My, jako naród, już tak mamy, że jak ktoś wygra, to jest bohaterem. Ale jak powinie mu się noga, z miejsca mieszany jest z błotem. Widać to znakomicie na igrzyskach w Londynie. Sylwia Bogacka zdobywa medal i jest bohaterką. Potem przez kilka dni medalu nie ma i jest już krytyka. Ogólna, chwilami przechodząca w jazdę bez trzymanki. W dodatku niezasłużona.
Gdzie się teraz nie udam, to słyszę lament. W gazetach, na Twitterze. Że już minęło parę dni, a my tylko z jednym medalem. Że po co w takim razie było nam wysyłanie tak wielu sportowców. Nawet w restauracji dzisiaj starsza kobieta mówiła: „A co naszym tak w tym Londynie nie idzie? Oglądałam tę tenisistkę chudą, co miała to wszystko wygrać. A przegrała. Albo ta pływaczka. Ostatnia była, słabo płynęła”.
Za wcześnie by odliczać
Wszystkim tym osobom powiedziałbym jedno słowo. Spokojnie. Weźcie na wstrzymanie, napijcie się wody, najlepiej niegazowanej. A operację Londyn rozliczmy po zakończeniu imprezy, a nie w jej trakcie. Przecież skończył się właśnie dopiero piąty dzień, a całe igrzyska trwają jeszcze dni jedenaście. Jedna trzecia nie upłynęła, a my już rozliczamy, skreślamy. Ten nie tak, ta się nie nadaje.
Trochę jak w piłce nożnej, gdzie zatrudnia się trenera, niby wyznaczany mu jest jakiś długofalowy cel, tymczasem przychodzi jedna porażka, druga i bach. Dymisja. Tutaj też za wcześnie stawiane są kategoryczne sądy.
Poza tym kto niby był medalowym pewniakiem z tych, co odpadli? Sylwia Gruchała? Nie należała do ścisłych faworytek. Agnieszka Radwańska? Kto uważnie śledzi tenis, ten wie, że uznanie jej za pewną medalistkę było sporą przesadą. Kto jeszcze? Słucham. Michał Kwiatkowski? Czwórka bez sternika? Mateusz Polaczyk? Badmintoniści? Swoją drogą Mateusz i ci ostatni i tak zaprezentowali się świetnie.
Niektórzy już sieją
Żeby zebrać, trzeba zasiać – takie powiedzenie usłyszałem niedawno od jednego ze znajomych. Mądre słowa. Co prawda w ostatnich dniach wielu polskich sportowców bardzo wcześnie odpadło, zwłaszcza w szermierce i tenisie. Ale też są przecież i ci, którzy właśnie sieją. Windsurferzy Przemysław Miarczyński i Zofia Noceti-Klepacka. Wioślarki Julia Michalska i Magdalena Fularczyk. Siatkarze plażowi, którzy w wielkim stylu ograli faworytów z USA.
A że siatkarze, ci Anastasiego, przegrali z Bułgarią? Cieszmy się, że to był mecz grupowy. Są obecnie na tyle mocni, że tak zły mecz jak ten nie powinien już im się w Londynie przydarzyć. Zresztą wymienianie siatkarzy jednym tchem obok tych, którzy już się pakują i jadą do domu, jest nieporozumieniem totalnym.
Ale oprócz tych, co zawiedli i tych, którzy sieją, jest też grupa trzecia. Ci, którzy jeszcze siać nie zaczęli. Zapaśnik Damian Janikowski, który niedawno dołączył do blogerów naTemat. Inna nasza blogerka, Marta Walczykiewicz, która będzie nas reprezentować w sprincie w kajakach. Nie zaczął też swych startów Piotr Siemionowski, który startuje w tej samej konkurencji, na 200 metrów, tyle że wśród mężczyzn. Adam Kszczot, Anita Włodarczyk. Jeszcze nie zaczęła się „królowa sportu”, a my już przesądzamy.
Powalczy z samym Phelpsem
Są jeszcze ci, którzy czekają na swoje koronne konkurencje. Pływak Konrad Czerniak był o krok od wejścia do finału na 100 metrów kraulem. To dobry wynik, tym bardziej, że jego domeną jest taki sam dystans pokonywany delfinem. Tu może nawet nastraszyć wielkiego Michaela Phelpsa. Nawet Sylwia Bogacka, jedyna rodzima medalistka, przyznaje, że konkurencja, w której czuje się lepiej, jeszcze jest przed nią. Choć akurat ją mało kto przed igrzyskami typował do medalu. A co dopiero do ewentualnych dwóch.
Dziś w mediach panuje rozpacz. Katastrofa. Jak zdobędziemy pięć medali w Londynie, to będzie świetnie. Chwilę, a jak było cztery lata temu w Pekinie? Pamiętacie? Tam na pierwszy krążek czekaliśmy tydzień. Też był srebrny i dość zaskakujący, bo zdobyła go drużyna szpadzistów. A potem maszynka ruszyła. Skończyła się na dziesięciu.
Wcale się nie zdziwię, jak w Londynie polscy sportowcy przebiją ten wynik. Tylko dajmy im czas. Nie piszmy, że są fatalni.
Doszedłem do wniosku, że kombinacja "Polacy igrzyska niestety" wkrótce będzie bardzo dobrze umiejscowiona w google. Wszystkie relacje internetowe na żywo rozpoczynają się od słowa "niestety". "Niestety, Polce pękła guma w majtkach i nie ukończyła biegu". "Niestety, wiosło się złamało!". "Niestety, co za pech, czwarte miejsce, najgorsze z możliwych". "Niestety, Polacy wzięli udział w kraksie". "Niestety, zaliczył najgorszy wynik w swojej karierze, w takim momencie". "Niestety, proszę państwa, kończymy igrzyska z jednym medalem - Sylwii Bogackiej". No chyba, że zdobędzie drugi.