Sąd w Gdańsku nie przesłuchał ani Lecha Wałęsy, ani Jarosława Kaczyńskiego. Proces cywilny lider PiS wytoczył byłemu prezydentowi za wpisy w internecie. Historyczny przywódca "Solidarności" zarzucił w nich Kaczyńskiemu odpowiedzialność za katastrofę smoleńską.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Przesłuchanie Kaczyńskiego miało odbyć się w formie wideokonferencji. Jednak do niego nie doszło, bo zaważyła zła jakość dźwięku oraz połączenia – podaje RMF FM. W Gdańsku trudno było zrozumieć to, co w Warszawie mówił prezes PiS. Podobnie było w Warszawie z transmisją z Gdańska.
Pełnomocnicy Jarosława Kaczyńskiego informowali, że ma on przeciwskazania do dalekich podróży. To dlatego prezes PiS nie stawił się osobiście w gdańskim sądzie, lecz miał być przesłuchiwany z wykorzystaniem wideokonferencji. Przedstawiciele byłego prezydenta w odpowiedzi wymienili kilka miast, jakie Kaczyński - mimo przeciwskazań - odwiedził w ciągu ostatnich dni.
Na sali sądowej w Gdańsku nie pojawił się także Lech Wałęsa. Jego pełnomocnik powiedział, że były prezydent ma kontuzję kręgosłupa. Kolejna próba przesłuchania za niecałe dwa miesiące – 22 listopada. Są wezwał zarówno Wałęsę jak i Kaczyńskiego do osobistego stawiennictwa w Gdańsku.
Wałęsa napisał w 2016 roku, że "Jarosław Kaczyński podczas lotu samolotu z polską delegacją do Smoleńska, mając świadomość nieodpowiednich warunków pogodowych, kierując się brawurą, wydał polecenie, nakazał lądowanie, czym doprowadził do katastrofy lotniczej w dniu 10 kwietnia 2010 roku".
Jarosław Kaczyński żąda od Wałęsy oświadczenia, w którym ma znaleźć się stwierdzenie, że były to bezprawne i nieprawdziwe zarzuty. Domaga się również przeprosin za słowa, że nie jest "zdrowy, zrównoważony psychicznie".