Wydawać by się mogło, że nie ma przyjemniejszego i skutecznego sposobu na ocieplenie wizerunku polityka, niż pójść do jednej ze szkół i pogratulować uczniom doskonałych wyników w nauce. Okazuje się jednak, że reguła ta nie dotyczy Andrzeja Dudy. Prezydent został wygwizdany, zgromadzeni na sali krzyczeli "konstytucja", włączono syrenę.
W poniedziałek uczniowie w całej Polsce wrócą do szkół, ale w jednym z gdyńskich liceów musieli przyjść już sobotę. A to dlatego, że do szkoły przyjechała para prezydencka, Andrzej Duda chciał osobiście pogratulować uczniom sukcesów w nauce. W tym samym czasie pod szkołą zebrali się opozycjoniści.
Gwizdali i wykrzykiwali "konstytucja". Słychać było też syreny alarmowe. – Są tutaj, ponieważ konstytucja jest przestrzegana: ich wolność zgromadzeń, ich wolność wyrażania poglądów. Są tutaj, ponieważ przestrzegana jest demokracja – przekonywał wyraźnie podirytowany prezydent.
W ostatnich tygodniach protestujący towarzyszą prezydentowi niemal wszędzie, gdzie ten się pojawi. Nawoływali do przestrzegania konstytucji przez głowę państwa nawet w dalekiej Australii, czym zresztą zdenerwowali nie tylko prezydenta, ale i jego małżonkę, której skandaliczna reakcja została nagrana przez jednego z uczestników pikiety.
Dziś Duda kolejny raz przekonywał, że PiS walczy o to, by z polskiego sądownictwa pozbyć się osób, które w czasie komuny orzekały wyroki wobec działaczy opozycji. – Do dzisiaj w Sądzie Najwyższym orzekają ludzie, którzy w stanie wojennym wydawali wyroki na podziemie. Są, i to zostało udowodnione – twierdzi Duda.
Jednak nie podał żadnych nazwisk, skupił się tylko na ogólnikowych stwierdzeniach. Podobna narracja miała miejsce także wczoraj, podczas wystąpienia prezydenta w Gdańsku.