
Współcześni dziennikarze ekscytują się możliwościami sztucznej inteligencji (AI) tak, jak ich koledzy z początków XX wieku, opisujący fakt, że bracia Wright jako pierwsi ludzie w historii oderwali się od ziemi. Czy media, dające się ponieść wizjom roztaczanym przez branżę IT oraz pracujących na jej rzecz specjalistów ds. marketingu, nie powinny nieco ochłonąć? Sprawdźmy, czy nieco nie przesadzamy w stwierdzaniu, że już dziś maszyny przewyższają intelektualnie człowieka w każdej dziedzinie.
Skoro o Elonie Musku mowa, przypomina mi się pierwsze zetknięcie z Teslą Model S, wyekwipowaną w najbardziej zaawansowane opcje z zakresu jazdy autonomicznej. Za kierownicą tego wozu spędziłem trzy dni, naprawdę intensywnie testując to, na ile mogę zaufać komputerowi i oddać mu kierownicę, aby nie doszło do sytuacji groźniejszej, niż niedawne wydarzenie w Las Vegas, gdzie autonomiczny samochód potrącił... robota.
Czy bliski jest dzień, w którym sztuczna inteligencja na dobre zagości w lotnictwie? Przecież giganci tacy, jak chociażby Boeing, od dłuższego czasu pracują nad konstrukcjami, w których na pytanie "czy leci z nami pilot" padałaby przecząca odpowiedź. Z jednej strony technologie AI od lat są wprowadzane do awiacji, wspierając działanie coraz sprawniej radzących sobie autopilotów, zarazem – tutaj główny argument zwolenników nowoczesnych rozwiązań – zwiększając bezpieczeństwo podróży.
Na pewno sztuczna inteligencja w wymiernym stopniu ułatwia nam życie i będzie to robić w coraz większym stopniu. Owszem, tego rodzaju rozwiązania są już wielomiliardowym biznesem, wkroczyły do tak rentownych dziedzin, jak big data, a informatycy coraz lepiej potrafią wykorzystywać uczenie maszynowe chociażby pod kątem wykrywania podejrzanych zachowań aplikacji i aktywności w sieci. Jednak nie dajmy się zwieść zbyt wielkim okrzykom zachwytu – dzień, w którym AI stanie się naprawdę dominującą siłą w świecie technologii, jest bardziej odległy, niż może się wydawać.
