Wczoraj poznała go cała Polska. Zobaczyła, że jest ktoś taki jak Damian Janikowski, zapaśnik. Wygląda jak gladiator i tak samo walczy. W wielkim stylu sięgnął po brązowy medal. Dzień po sukcesie porozmawialiśmy z Damianem. O zapasach, MMA i łzach.
W autobusie, gdy wracałem wczoraj z pracy, ludzie mówili o tobie. Z uznaniem. Cieszysz się, że o zapasach i Damianie Janikowskim zrobiło się głośno?
To coś wspaniałego. Mało kto wie, jak to jest piękny sport. I zarazem trudny, bo wymaga ciężkiego treningu i wielu wyrzeczeń. A my jeszcze w dodatku nie zdobyliśmy na igrzyskach od 16 lat męskiego medalu. Może teraz coś ruszy, po tym moim sukcesie. Bardzo na to liczę.
Aleksander Karelin, kojarzysz?
Jasne, to chyba najlepszy zapaśnik w historii.
Powiedział "Przeglądowi Sportowemu", że powinieneś poczekać z przejściem do MMA. Bo w zapasach możesz jeszcze bardzo wiele osiągnąć.
Fajnie, że taki ktoś mówi takie rzeczy. Brązowy medal, który zdobyłem, wiele dla mnie znaczy i jeszcze bardziej motywuje mnie do działania. Za cztery lata chcę być w Rio de Janeiro i tam już powalczyć o złoto. A MMA? Myślę ostatnio o tym, ale w tej chwili sądzę, że to może sobie jeszcze poczekać. Jestem młodym zapaśnikiem, żądnym kolejnych sukcesów. I niech tak pozostanie.
Wczoraj w redakcji wszyscy z zapartym tchem śledziliśmy twoje walki. Mam takie wrażenie, że dla ciebie ważne jest nie tylko to, by wygrać. Że liczy się też styl, efektowne zwycięstwo.
To masz mylne wrażenie (śmiech). Chodzi o to, by wygrać i awansować dalej. By być skupionym i nie robić błędu. Styl tak naprawdę nie ma znaczenia. Ale słyszałem, że ludziom wczorajsze walki się podobały. To miłe, dzięki.
W półfinale byłeś bardzo blisko. Czego zabrakło pod koniec drugiej rundy?
Przede wszystkim Egipcjanin był bardzo mocny. Pokazał na co go stać, wytrzymał.
W trzeciej rundzie wybrałeś obronę. Stwierdziłeś, że łatwiej będzie wytrzymać parter niż rzucić rywala. Czemu?
Byłem zmęczony. Jednocześnie myślałem, że on jest jeszcze bardziej padnięty. Sądziłem, że się wybronię.
Gdybyś tę walkę rozgrywał jeszcze raz, wybrałbyś inaczej?
(chwila zastanowienia) Chyba tak. Wtedy wybrałbym atak.
Wzruszyłem się. Tak po prostu. Ja, twardy chłop, uwielbiający walczyć. Pomyślałem sobie wtedy o tych wszystkich wyrzeczeniach. O tej ciężkiej pracy, którą wykonywałem latami, a nie zawsze w pełni ją doceniano. Teraz doceniono. I to bardzo.
Damian Janikowski, wywiad i łzy:
To był najważniejszy dzień twojego życia?
Jasne, że tak! Gdybym nawet został mistrzem świata, to takie złoto i tak ceniłbym mniej niż brąz na igrzyskach. Bo to jest naprawdę impreza szczególna, jedyna w swoim rodzaju. Jestem na niej po raz pierwszy i to właśnie czuję.
Przed walką o brąz podobno położyłeś się i słuchałeś muzyki. Zdradzisz nam czego?
Jasne. Jest taka płyta, "Drużyna mistrzów", generalnie polski rap. Tego właśnie słuchałem, zmotywowało mnie. Polecam, też sobie przesłuchaj.
Tego słuchał Janikowski przed walką o brąz:
Jak wygląda dzień po sukcesie? Ciężko wrócić na ziemię?
Ja nie jestem człowiekiem, któremu by teraz nagle odwaliło. Teraz, jak zadzwoniłeś, właśnie czekam na znajomych. Zaraz będą, oprowadzę ich, chcę pokazać im wioskę.
Zaraz po dekoracji mówiłeś, że idziesz imprezować.
Jakiejś wielkiej zabawy nie było (śmiech). Siedzieliśmy w gronie znajomych i … rozmawialiśmy. Do późnej nocy. Bo gdybym się wcześniej położył, to bym pewnie nie zasnął.
MMA? Myślę ostatnio o tym, ale w tej chwili sądzę, że to może sobie jeszcze poczekać. Jestem młodym zapaśnikiem, żądnym kolejnych sukcesów. I niech tak pozostanie.
Janikowski,
o łzach:
Wzruszyłem się. Tak po prostu. Ja, twardy chłop, uwielbiający walczyć. Pomyślałem sobie wtedy o tych wszystkich wyrzeczeniach. O tej ciężkiej pracy, którą wykonywałem latami, a nie zawsze w pełni ją doceniano. Teraz doceniono. I to bardzo.