Piotr Gliński wyjaśnił, o co tak naprawdę chodzi w sporze o ECS.
Piotr Gliński wyjaśnił, o co tak naprawdę chodzi w sporze o ECS. Fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta
Reklama.
Jak wielokrotnie informowaliśmy w naTemat.pl, Piotr Gliński najpierw obiecał Europejskiemu Centrum Solidarności 7 mln zł z budżetu państwa, po czym wycofał się i teraz mówi o przekazaniu jedynie czterech milionów. O ile wicepremier w ogóle zechce mówić na ten temat, bo zapytany przez dziennikarza RMF FM o dotację, zwyczajnie obraził się i uciekł ze studia.
Porozumienie w sprawie finansowania ECS miało przynieść spotkanie władz Gdańska z przedstawicielami Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, do którego doszło we wtorek. Po jego zakończeniu gdańska komisarz Aleksandra Dulkiewicz poinformowała, że Prawo i Sprawiedliwość postawiło jej miastu "twarde warunki" i pojawiło się zagrożenie przejęcia ECS przez obóz "dobrej zmiany".
"Intencją Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie jest przejęcie Europejskiego Centrum Solidarności" – zapewnił jednak w środę Piotr Gliński. Po czym dodał argument, który zdaje się wyjaśniać, co wzbudziło obawy władz Gdańska.

"Naszym celem jest przywrócenie ECS – zgodnie z jego misją – wszystkim spadkobiercom idei 'Solidarności'. Proponujemy m. in. utworzenie Działu im. Anny Walentynowicz" – stwierdził wymownie szef MKiDN.
Wygląda więc na to, że PiS chce w ECS – autorskim dziele zamordowanego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza – prowadzić własną narrację na temat przemian ustrojowych. Można się spodziewać, że dział Anny Walentynowicz miałby stać się tylko jedną z kilku nowych ekspozycji.