
Wina pana Lucjana nie budzi wątpliwości – tak, to on był sprawcą kradzieży roweru górskiego w 2008 r. Prokuratura zgromadziła wszystkie niezbędne dowody. Ale gdy okazało się, że poczytalność pana Lucjana budzi istotne wątpliwości, prokuratura wniosła o umorzenie postępowania karnego i zastosowanie środka zabezpieczającego w postaci umieszczenia w zakładzie zamkniętym.
Badania podejrzanego mogłyby dużo wnieść, bo być może byłaby informacja co do okoliczności popełnienia tej kradzieży i być może również co do jej motywów, które nim kierowały. (…) To, że opiniowany podaje, że kazano mu ukraść ten rower może świadczyć o jakiś stanach urojeniowych, ale bez bezpośredniego badania nie mogę stwierdzić czy tak faktycznie jest, co nie wyklucza, że może tak być.
Sąd uznał, że to jedyne słuszne rozwiązane. Na wolności bowiem pan Lucjan mógłby się dopuścić ponownie zarzucanego mu czynu. "Czyn był szkodliwy społecznie w znacznym stopniu. Godził on w podstawowe dobro chronione – cudzą własność" – brzmi fragment uzasadnienia wyroku w sprawie pana Lucjana.
Czas przebywania pana Lucjana w zakładzie zamkniętym dwukrotnie przekroczył ustawowe zagrożenie karą pozbawienia wolności za czyn z art. 278 § 1 k.k (do pięciu lat). Tak długi okres stosowania tego środka, w odniesieniu do kradzieży roweru o wartości 400 zł, był niewątpliwie niewspółmierny do popełnionego czynu. (...)
Rzecznik wnosi o umorzenie sprawy pana Lucjana, bo zarzucany mu czyn przestał być przestępstwem, a stał się wykroczeniem (w przypadku wykroczenia sąd nie może orzec środka zabezpieczającego w postaci umieszczenia w szpitalu psychiatrycznym).
RPO we współpracy z Rzecznikiem Praw Pacjenta regularnie odwiedza zakłady zamknięte w szpitalach psychiatrycznych i natrafia na wiele podobnych przypadków. Kontrole wykazały, że niejednokrotnie na kilkanaście lat za kraty trafiają osoby przyłapane na drobnej kradzieży.
To są dramatyczne historie. Ja się czasami wstydzę za moje państwo, że nadal takie rzeczy w XXI wieku się dzieją.
Tak było w głośnej sprawie ze Śląska. Pan Feliks Meszka w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku spędził 11 lat za to, że miał kierować groźby "pokażę ci" czy "załatwię cię" wobec sąsiadów. Osobie zdrowej groziłoby za to do 2 lat więzienia. Skuteczna była też interwencja RPO w sprawie 57-letniego pana Stanisława Belskiego, który był oskarżony o kradzież kilku paczek kawy. Mężczyzna opuścił zakład zamknięty (też w Rybniku) po 8 latach pobytu.
W rozmowie z naTemat opowiadał wtedy, jak wyglądał jego pobyt w zakładzie zamkniętym w szpitalu psychiatrycznym w Rybniku. Mówił, że przez 8 lat nikt go nawet nie zbadał, aby stwierdzić, czy faktycznie jest chory, czy nie.
Na początku zostałem umieszczony na oddziale, który nazywam "wydobywczym". Był to 9. oddział w Rybniku o wzmocnionym zabezpieczeniu. Na takie przeniesienie powinna zgodzić się Komisja Psychiatryczna ds. środków zabezpieczających. Bez zgody tej komisji sąd nie ma prawa mnie przenosić, a zostało to zrobione po cichu. Byłem tam nielegalnie przez dwa lata, a starano się tam wymusić na mnie zeznania.
Były to dla mnie najtrudniejsze lata. Panował tam więzienny reżim. Pełna, całodobowa obserwacja, kamery w każdym pomieszczeniu, drzwi automatycznie zamykane i bezwzględny personel nastawiony na stuprocentowe posłuszeństwo. Trzy razy dziennie podawano mi środki psychoaktywne. Czytaj więcej
Jak w ogóle się znalazł w takim miejscu? Pan Krystian był inspektorem nadzoru budowlanego i - jak twierdził - natrafił na dowody afery przetargowej. Niedługo potem został oskarżony o kierowanie gróźb karalnych wobec mieszkańca sąsiedniej wsi. – Wszystko odbyło się bez świadków i dowodów (...). Załatwiono mnie w ten sposób, że biegli sądowi, bez badania stwierdzili, że jestem chorym urojeniowcem – opowiadał Krystian Broll.
– Po tym, jak uznano mnie za wariata, sąd przychylił się do wniosku prokuratury, biegłych sądowych i nawet mojego obrońcy z urzędu, by skierować mnie do zakładu – mówił nam pan Krystian. Gdy udzielał wywiadu naTemat, miał 72 lata. Po 8 latach w psychiatryku wrócił do swojego domu splądrowanego i zniszczonego przez złodziei.
Oddziały detencyjne, gdzie kierowane są osoby na podstawie decyzji sądu, funkcjonują w sumie w 24 szpitalach. Jednym z największych takich szpitali jest właśnie ten w Rybniku – ma ok. 250 łóżek dla detentów. W sumie w całym kraju na tego typu oddziałach przebywa ponad 2 tys. osób. Wielu z nich to osoby wręcz zapomniane – takie, których pobyt jest przedłużany od ponad 5 lat.