Jednak w niedzielę Trump pisał o administracji Obamy, fundacji Clintonów i o tym, że europejskie kraje nie mogą bezwarunkowo liczyć na ochronę USA i muszą zwiększać wydatki zbrojeniowe. O sytuacji na Ukrainie, w której prezydent Petro Poroszenko wprowadził w poniedziałek stan wojenny, nic. Ani na Twitterze, ani na żadnej konferencji prasowej.
Trump odezwał się dopiero po 24 godzinach od zdarzenia w Cieśninie Kerczeńskiej. I nie była to wypowiedź, jakiej oczekuje się od prezydenta Stanów Zjednoczonych w tak groźnej sytuacji międzynarodowej.
Jak poinformowało bowiem CNN, przywódca USA na spotkaniu z mediami stwierdził jedynie, że ... "nie podoba mu to, co się dzieje".
"Nie jestem z tego powodu zadowolony. Mam nadzieję, że sytuacja się poprawi" – dodał Trump. Prezydent ani nie potępił zachowania Rosji, ani nie mówił o solidarności Amerykanów z Ukrainą.
Według CNN milczenie Trumpa ma związek ze szczytem G20, który za kilka dni odbędzie się w Argentynie. Amerykański przywódca ma bowiem spotkać się tam z prezydentem Rosji Władimirem Putinem.