Mamy kolejny medal w Londynie! Tym razem brązowy, w windsurfingu, w klasie RS:X. Przemysław Miarczyński fantastycznie zaprezentował się w ostatnim, podwójnie punktowanym wyścigu. Rzutem na taśmę zepchnął z podium Niemca. Emocje były wielkie.
To był wyścig o wszystko. O być albo nie być na podium. Polak startował z czwartej pozycji po dotychczasowych wyścigach. A tu ten ostatni, punktowany podwójnie. Miarczyński musiał być trzy pozycje przed Niemcem, by wspiąć się na podium. By zdobyć brązowy medal. Udało się.
Mistrz silnych wiatrów
Zadzwoniłem przed wyścigiem do Jerzego Mieńkowskiego z Polskiego Związku Żeglarskiego. Mówił mi, że Miarczyński ma szanse, ale bardzo ważne będą warunki atmosferyczne w Weymouth. - Patrzyłem wczoraj na prognozę pogody i widziałem, że ma być silny wiatr. To dobrze, bo Przemek jest silny i w takich warunkach potrafi żeglować. Może to odrobić. Gdyby wiało lekko, dużo bardziej bym się o niego bał - tłumaczył Mieńkowski.
I rzeczywiście, wiało na trasie mocno. A wyścig już na początku ułożył się po naszej myśli. Polak plasował się między czwartym a szóstym miejscem, Niemiec był dziewiąty. - Skuś baba na dziada - mówili pod adresem rywala komentatorzy. I skusił, przegrał medal z Polakiem.
Dwóch jest, jechać mógł jeden
W klasie RS:X mamy kłopot bogactwa. Dwaj wybitni zawodnicy, oprócz Przemysława Miarczyńskiego jeszcze Piotr Myszka. Obaj zdobywali medale najważniejszych imprez. Ale na igrzyska mógł pojechać tylko jeden z nich. Wybrano Miarczyńskiego. To on był lepszy według kryteriów, które stworzył związek. I które były bardzo kontrowersyjne.
Myszka miał świadomość, że przegrał swoje marzenia. Na początku narzekał, dziś relacje między oboma panami są już znakomite. Do 27 lipca razem trenowali w Weymouth. Działacze związku, z którymi rozmawiałem rano, śmiali się, mówili, że Miarczyński miał najlepszego sparingpartnera świata. Być może po części dzięki temu mamy ten medal.
Miarczyński o celach przed igrzyskami:
Miarczyński mieszka w Sopocie i trenuje w tamtejszym klubie. Ma żonę i dwójkę dzieci. Gdy tylko ma czas, idzie grać w squasha. To go z jednej strony relaksuje, z drugiej - wyrabia kondycję, która przydaje mu się również na wodzie.
Taniec nie jest pasją
Wziął udział w jednej z edycji "Tańca z gwiazdami". Odpadł szybko, już po drugim odcinku. - Czy taniec jest jego pasją? Z tego co wiem, to chyba nie. On chyba nie jest zachwycony, że brał w tym udział - śmieje się Mieńkowski.
Niestety, windsurfingu nie będzie na następnych igrzyskach, w Rio de Janeiro. Miarczyński się jednak tym nie przejmuje. Już myśli o tym, jak byłoby pięknie, gdyby za 4 lata wystartował w nowej konkurencji - kiteboardingu.