„Przaśna”, „Gruba i głupia”, „Kobieta znikąd”, „Lodziara”. Określeń na Martę Grycan w internecie jest sporo. Obok prymitywnych komentarzy zdarzają się jednak też słowa miłe: „ikona stylu”, „fajna babka, która udowodniła, że więcej nie znaczy gorzej” i „odważna celebrytka”. Kim właściwie jest kobieta, którą od miesięcy żyją plotkarskie portale?
O Marcie Grycan trudno mówić jednoznacznie. Oprócz tego, że jest, a raczej lubi „bywać”, nie wiemy wiele więcej. Bywa dobrze ubrana i źle ubrana. Bywa lubiana i nienawidzona. Bywa wyśmiewana przez celebrytów, a potem zapraszana do porannych programów na ploteczki. Schizofreniczny obraz polskiej telewizji, gdzie raz się kogoś kocha, a raz nienawidzi. Wszystko zależy od oglądalności, wyników i tajemniczych układów, które rządzą szklanym ekranem. Marta wciąż jeszcze nie znalazła sobie miejsca po żadnej ze stron. Być może program "Polski turniej wypieków", który rusza w październiku z udziałem gwiazdy pozwoli jej się określić. W końcu nikt tak naprawdę nie wie, kim jest Marta i co właściwie potrafi.
– Fenomen Marty Grycan wziął się z dwóch prostych rzeczy, nazwiska i silnej woli – opowiada mi profesor Wiesław Godzic, medioznawca. – Grycan jest przekonana, że jest kimś i nie boi się tego udowodnić. Wychodzi z założenia, że jest lepsza od innych i walczy o swoje. Wszystko to wynika z poczucia, że życie jest konkursem, w którym trzeba wygrać, nieważne jakimi środkami.
Grycan nie jest odosobniona w takim podejściu. Większość celebrytów działa podobnie, tyle że niektórym wydaje się, że umieją przy tym jeszcze śpiewać albo grać. Co umie Marta Grycan? Tego nie wie jeszcze nikt. Program z jej udziałem będzie szansą na znalezienie odpowiedzi na to pytanie. Do tej pory Grycanka była pokazywana jako obiekt z gabinetu osobliwości. Nikt tak naprawdę nie wiedział, czy na poważnie to wszystko robi, czy to tylko taki telewizyjny żart. Dzięki programowi widzowie będą mogli sami ocenić czy Grycan = żenada, czy nowa gwiazda. Jeżeli Grycan wyjdzie z telewizyjnych potyczek obronną ręką, będzie to dowód na to, że każdy dziś może być celebrytą. Trochę smutne, ale boje się, że prawdziwe – dodaje profesor.
Czy jednak rzeczywiście każdy? Marta Grycan, przy całej swojej przaśności, mocno odbiega od wizerunku zwykłej kobiety. Niewiele w niej z zahukanej kury domowej, dużo więcej za to ze świadomej i odważnej kobiety sukcesu. Powiedzenie, że pochodzi znikąd też jest naciągane. Rzeczywiście jej wizerunek tworzy znane nazwisko, ale za nim stoi też poważna firma cukiernicza i duże biznesy. Oprócz programu „Polski turniej wypieków”, Marta jest autorką książki kucharskiej i cyklu dodatków z przepisami, które były dołączone do popularnego magazynu. Trudno więc zarzucić jej brak konsekwencji w tworzeniu wizerunku. A że jest on kiczowaty i ciężkostrawny, to raczej problem telewizji, która właśnie takimi postaciami się żywi.
W końcu, żeby zaistnieć w dzisiejszym świecie, trzeba być zawsze trochę „bardziej”, „mocniej” i „inaczej”. Marta w peletonie „telewizyjnych wyjadaczy” nie jest jedyna i stoi w jednym rzędzie z kreującym się na wiecznego chłopca Wojewódzkim, błaznem Majewskim czy słodką Krupą. Trudno więc zrozumieć dlaczego akurat na nią uwzięła się cała „celebrycka śmietanka”, która nie oszczędza jej w swoich programach. Może problem leży w jej szczerości. Grycan się nie kryguje. Zależy jej na rozgłosie i wcale się tego nie wstydzi. Ciąga po bankietach swoje córki, fotografuje się w sukience w lamparty i w rozbrajający sposób opowiada o tym, jak uwielbia jeść.
Grycan to gwiazda z krwi i kości. Z cellulitem, słabościami i wiejską mądrością. Jeśli już piecze, to tylko z prawdziwego masła, jeżeli się wypowiada – to bez ogródek, jeżeli kupuje sukienki, to od najlepszych projektantów. Żyje pełnią życia i nie wstydzi się ani swojego bogactwa, ani parcia na szkło. Lubi zwracać na siebie uwagę. Niezależnie od tego czy przechadza się po czerwonym dywanie, czy piecze ciasto z uczestnikami programu, Marta zawsze jest sobą. Czy widzowie zaakceptują ten miks z masła i braku skrupułów? Okaże się jesienią.