
Jak bumerang powraca temat zastawianych wyjść ewakuacyjnych w marketach. Tym razem to pożar escape roomu w Koszalinie przypomniał problem zaobserwowany w sklepach sieci Biedronka. Internauci martwią się, że sytuacja ulegnie poprawie dopiero po nieszczęśliwym wypadku.
Z jednej strony cieszy fakt, że wzięto pod lupę sporą część branży rozrywkowej (w Polsce działa ponad tysiąc escape roomów). Raporty strażaków pokazują, że dla wielu właścicieli kwestie bezpieczeństwa to rzecz drugorzędna. Z drugiej strony, czy musiało dojść do tak potwornej tragedii, by zaczęto kontrolować takie obiekty? W Polsce to niestety norma.
O zagraconych i ciasnych alejkach w marketach pisałem w październiku 2017 roku. Poruszałem jednak wtedy głównie kwestie praktyczne i estetyczne.
Firma Jeronimo Martins Polska S.A. (właściciel sieci marketów) podkreśla, że bezpieczeństwo klientów i pracowników to priorytet.
W przypadku stwierdzenia jakichkolwiek nieprawidłowości w jednostkowych przypadkowych, reagujemy natychmiast, również wyciągając konsekwencje wobec osób odpowiedzialnych za poprawność działania każdej placówki. Jesteśmy również otwarci na wszelkie sygnały od naszych klientów, prosząc o konkretne informacje dotyczące adresu sklepu oraz daty wykonania zdjęcia, celem jak najszybszej weryfikacji stanu faktycznego i odpowiedniej reakcji.
Szefostwo Biedronek zdaje sobie sprawę z faktu, że dociekliwi internauci wytkną każdy bubel. Z powyższego komentarza od przedstawiciela sieci nie wynikają jednak żadne konkrety. Dlatego zwróciłem się z pytaniami o kontrole do strażaków.
Wydano 26 decyzji administracyjnych, nałożono 27 mandatów. Stwierdzono 391 nieprawidłowości w tym problemy z gaśnicami czy instalacjami wodociągowymi i hydrantami. Najwięcej, bo 66 nieprawidłowości dotyczyło zastawianych dróg ewakuacyjnych lub drożności z uwagi na składowanie materiałów. W wielu marketach zauważono brak okresowych przeglądów poszczególnych instalacji.
