
My, jako naród, już tak mamy, że jak ktoś wygra, to jest bohaterem. Ale jak powinie mu się noga, z miejsca mieszany jest z błotem. Widać to znakomicie na igrzyskach w Londynie. Sylwia Bogacka zdobywa medal i jest bohaterką. Potem przez kilka dni medalu nie ma i jest już krytyka. Ogólna, chwilami przechodząca w jazdę bez trzymanki. W dodatku niezasłużona.
Wszystkim tym osobom powiedziałbym jedno słowo. Spokojnie. Weźcie na wstrzymanie, napijcie się wody, najlepiej niegazowanej. A operację Londyn rozliczmy po zakończeniu imprezy, a nie w jej trakcie. Przecież skończył się właśnie dopiero piąty dzień, a całe igrzyska trwają jeszcze dni jedenaście. Jedna trzecia nie upłynęła, a my już rozliczamy, skreślamy. Ten nie tak, ta się nie nadaje.
Doszedłem do wniosku, że kombinacja "Polacy igrzyska niestety" wkrótce będzie bardzo dobrze umiejscowiona w google. Wszystkie relacje internetowe na żywo rozpoczynają się od słowa "niestety". "Niestety, Polce pękła guma w majtkach i nie ukończyła biegu". "Niestety, wiosło się złamało!". "Niestety, co za pech, czwarte miejsce, najgorsze z możliwych". "Niestety, Polacy wzięli udział w kraksie". "Niestety, zaliczył najgorszy wynik w swojej karierze, w takim momencie". "Niestety, proszę państwa, kończymy igrzyska z jednym medalem - Sylwii Bogackiej". No chyba, że zdobędzie drugi.
Trochę jak w piłce nożnej, gdzie zatrudnia się trenera, niby wyznaczany mu jest jakiś długofalowy cel, tymczasem przychodzi jedna porażka, druga i bach. Dymisja. Tutaj też za wcześnie stawiane są kategoryczne sądy.
Żeby zebrać, trzeba zasiać – takie powiedzenie usłyszałem niedawno od jednego ze znajomych. Mądre słowa. Co prawda w ostatnich dniach wielu polskich sportowców bardzo wcześnie odpadło, zwłaszcza w szermierce i tenisie. Ale też są przecież i ci, którzy właśnie sieją. Windsurferzy Przemysław Miarczyński i Zofia Noceti-Klepacka. Wioślarki Julia Michalska i Magdalena Fularczyk. Siatkarze plażowi, którzy w wielkim stylu ograli faworytów z USA.
Są jeszcze ci, którzy czekają na swoje koronne konkurencje. Pływak Konrad Czerniak był o krok od wejścia do finału na 100 metrów kraulem. To dobry wynik, tym bardziej, że jego domeną jest taki sam dystans pokonywany delfinem. Tu może nawet nastraszyć wielkiego Michaela Phelpsa. Nawet Sylwia Bogacka, jedyna rodzima medalistka, przyznaje, że konkurencja, w której czuje się lepiej, jeszcze jest przed nią. Choć akurat ją mało kto przed igrzyskami typował do medalu. A co dopiero do ewentualnych dwóch.



