Centralne Biuro Antykorupcyjne już w 2016 roku miało materiał do postawienia zarzutów dwóm posłom PiS z Radomia. Władze na szczycie jednak się wtedy zmieniły, a sprawę – jak opisuje czwartkowa "Gazeta Wyborcza" – zamieciono pod dywan.
Operacja CBA otrzymała kryptonim "Pierwszak" i była prowadzona już od 2013 roku. "Układ radomski" był bardzo "rodzinną" grupą, ponieważ, poza prezydentem miasta Andrzejem Kosztowniakiem z PiS, byli w nią zamieszani: doradca Kosztowniaka - Krzysztof Sońta, radny Karol Sońta (krewny Krzysztofa) oraz wiceprezydent Igor M. (szwagier Karola).
Układ polityczno-rodzinny
Powyższe osoby miał korumpować Roman S. Jego firmy są "jednym z głównych wykonawców prowadzonych w Radomiu i województwie mazowieckim robót budowlanych zlecanych m.in. przez urząd miasta" – czytamy w materiale CBA.
Dzięki istnieniu polityczno-rodzinnego układu Roman S. z łatwością wygrywał dochodowe przetargi na zamówienia publiczne. Przykładów jest wiele.
"Gazeta Wyborcza" wylicza m.in. przetarg na zakup firmy Techmatrans, którą biznesmen nabył za 7 mln zł, czyli kwotę "wielokrotnie niższą" od jej rzeczywistej wartości; przetargi na inwestycje przy rozbudowie Fabryki Broni "Łucznik"; rozbudowę i modernizację Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej; przebudowę szkoły w Kłudnie.
"Ze zgromadzonych materiałów wynika, że Roman S. wręczał zróżnicowane korzyści majątkowe w wysokości odpowiadającej 10 proc. wartości kontraktowego przedmiotu każdej inwestycji w zamian za umożliwienie mu wygrania ogłaszanych przez Urząd Miasta Radomia zamówień publicznych" – czytamy w materiałach CBA. Chodziło o kwoty wyrażane w dziesiątkach milionów złotych.
Suski na dywaniku prezesa
Według ustaleń "Wyborczej" Marek Suski dwa razy musiał tłumaczyć się ze sprawy "radomskiego układu" Jarosławowi Kaczyńskiemu. W czasie spotkania, na którym obecny był również podejrzewany o korupcję prezydent Kosztowniak, prezes PiS zagroził Suskiemu, że jego pozycja w partii wisi na włosku. Andrzej Kosztowniak miał usłyszeć, że nie jest już kandydatem Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta Radomia.
Kaczyński dał politykom dwie godziny na znalezienie notariusza i złożenie oświadczenia, które potwierdzi ich niewinność. Z ustaleń "GW" wynika, że takie zaświadczenie na pewno przedstawił Kosztowniak.
"Wyrośnij z krótkich spodenek, Mariusz"
Przed oblicze prezesa, polityków PiS zaprowadził Mariusz Kamiński. Koordynator służb specjalnych był bardzo zawzięty i zależało mu na zniszczeniu łapówkarskiego układu. Jednak nawet PiS-owski Robespierre musiał uznać wyższość brudnych zasad.
– Gdy wyszła jedna z tych spraw, Kamiński domagał się surowych konsekwencji i "wypalenia" układu ognistym mieczem – mówi "Wyborczej" jeden z dawnych współpracowników Kamińskiego. – Wtedy usłyszał: Mariusz, czas wyrosnąć z krótkich spodenek. Jeśli chcemy mieć masowe poparcie, to musimy pewnych ludzi tolerować – dodał.