Apel Doroty Wellman do młodych wywołał duże poruszenie. Niektórzy mówią, że czują się dotknięci.
Apel Doroty Wellman do młodych wywołał duże poruszenie. Niektórzy mówią, że czują się dotknięci. fot. Łukasz Krajewski / Agencja Gazeta

Chyba nikt się nie spodziewał, że słowa Doroty Wellman o młodych Polakach w letargu, którzy wszystko mają w nosie, wywoła taki wstrząs. Część młodych poczuło się urażonych lub dotkniętych, starsi biją jej brawo. W każdym razie "fajna", "swojska" Dorota Wellman trochę podpadła młodemu pokoleniu. Zobaczcie, co odpowiadają jej młodzi.

REKLAMA
Tekst w "Wysokich Obcasach", w którym Dorota Wellman dzieli się swoimi spostrzeżeniami i apeluje do młodych, wsadził kij w mrowisko. Być może jednak bardzo dobrze się stało. Bo z jednej strony dobitnie pokazał, jaka przepaść jest dziś między jej pokoleniem, a pokoleniem młodych ludzi, którzy nie pamiętają czasów PRL.
A z drugiej – reakcja młodych na słowa Doroty Wellman, być może powinna wszystkim dać do myślenia. I tym w średnim wieku, i tym, którzy z wielkimi hasłami na ustach walczą o demokrację i organizują protesty. – To nie jest tak, że nam nie zależy – mówią w rozmowie z naTemat.
Przypomnijmy, Dorota Wellman zarzuciła młodym Polakom brak aktywności, spytała: "Naprawdę wszystko wam jedno, w jakim kraju żyjecie? Czy jest wolność, czy mamy demokrację, czy przestrzegane są prawa człowieka i obywatela? Czy mamy prawo i sprawiedliwość?".
Dorota Wellman
"Wysokie Obcasy

"Co się musi zdarzyć, żebyście się obudzili z letargu? Zabraknie caffe latte z sojowym mlekiem? Wyłączą internet? Nie będzie darmowego wi-fi? Nie pozwolą siedzieć nad Wisłą? Zabiorą paszporty? Przestanie działać Netflix?". Czytaj więcej

"A ja widzę młodych ludzi"
Hubert Spychalski, lat 25, uznał niektóre z tych przykładów za żenujące. Sam chodził na manifestacje opozycji, ostatnio sam brał udział w organizacji dużej demonstracji w obronie sądów, ale już bez polityków.
– Ta kawa latte i mleko sojowe, to jest żałosny tekst. Nikt tej kawy nie pije, a to się ciągle gdzieś pojawia. Wśród młodych ludzi, jeśli ktoś używa tego hasła, to z miejsca jest spalony. Bo widać, że w ogóle młodych nie rozumie – mówi naTemat.
On widzi młodych ludzi na protestach. – Gdy jestem na demonstracjach, słyszę pytania: "Dlaczego nie ma młodych ludzi?". A ja ich zauważam! Widzę, że są zaangażowani. Ale widzę też, że osoby młodsze wpadają w pewną pułapkę. W rozmowach z ludźmi pojawia się przeświadczenie, że jeśli ktoś jest młody to na pewno nie ma o niczym pojęcia, jego zdanie automatycznie niewiele się liczy. Młody człowiek trafia na ścianę, którą trudno pokonać – mówi.
"Zamiast narzekać, zacznijmy pomagać młodym"
Artykuł Doroty Wellman spowodował wysyp setek komentarzy w Internecie, choć o o takim zachowaniu młodych mówiła już wcześniej, podczas Pol’and’Rock Festival.
Teraz ostro skrytykował ją Jan Śpiewak, kandydat na prezydenta Warszawy. Zrobiła to też dziennikarka gazeta.pl Wiktora Beczek.
"Pokolenie moich rodziców wzięło się za pisanie oburzonych felietonów, w których skarży się na młodych. Pierwszy był działacz KOD Theo Nawrocki. Pomstował, że zamiast demonstrować pod sądami, jeździmy na wycieczki do Nowej Zelandii. (...) Szanowni Oburzeni, mieliście ciepłą wodę w kranie i wszystko w głębokim poważaniu, a dziś zebrało się wam na pouczanie!" – pisze.
Wiktoria Beczek

"Już wiele lat temu wystawałam przed Sejmem, gdy Platforma odrzucała kolejno ustawy (w tym swoją własną) o związkach partnerskich. Marzłam z innymi po kolana w śniegu, kiedy większość dzisiejszych oburzonych ignorowała problemy wykluczonych społecznie grup". Czytaj więcej

Do tekstu Wellman odniósł się też Adam Wajrak: "Zawaliliśmy edukację, wychowanie. Zamiast narzekać, zacznijmy pomagać tym młodym ludziom, którzy chcą coś robić".
"Oczywiste, że trzeba walczyć"
– Moja pierwsza reakcja była, że ja się z tym nie zgadzam. Trochę dotknęło mnie to, co napisała pani Wellman – mówi naTemat Julia Trojanowska, uczestniczka wielu protestów opozycji, uczennica LO w Radomiu, lat 17. Jej zdaniem, słowa dziennikarki tylko trochę oddały stan świadomości polskiej młodzieży, bo trudno z tym dyskutować, że część z nich nie ma potrzeby o nic walczyć.
– Młodzi ludzie są na protestach i nie można powiedzieć, że nie interesują się tym, co dzieje się w Polsce. Dla mnie to krzywdzące słowa. Ale, oczywiście są też osoby, które nie są świadome, a na protesty w ubiegłym roku, chodziły głównie po to, by wstawić zdjęcie na Instagrama. Ale był też duży odsetek młodych, którzy uważali, że warto – mówi.
Znana już działaczka młodego pokolenia, 18-letnia Basia Balicka z Wrocławia, powiedziała w TOK FM, że tekst Doroty Wellman jest przykry. "Ale pewne rzeczy, żeby zadziałały na młodych ludzi, trzeba powiedzieć dobitnie, podkoloryzować. I mam nadzieję, że to zadziała" – dodała. Rok temu temu sama krzyczała podczas protestów: – Młodzi, wyjdźcie na ulice! Zobaczcie, że PiS niszczy wasz kraj! Obudźcie się!
– Oczywiste jest, że trzeba walczyć. Że młodzi ludzie muszą się zaangażować. Wiem, że muszę im o tym powiedzieć, bo może to ich obudzi – tłumaczyła też w rozmowie z naTemat.
Bez dwóch zdań Dorota Wellman poruszyła ważną kwestię, ale być może bardziej trafiłaby do młodych w innych sposób?
Dlaczego młodzi czują się dotknięci
Zastanawialiście się, dlaczego – mimo wszystko – wielu młodych w ogóle się nie angażuje? Hubert Spychalski: – Brak reprezentacji politycznej. Młodzi nie mają się z kim utożsamiać. Brakuje kogoś, kto by im pokazał, że można inaczej. Kogoś, kogo młodzi mogliby słuchać, bo nie chcą słuchać ani Grzegorza Schetyny, ani Jarosława Kaczyńskiego. Jest trochę żalu do poprzedniej władzy, która przez swoje błędy i postępowanie trochę wybrukowała drogę PiS-owi.
Julia Trojanowska uważa, że nikt młodych nie zachęca: – Na marszach opozycyjnych cały czas pojawiają się hasła, że rząd jest zły, że odsuniemy oszustów, którzy łamią konstytucję. A nie ma haseł w stylu: "Chodźcie na protest, wasz głos jest ważny". Młodzi ludzie mają przeświadczenie, że to, co robią, nie ma żadnego wpływu na rzeczywistą sytuację. Sama słyszałam takie dylematy: "Po co chodzić, skoro nie widać efektów?".
Julia była niedawno na proteście ugrupowań pozarządowych pod Senatem. – Mazanie wulgarnych napisów, skandowanie wulgarnych haseł, agresywne zachowanie wobec policji, nie są dobrym wzorem. Moja koleżanka powiedziała, że popiera protest, ale nie utożsamia się z tymi zachowaniami. To nie jest przykład, który młodzi powinni czerpać z dorosłych. Bardzo mi się to nie podoba – mówi naTemat.
"Rozmawiamy o Polsce z Młodą Prawicą"
Oczywiście, nie trzeba być aktywnym działaczem. Jednak w Młodych Demokratach słyszymy, że cały czas zgłaszają się do nich młodzi ludzie, już od 16 roku życia.
– Dorota Wellman w dużej mierze trafia w sedno, ale to trochę tendencyjny artykuł, bo nie dostrzega pewnych zalet młodych ludzi. Na przykład ich otwartości na kontakty międzynarodowe. Podczas protestów jest też dużo młodych. To nie jest tak, że gdzieś są schowani – mówi naTemat Milena Kowalska.
Twierdzi, że towarzyskich kontaktach również dużo rozmawiają się o Polsce. Zresztą, również z działaczami Młodej Prawicy. – To zupełnie inna dyskusja, bo nam nie zależy na zniszczeniu rozmówcy. To są ciepłe relacje, ale z inną wizją Polski. Merytoryczne rozmowy, bez zawiści, nienawiści. W młodych jest nadzieja, tylko muszą wstać i pójść do wyborów. Uważam, że najlepszą formą walki będzie to, jeśli młodzi pójdą do wyborów – mówi.
"Ludzie już mają dość polityków"
Nasi rozmówcy zwracają uwagę na ważną rzecz. Nie chodzi tylko o brak zaangażowania młodego pokolenia, ale zaangażowanie w ogóle, również starszych. Julia Trojanowska: – Cały czas trzeba zachęcać ludzi, ale nie tylko młode osoby. Na protestach nie widać też zbyt wielu osób z pokolenia 30+.
– Nie powinno się mówić, że młodych w ogóle nie ma, ale trzeba zauważyć, dlaczego tyle osób – nie tylko młodych, nie interesuje się polityką. W całym społeczeństwie ludzie mają dość polityki i polityków. Nie mogą na to patrzeć. I tu jest problem – dlaczego ludzie są tak zmęczeni – zauważa Hubert Spychalski.
Mówi, że młodzi mają zupełnie inną optykę i inne oczekiwania od państwa. Co mogłoby stać się impulsem, by więcej w nich jednak zaangażowało się w sprawy państwa? – Coś, co ich dotknie. To, że gdy wchodzą w dorosłość nie ma dla nich miejsca na rynku pracy, a kupienie czy wynajęcie mieszkania jest problemem. Młodym brakuje stabilności. Zatrudnienia, o które nie muszą się bać, że się szybko skończy. A nie to, że ktoś nie ma Netflixa albo zabiorą mu wi-fi.