Roman Giertych może wykorzystywać aferę KNF do realizacji swoich politycznych ambicji – czytamy w okładkowym tekście poniedziałkowego "Newsweeka". Jego konserwatywny światopogląd może mu jednak zablokować drogę do wielkiej polityki. Dla wielu Giertych nadal pozostaje osobą, która "kazałaby rodzić nawet zgwałconym kobietom".
Roman Giertych to bardzo ciekawa postać na polskiej scenie politycznej. Kiedyś wicepremier w rządzie Jarosława Kaczyńskiego i szef radykalnie prawicowej Ligi Polskich Rodzin, dziś prawdziwy pogromca PiS i adwokat największych przeciwników partii rządzącej. Renata Grochal w swoim tekście uważa, że Giertych wykorzystuje swoją działalność do powtórnego wejścia w politykę na najwyższym szczeblu.
"Broni sekretarza generalnego PO Stanisława Gawłowskiego, podejrzanego o przyjmowanie korzyści majątkowych, reprezentował m.in. byłego ministra transportu Sławomira Nowaka, Radosława Sikorskiego, a także Donalda Tuska i jego dzieci. Dobre kontakty ma także z liderem Platformy Grzegorzem Schetyną. Bo Giertych marzy o tym, żeby wrócić do polityki. Jego żona Barbara mówi wprost, że jest jak narkoman na odwyku" – czytamy.
– Jestem uzależniony od polityki. To jest taka długa gra, w którą się gra całe życie. Nie wykluczam startu do Senatu w wyborach w 2019 r., co nie oznacza, że porzucę pracę adwokata – zastrzega Giertych.
Dla niektórych mocna konserwa
Roman Giertych w pewnym stopniu porzucił dawny radykalizm, nie nazywa uczestników parady równości "pederastami", jak w 2007 roku. Krytykuje nacjonalistów z Młodzieży Wszechpolskiej i jest zwolennikiem rozdziału państwa i Kościoła. Jednak wciąż jest przeciwko związkom partnerskim i za zakazem aborcji.
"Nawet zgwałconym kobietom kazałby rodzić, co łączy go z najbardziej radykalnymi posłami PiS" – pisze Grochal.
"To jest nagranie spotkania Leszka Czarneckiego z członkami KNF, które odbyło się pod koniec kwietnia, trzy tygodnie po rozmowie biznesmena z Markiem Ch. Szef KNF nie wiedział jeszcze, czy miliarder przyjmie korupcyjną propozycję" – czytamy.
– Marek Ch. z jednej strony naciskał Czarneckiego, żeby uzupełnił rezerwy w bankach, a z drugiej zapewniał, że Glapiński obiecał mu pomoc w restrukturyzacji. To może oznaczać, że panowie działali razem – zaznacza rozmówca Renaty Grochal. To znowu może oznaczać poważne kłopoty szefa NBP.
Całość artykułu przeczytacie w poniedziałkowym wydaniu tygodnika "Newsweek".