
Choć nowa generacja – wbrew współczesnym trendom – jest krótsza (mierzy 4,6 metra, czyli o 5 milimetrów mniej, niż do tej pory), to w przypadku wymiarów wewnętrznych mamy do czynienia z naprawdę zauważalną poprawą stanu rzeczy. Zwiększyły się rozstaw osi (o 30 milimetrów, teraz wynosi 2690 milimetrów) i szerokość (o 10 mm, do 1885 milimetrów), w efekcie zapewniając znacznie więcej miejsca pasażerom.
Stylistyka? Rzeczowa, spokojna. Projektanci znów pamiętali, że RAV4 ma być przede wszystkim rozsądnym pojazdem rodzinnym. Jeżeli wodotryski wizualne są dla ciebie ważniejsze, niż aspekty praktyczne, wyjeżdżasz z salonu mniejszym modelem C-HR.
Firma bardzo mocno skupiła się na tym, aby nowa RAV4 była naprawdę dzielna po zjechaniu z asfaltu. Na szczęście nikt nie zaczyna mi wmawiać, że ten samochód posiadł możliwości prawdziwych terenówek, lecz ponoć w świecie SUV-ów ma oferować zupełnie nową jakość. Ma to być zasługą m. in. systemu nazywanego – bez skojarzeń prosimy – Auto LSD (Automatic Limited-Slip Differential), znanego chociażby z wielkiej Tacomy.
Na pokładzie znajdziesz najnowszą wersję systemu Toyota Safety Sense, czyli pakiet, w skład którego wchodzą m. in. system antykolizyjny PCS (reaguje nie tylko na inne pojazdy mechaniczne, lecz także rowerzystów i pieszych – również po zmroku) czy też asystent pasa ruchu LTA. Ten drugi potrafi kontrolować tor jazdy przy pomocy delikatnych korekt położenia kierownicy, również na zakrętach. To część rozwiązań, dzięki którym – jak twierdzi Toyota – nowa RAV4 jest samochodem pół-autonomicznym.
Jesteś miłośnikiem silników wysokoprężnych? A więc salony Toyoty wciąż możesz omijać szerokim łukiem – w tym SUV-ie nie znajdziesz żadnego diesla. Co z "benzynowymi tradycjonalistami"? Ci otrzymują dwulitrowy, 173-konny, motor, który może być zesparowany albo ze skrzynią manualną, albo bezstopniową przekładnią Direct Shift CVT.