Ta wypowiedź była oburzająca. Stanisław Michalkiewicz, publicysta związany m.in. z Radiem Maryja i Telewizją Trwam, w szokujący sposób skomentował sprawę wyroku Sądu Apelacyjnego o milionowym odszkodowanie dla kobiety, która jako dziecko była gwałcona przez księdza. Dorosła dziś kobieta uznała, że nie odpuści Michalkiewiczowi tych słów.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Któż by nie chciał?
"Dostać milion złotych za molestowanie, że tam ktoś kiedyś wsadził rękę pod spódniczkę, no któż by nie chciał? Wiele pań za mniejsze pieniądze spódniczki podciąga" – mówił z uśmiechem Stanisław Michalkiewicz w felietonie opublikowanym na YouTube. W ten sposób odniósł się on do głośnej sprawy wyroku Sądu Apelacyjnego w Poznaniu.
Stanisława Michalkiewicza to orzeczenie oburzyło. – Miliona złotych to taka panienka jedna z drugą przez całe życie może nie zarobić, a tutaj za jednego sztosa. No to żadne ku*wy nie są tak wysoko wynagradzane na całym świecie, a cóż do tego nasz biedny kraj – skomentował publicysta związany z mediami o. Tadeusza Rydzyka w felietonie zamieszczonym na YouTube.
"Płakała jak to czytała"
– Tego nie da się w kulturalny sposób skomentować. Wyrządził jej wielką dodatkową krzywdę – tak słowa prawicowego publicysty w rozmowie z Wirtualną Polską ocenił pełnomocnik ofiary księdza-pedofila mec. Jarosław Głuchowski, zapowiadając pozew przeciwko Stanisławowi Michalkiewiczowi.
– Płakała jak to czytała – opowiada szef fundacji Marek Lisicki, który rozmawiał z kobietą tuż po tym, jak media opisały felieton Michalkiewicza. – Na pewno wystąpi na drogę sądową przeciwko tej osobie, ale musi trochę odreagować proces, który dopiero co się zakończył. Przeszła bardzo, bardzo dużo i naprawdę potrzebuje spokoju. Jej życie zostało złamane i będzie się z tym zmagać do końca życia – wyjaśnił w rozmowie z Wirtualną Polską.
Gdyby nie media
Kapłan Roman B. ze stanu duchownego i z zakonu został wydalony dopiero niedawno, choć sprawa nowa nie jest. W 2008 r. został aresztowany, gdy okazało się, że przez kilkanaście miesięcy niewolił i gwałcić 13-letnią dziewczynkę. Jej rodzice byli przekonani, że oddali dziecko do internatu. Zmusił też swoją ofiarę do aborcji, bo "nie chciał mieć bachora".
Za te przestępstwa został skazany na 8 lat więzienia, odsiedział z tego 4 lata. Gdy wyszedł zza krat, trafił do domu księży emerytów w Puszczykowie pod Poznaniem – nadal odprawiał msze i... znów kontaktował się z dziećmi. Choć wszyscy wiedzieli, za co siedział. Decyzje o wydaleniu ze stanu duchownego i zgromadzenia zapadły dopiero wówczas, gdy sprawa stała się głośna dzięki publikacji reportażu Justyny Kopińskiej w "Dużym Formacie".