Kaja Godek, znana twarz polskiego ruchu pro-life, ogłosiła podczas konferencji prasowej w Sejmie swój start w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Godek dołączyła do tzw. koalicji narodowo-wolnościowej. Wygląda więc na to, że PiS po prawej stronie wyrasta antyunijna konkurencja.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
– Unia Europejska, do której wchodziliśmy, już nie istnieje. Zapowiedzi, że Bruksela nie będzie wtrącać się w sprawy tzw. światopoglądowe, nie zostały zrealizowane – tak motywowała swój start w eurowyborach liderka ruchu pro-life.
Dostało się także Prawu i Sprawiedliwości. – PiS w sprytny sposób blokuje ochronę życia – bierze na listy proliferów, a potem nie pozwala im działać. Głos na PiS to głos za aborcją – komentowała.
Jej zdaniem PiS wiernie wypełnia polecenia Brukseli. – Poświęca polskie interesy, poświęca życie polskich dzieci na rzecz dobrych stosunków z europejską lewicą – oceniła Kaja Godek. Wcześniej pojawiły się doniesienia o starcie w ramach "narodowo-wolnościowego" bloku takich polityków jak Liroy, Grzegorz Braun czy Janusz Korwin-Mikke.
Oznaczać to może poważną konkurencję w ramach zjednoczonej skrajnej prawicy dla PiS i podział prawej części sceny politycznej na dwa konkurujące ze sobą bloki.
Kaja Godek jest członkiem zarządu Fundacji Życie i Rodzina. Była pełnomocnikiem Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej "Stop Aborcji" oraz "Zatrzymaj Aborcję". Jest matką trojga dzieci, w tym jednego z zespołem Downa.