Decyzja miała zapaść wtedy, gdy w mediach głośno było o sprawie taśm Kaczyńskiego, o zeznaniach Geralda Birgfellnera oraz o tym, że prezes PiS pofatygował się na rozmowę do Zbigniewa Ziobry. To zaledwie 10 dni przed konwencją PiS uznano, że Jarosław Kaczyński ogłosi, iż program 500+ obejmie każde dziecko – ustalił "Fakt".
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Do soboty przedstawiciele rządu głosili, że na rozszerzenie programu "Rodzina 500+" pieniędzy nie ma. Według ustaleń tabloidu, tuż przed konwencją PiS Jarosław Kaczyński miał się spotkać z premierem Mateuszem Morawieckim i zakomunikować mu, że pieniądze na 500+ na każde dziecko "muszą być".
– Potem była narada w ścisłym gronie zaufanych premiera, ale bez minister rodziny Elżbiety Rafalskiej. Wyliczano to praktycznie po nocach – wyjawił "Faktowi" polityk PiS znający kulisy niespodziewanej decyzji. Według jego informacji Jarosław Kaczyński przekonywał, że dla PiS wybory europejskie to gra o wszystko – jeśli obóz "dobrej zmiany" je przegra, to jesienią zadziała prawo serii i PiS może się pakować.
Nowe druki wniosków o 500+
Portal money.pl, powołując się na źródła w resorcie rodziny, pracy i polityki społecznej, pisze, że Jarosław Kaczyński swoją decyzją sprawił ministerstwu oraz Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych niemały kłopot. Czasu do 1 lipca, kiedy to 500+ ma już przysługiwać na każde dziecko, pozostało niewiele.
W resorcie w najbliższych dniach powinna zapaść decyzja, czy świadczenie będzie przyznane automatycznie, czy wciąż będą obowiązywać wnioski. Według informacji portalu, ministerstwo skłania się ku stworzeniu uproszczonego formularza, z którego zniknęłyby rubryki dotyczące zarobków rodziców. W tej chwili 500+ na pierwsze dziecko przysługuje pod warunkiem spełnienia kryteriów dochodowych.