu ponosi się odpowiedzialność konstytucyjną. Ale był taki okres prezydentury Dudy, gdy on chyba chciał się usamodzielnić, wybić na niepodległość od PiS, zawetował przecież kilka ustaw, w tym te pierwsze nowelizacje ustaw sądowych.
Tak. Dlatego myślę, że on teraz dostrzega, iż niszczy szacunek do siebie i swoją godność ślepym posłuszeństwem wobec PiS. Skoro piastuje już stanowisko prezydenta mógłby zaryzykować całkowitym uniezależnieniem się od PiS-u. To byłoby dla niego najlepsze rozwiązanie. Postąpiłby wtedy zgodnie ze swoim sumieniem politycznym i prawniczym. Jest doktorem prawa, więc zapewne doskonale rozumie te wszystkie niuanse na ścieżce postępującego łamania prawa.
To jest absurdalne i niepotrzebne. W bardzo wielu dziedzinach np. w polityce gospodarczej, ale też w poszczególnych resortach, ta władza ma osiągnięcia wynikające z kontekstu globalnej gospodarki. A więc próba zniszczenia demokracji traktowana jako metoda dla zwiększenia zakresu władzy jest absurdalna. To, że prezydent tego nie dostrzega, albo dostrzegając ulega PiS-owi, est nie do przyjęcia. Bo stanowisko prezydenta łączy się z niesamowitą odpowiedzialnością.
Co ma pani na myśli?
Miałam zaszczyt poznać właściwie wszystkich prezydentów od czasu wprowadzenia tego urzędu po 1989 r., z gen. Jaruzelskim włącznie. Z każdym miałam okazję odbyć rozmowy. Jaruzelski zaprosił mnie nawet jako prezydent do Belwederu i tłumaczył dlaczego wprowadził stan wojenny, że było to zabezpieczenie przed czymś, co mogło stać się początkiem III wojny światowej. Nie mógł tego głośno powiedzieć, wziął więc na siebie wszystkie oskarżenia o zdradę itd. Myślę więc, że to poczucie odpowiedzialności łączy się także z tym, że zapomina się o pielęgnowaniu własnego wizerunku.
Każdy polityk powinien mieć takie poczucie. Znałam też dość dobrze Lecha Kaczyńskiego, pamiętam jego dylematy choćby w kontekście traktatu lizbońskiego, czy Polska powinna być bardziej suwerenna czy ściślej wiązać się z UE. Miałam okazję wielokrotnie z nim o tym rozmawiać przekonując, że bycie częścią Europy jest dla Polski i politycznie i kulturowo konieczne. Na tle Dudy polscy prezydenci, nawet Komorowski, byli bardziej myślący, bardziej świadomi odpowiedzialności i po prostu w jakimś sensie przyzwoitsi. Osądzam surowo Dudę, bo uważam, że jest karykaturą prezydenta, aktorem, który gra prezydenta.
Na początku tego maratonu wyborczego, który nas czeka, to PiS będzie bardziej potrzebowało Dudy niż Duda PiS. Prezydent mógłby kalkulować jak to wykorzystać, jak pokazać swoją podmiotowość.
On ma zagwarantowaną kadencję i mógłby zachowywać się w sposób - nie chcę używać słowa przyzwoity – ale odpowiedzialny, godny. To, że tak się nie dzieje , jest chyba związane z jakimś brakiem charakteru. Zresztą dlatego Kaczyński go wysunął do wyścigu prezydenckiego. Chciał i potrzebował kogoś kto byłby narzędziem. Ale dla mnie zgodzenie się na to przez Dudę jest oburzające.
Gdy widzę w telewizji te błyszczące policzki, to zadowolenie z siebie, to deklamowanie - bo on jest dobry aktorem - to aż się we mnie gotuje i daję temu wyraz. Bo jestem przyzwyczajona do mówienia tego, co myślę i płacenia za to ceny. Ale przynajmniej wewnętrznie zawsze czułam się z tym dobrze, wykorzystywałam swoją wolność.
Czy ta ścisła symbioza z PiS-em będzie skutkowała wystawieniem Dudy do walki o drugą kadencję, czy może się coś jeszcze zmienić?
PiS go trzyma w niepewności, żeby służył jeszcze bardziej, żeby się nie buntował. Doprowadzają go pod ścianę, łamią jego godność. Znając Jarosława Kaczyńskiego wiem, że ktoś taki jak Duda jest dla niego wygodny. Ale gdyby znalazł kogoś równie wygodnego, to prawdopodobnie poświęciłby obecnego prezydenta. Duda jest irytujący dla ludzi ceniących mocne kręgosłupy, nawet dla tych łamiących te kręgosłupy innym.
Nie wiem jednak, czy PiS zaryzykuje jakąś zmianę. Prawdopodobnie będą myśleli, że Duda jest na tyle wygodny, że warto go poprzeć. A Duda jest popularny wśród wyborców, bo ludzie czują, że on nie ma władzy, jest odbierany jako przeciętny Polak. Jest dobrze odbierany przez tych, których drażni władza i hierarchia. Ale uważam, że w historii będzie zapisany jako żenujący prezydent.
A jak Pani ocenia po 3 latach Pierwszą Damę, bo według Kancelarii Prezydenta była przez ten czas bardzo aktywna, choć opozycja zarzuca jej, że nie zabiera głosu w ważnych sprawach, że w ogóle milczy.
Ona pochodzi ze środowiska krakowskiej inteligencji, która dość sceptycznie odnosi się do Dudy i ona - nie wiem czy się wstydzi - ale na pewno nie chce być jakoś w pełni z nim identyfikowana. Zdaje sobie sprawę z tego braku charakteru Dudy i nawet gdy przy nim stoi widać, że zachowuje pewien dystans. Ale mnie nie przeszkadza to jej milczenie, czy brak widoczności.