W szkołach chaos i zmieszanie, również na prawicy słychać głosy oburzenia, jak od września wygląda nauka. Rodzice biją na alarm, w najbliższe soboty w Warszawie szykują się protesty. W tym wszystkim już tylko nieliczni pytają "Gdzie są Elbanowscy?". Słynne małżeństwo walczące o 6-latki od miesięcy jakby zapadło się pod ziemią. Dlatego niektórzy mocno się zdziwili, gdy Tomasz Elbanowski nagle pojawił się w Sejmie.
Dorota Łoboda, która reprezentuje ruch Rodzice Przeciwko Reformie Edukacji, była zdumiona. Uczestniczyła w spotkaniu połączonych komisji sejmowych, które przesłuchiwaly kandydatów na Rzecznika Praw Dziecka, gdy nagle zobaczyła go w drzwiach.
– Zdziwiłam się, bo bardzo dawno go nie widziałam. Nie widziałam go też w Sejmie na żadnej komisji dotyczącej wdrażania reformy edukacji, na której byłam, a było ich bardzo wiele. Choć państwo Elbanowscy właśnie reformą się zajmowali – mówi naTemat. Osoby z różnych organizacji pozarządowych, które siedziały obok niej, też były zaskoczone.
– To, że się pojawił, wzbudziło zainteresowanie, bo dawno go nie widzieliśmy. Przez większość czasu stał w drzwiach albo z boku i robił zdjęcia. Absolutnie nie zabierał głosu. Nie słyszałam też, żeby jego stowarzyszenie, czy on sam lub jego żona, zabierali głos w sprawie wyboru Rzecznika Praw Dziecka – mówi Łoboda. Zrobiła poniższe zdjęcie.
"Żałuję, że nie mogłam uczestniczyć"
Pojawienie się na posiedzeniu połączonych komisji Tomasza Elbanowskiego wywołało też zdziwienie w Fundacji Przestrzeń dla Edukacji, która znajduje się na liście organizacji społecznych i zawsze dostaje informacje o posiedzeniach komisji. Jednak tym razem informacja do nich nie dotarła. Na pytanie dlaczego, pojawiła się odpowiedź, że strona społeczna nie była zaproszona.
– Tomasz Elbanowski i jego Fundacja Rzecznik Praw Rodziców nie pojawiają się na posiedzeniach komisji zbyt często przy okazji innych inicjatyw w Sejmie. Ale pan Elbanowski był jedną z niewielu osób, która miała możliwość, by wysłuchać kandydatów na RPD. Osobiście mogę tylko gratulować, że mógł w tym uczestniczyć. I żałuję, że jest lista osób i instytucji, które nie mogły wziąć udziału – mówi naTemat Iga Kazimierczyk, prezes FPE.
"W ogóle nie słychać ich głosu"
O Karolinie i Tomaszu Elbanowskich – dziś partnerach społecznych MEN do konsultacji reformy – faktycznie prawie nie słychać przy wdrażaniu reformy, która wywraca polskie szkoły do góry nogami. Czy ktoś słyszał, by zabierali głos w sprawie dwóch roczników, które będą biły się o miejsca w liceach? Ósmych klas w ogóle?
– Z mojego punktu widzenia państwo Elbanowscy są w ogóle niesłyszalni. Tak, jakby zapadli się pod ziemię. Jakby nie mieli nic do powiedzenia. W dramatycznej sytuacja, jaka jest w tej chwili w szkołach w związku z deformą – w związku z przepełnieniem szkół, z przeciążeniem uczniów, z chaosem jaki panuje – w ogóle nie słychać głosu państwa Elbanowskich – uważa była minister edukacji Krystyna Szumilas. Ona również uczestniczyła w posiedzeniu komisji, na której pojawił się Tomasz Elbanowski. I potwierdza, że nie odezwał się ani słowem.
– Państwo Elbanowscy służą tej władzy. Nie chcą i nie angażują się w działania na rzecz dzieci. Raczej wolą nic nie mówić, żeby nie szkodzić obecnemu rządowi. Nawet to przemknięcie Tomasza Elbanowskiego przez komisję, też pokazuje ich stosunek do tego, co się teraz dzieje – uważa.
– W ogóle głos tej organizacji jest kompletnie niesłyszalny w sprawie tego, co dzieje się z uczniami w zreformowanej szkole. A przecież jest to fundacja, która ma na koncie sukcesy w obronie uczniów i rodziców – mówi.
– Byli skuteczni. Zastanawiam się więc, jaka jest rola takiej organizacji, która została założona po to, żeby wspierać głos rodziców. Naprawdę chciałabym wiedzieć, jakie jest oficjalne stanowisko fundacji wobec tego, co dzieje się teraz z uczniami klas siódmych i ósmych oraz tych w wygaszanych gimnazjach – dodaje.
Przygotowali raport dla MEN
Czym zajmują się dziś Elbanowscy? Pod koniec sierpnia ich Fundacja Rzecznik Praw Rodziców przygotowała raport o bolączkach polskiej oświaty ostatnich 10 lat pt. "Obszary edukacji wymagające zmian".
W raporcie, który trafił potem do MEN, wymieniono m.in.: zmianowość, przeciążenie uczniów programem, słabą infrastrukturę, dyskryminację niepełnosprawnych, zbyt ciężkie plecaki i niedożywienie dzieci. Wszystkie najważniejsze problemy.
"System edukacji w Polsce jest obciążony problemami wynikającymi z wieloletnich zaniedbań. Cześć z nich dziedziczona jest po czasach PRL, tak jak nauka w trybie zmianowym. W kolejnych latach nowe problemy pojawiły się wraz z przekazaniem oświaty samorządom" – czytamy. "MEN próbuje rozwiązywać problemy, ale część zmian bojkotują samorządy" – zauważyło potem Radio Maryja.
W raporcie nie wspomniano jednak, że część z tych bolączek jeszcze bardziej nasiliła reforma "dobrej zmiany". Słychać też głosy, że nie ma w nim nic nowego.
– Ten raport, który wyprodukowali to powtórzenie tez, które już w przestrzeni publicznej się pojawiały. Przekopiowanie tego, co zostało powiedziane już wcześniej. W tym nie ma nic nowego – punktuje Krystyna Szumilas.
Dorota Łoboda: – To był raport o tym, że zmianowość jest niedobra, a tornistry powinny być lżejsze. To są problemy znane od lat! To jest dawno przebadane. Bardziej byłabym zainteresowana raportem, który pokazałby jak wzrosła zmianowość po wprowadzeniu reformy. I o ile dzieci mają cięższe plecaki, skoro mają po 8, 10 lekcji.
Walczą ze zmianowością
O tej zmianowości Karolina Elbanowska rozmawiała nawet z premierem. "Dziś udało nam się coś o co zabiegaliśmy od wielu miesięcy. Mogliśmy porozmawiać z premierem Mateuszem Morawieckim" – chwali się fundacja na swojej stronie. Spotkanie odbyło się na imprezie telewizji wPolsce.
. Na stronie fundacji są zdjęcia także z Anną Zalewską, Agatą Kornhauser-Dudą, wiceministrem rodziny. Ze wszystkimi rozmawiali o zmianowości w szkołach.
– Dzieci, które uczą się późnym popołudniem,[/url] są przemęczone i rozbite, a pracujący rodzice i tak muszą rano zaprowadzać je do szkolnej świetlicy – mówiła Karolina Elbanowska w Radiu Zet. Dowiedzieliśmy się też, że jej fundacja zaapelowała do MEN, by zakazało organizowania lekcji na drugą zmianę. A nawet zaproponowała, by problem rozwiązać ustawą.
Wszystko to bardzo ważne, ale...
– Przypomnijmy sobie ich działania w kampanii "Ratujmy maluchy". Docierali do różnych grup odbiorców, przekonywali nieprzekonanych, zasiewali ziarno niepewności. Efekt tych działań oceniam negatywnie, ale pamiętam też, że w kampanii pracowali bardzo ciężko. Teraz jednak mamy realny problem, gdzie dzieci są potwornie przemęczone, za chwilę ich sytuacja skomplikuje się przy rekrutacji do liceów, a ze strony fundacji "Rzecznik Praw Rodziców" mamy tylko pozorowane działania. Ustawa nie rozwiąże problemu podwójnego rocznika – zauważa Iga Kazimierczyk.
"Podejmują retorykę MEN"
Na początku września Tomasz Elbanowski skomentował jeden z problemów, z którymi zetknęła się część z rodziców. Okazuje się, że nie wszyscy uczniowie otrzymali pełne komplety bezpłatnych podręczników, niektórym szkołom zabrakło pieniędzy z dotacji państwa np. na ćwiczenia do angielskiego dla jednej klasy.
"Podejmują Państwo retorykę MEN" – ktoś napisał im w komentarzu na FB.
– Nawet w tej sytuacji postąpili dokładnie tak, jak pani minister. Pouczyli rodziców. Zostawili ich samych, mówiąc: to nie nasz problem, to wasz problem, działajcie sami. Dokładnie tak, jak robi to pani minister – komentuje Krystyna Szumilas.
"Absolutnie nie w porządku wobec rodziców i dzieci"
Mimo sygnałów, że jednak coś robią, Karolina i Tomasz Elbanowscy zniknęli w odczuciu wielu rodziców, którzy – widząc jak kiedyś działali, a część z nich mocno im kibicowała – wiązali z nimi większe nadzieje. – O nich się tylko mówi, gdy pojawia się jakiś nowy problem i ktoś sarkastycznie pyta: "Gdzie są państwo Elbanowscy?". Bo od czasu dojścia PiS do władzy i podniesienia wieku szkolnego do 7 lat oni zupełnie zamilkli. Co jakiś czas pokazują się tylko z minister Zalewską i mówią o tym, że niedobrze, że szkoły są przepełnione, a tornistry ciężkie – mówi Dorota Łoboda.
Przypomina, że Elbanowscy walczyli o to, by 6-latki nie były w tych samych budynkach z 12-latkami, a teraz nie protestują, kiedy 6- i 7-latki są w budynkach z 16-latkami: – A nawet 3-latki są z budynkach z 16-latkami, bo oddziały przedszkolne są też tworzone w budynkach wygaszanych gimnazjów. Nie słyszałam, żeby zabierali głos i mówili, że te maluchy trzeba ratować.
Uważa, że to jest absolutnie nie w porządku wobec rodziców i dzieci, o które kilka lat temu sami walczyli. Bo to są dokładnie te same dzieci – kiedyś miały sześć lat, dziś są w VII, VIII klasie.
"Jedyna organizacja, z którą spotyka się minister"
Czego by rodzice oczekiwali od stowarzyszenia, które nazywa się Rzecznik Praw Rodziców?
Krystyna Szumilas: – Oni powinni stanąć po stronie rodziców. Tak jak robili to w czasach, gdy byli w opozycji do rządu. Powinni zebrać opinie rodziców i pójść z nimi do MEN w imieniu rodziców. Pokazać, że stoją po ich stronie, są ich głosem.
– To jest jedyna organizacja rodzicielska, z którą spotyka się pani minister Zalewska. Nikt inny z żadnej innej organizacji nie ma takiego dostępu – zauważa Dorota Łoboda. – Uważam, że powinni to wykorzystać i za pieniądze MEN przeprowadzić rzetelne badania i ewaluację wdrażanej reformy oraz zaproponować rozwiązania dotyczące polepszenia dobra edukacji i dzieci.
Mówi, że jej stowarzyszenie wielokrotnie prosiło o spotkania z panią minister: – Ale nigdy nie znalazła dla nas czasu.
Iga Kazimierczyk dodaje, że fundacja powinna działać w realnym w interesie dzieci i rodziców: – Dlaczego uczniowie klas siódmych i ósmych nie są już warci ratowania?
Reklama.
Iga Kazimierczyk
Sukcesy te są mojej ocenie wątpliwej wartości. We wszystkich krajach Europy dzieci zaczynają swoją przygodę z edukacją znacznie wcześniej niż w Polsce, ale dzięki zaangażowaniu tej organizacji, my nasze dzieci zaczynamy włączać w obowiązek przedszkolny i szkolny później.
Dorota Łoboda
Przepełnienie i zmianowość niestety nasiliła się w wyniku reformy. A państwo Elbanowscy w trakcie jej wdrażania milczeli. Dziś nie zabierają głosu publicznie. Nie wspierają rodziców, których dzieci są przez reformę poszkodowane. Nie zabierają głosu w sprawie przeładowanych podstaw programowych. Tak naprawdę trudno powiedzieć, czym się zajmują. Ale na pewno przestali być reprezentantami rodziców i na pewno nie bronią interesu dzieci.
Fundacja Rzecznik Praw Rodziców
"Nauka zmianowa również jest przedmiotem naszych nieustannych zabiegów. (...) Uważamy że najwyższa pora skończyć z przyzwoleniem na standard, który destabilizuje rytm biologiczny dzieci i życie rodzin. Zobaczymy co wyniknie z naszych zabiegów. Wiedzcie tylko, że wykorzystujemy każdą okazję, tak jak dziś na imprezie telewizji wPolsce, żeby zabiegać o realizację rodzicielskich postulatów!". Czytaj więcej