
Tak jak zapowiedział Donald Tusk wziął udział w oficjalnych uroczystościach 100 -lecia odzyskania przez Polskę niepodległości na Placu Piłsudskiego w Warszawie. Ale organizatorzy, czyli władze państwowe pokazały mu miejsce w szeregu. Szefa Rady Europejskiej "upchnięto" w tylnym rzędzie za minister pracy Elżbietą Rafalską i wiceministrem Jarosławem Sellinem, a podczas odczytywania listy gości obecnych na uroczystościach prezydent Duda nie wyczytał nawet jego nazwiska.
REKLAMA
– Bądźmy tego dnia rzeczywiście uśmiechnięci, pokażmy serdeczność. Liczę, że taki będzie 11 listopada w tym roku – wielkie, wspaniałe, absolutnie wspólne święto – mówił prezydent Andrzej Duda. Dodał, że pod biało-czerwonym sztandarem jest miejsce dla każdego.
Internauci od razu wychwycili jednak afront jaki spotkał Donalda Tuska, Polaka piastującego najwyższe rangą europejskie stanowisko i skojarzyli to z "zemstą" za słowa o "współczesnych bolszewikach" wypowiedziane przez szefa RE podczas Igrzysk Wolności w Łodzi. Jeśli taki był faktyczny powód potraktowania Tuska wbrew protokołowi dyplomatycznemu, to był on bardzo małostkowy.
Przypomnijmy, że Tusk został zaproszony na oficjalne uroczystości 100-lecia niepodległości i postanowił wziąć w nich udział. Podczas przemowy prezydenta Andrzeja Dudy szef Rady Europejskiej stał jednak na szarym końcu i nie został wymieniony wśród gości podczas ceremonii powitań.
Tusk stał w dość dalekim piątym rzędzie za wiceministrem kultury Jarosławem Sellinem i minister pracy i rodziny Elżbietą Rafalską. W pierwszym rzędzie razem z Andrzejem Dudą stali m.in. minister edukacji Anna Zalewska czy wiceprezes Rady Ministrów, Piotr Gliński. Internauci zwrócili również uwagę na to, że podczas przemówienia prezydent Duda nie wymienił Donalda Tuska z imienia i nazwiska, gdy witał gości.
Szef państwa powitał ministrów, posłów, ambasadorów, wojskowych, duchownych i przybyłych mieszkańców. Bardziej personalnie zwrócił się jedynie m.in. do premiera i kardynała.
