- W skoku próbnym pomyślałem, że może już lepiej jak spadnę z progu, niż jak mam znowu odbić się za wcześnie. Trochę mnie wykręciło. Pomyślałem, że nie mam szans. A tu nagle 213 metrów. Zostałem w szoku - powiedział w wywiadzie Piotr Żyła o swoim skoku, z serii próbnej w Vikersund. Już w samym konkursie drużynowym pobił rekord Polski, skacząc 232,5 metra. Piotrek został w szoku? My w nim byliśmy. W nie mniejszym gdy dowiedzieliśmy się jak autor nowego rekordu opowiada o tym jak do tego doszło. A właściwie jak jego wypowiedź komentują inni...
- Leciałem i tak sobie myślę, że nic z tego nie będzie - opowiadał w wywiadzie Piotr Żyła. Nasz reprezentant tak sobie leciał i myślał. Leciał długo więc i czasu miał sporo. No i wymyślił całkiem ciekawe porównanie. - Miałem takie wrażenie, że ktoś mnie za pupę złapał, narty podeszły, ale przyjemnie się leciało - wyjaśniał w wypowiedzi dla telewizji członek reprezentacji Polski w skokach narciarskich.
Kiedy sobie dalej tak leciał, myślał to sobie też coś wypatrzył - Patrzę sobie, a tam ostatnia czerwona linia się zbliża, rzuciło mnie jeszcze na te 232, ale nawet telemarkiem udało mi się wylądować - powiedział w wywiadzie nowy rekordzista Polski Piotr Żyła, jedna z naszych nadziei w sportach zimowych. Ale zanim jeszcze wylądował to Piotrek wpadł na pomysł - Miałem taki pomysł, żeby jednak telemarkiem nie lądować, ale nie jest to na tej skoczni tak daleko, więc zrobiłem telemark - powiedział nasz zawodnik. Na szczęście, nie każdy pomysł Piotrek Żyła chce realizować. A skoro jesteśmy już przy pomysłach, to Piotrek w swojej wypowiedzi nawiązał do jeszcze jednego - Rozmawialiśmy tak sobie z Maćkiem i powiedział mi, żebym przejechał sobie aktywnie i później zaczął odbicie - mówił w wywiadzie. No i Piotr Żyła posłuchał. Tak sobie aktywnie jeździł, później się odbijał i w niedzielę w Vikersund co skok bił swój życiowy rekord. Aż pobił ten całej Polski.
Ale te wyżej wspomniane to nie są jedyne wypowiedzi naszego zawodnika które wzbudzają zainteresowanie. Zanim jeszcze pobił nowy rekord Polski, zasłynął z czego innego. Piotr Żyła w wypowiedzi po skoku w Zakopanem, zapytany przez niezmordowanego Bartosza Hellera (… z godną podziwu wytrwałością, od lat pyta prawie na każdych zawodach - panie Adamie/ Piotrku/ Kamilu - "jak pan ocenia swój skok?") o to jak zamierza podziękować Martinowi Kochowi za to, że ten zepsuł swój skok, nasz zawodnik wypalił - Chyba mu flaszkę postawię - tego nie spodziewał się nawet wspomniany wcześniej weteran. - Musimy kończyć tą rozmowę - odpowiedział z uśmiechem. A Żyła stał się prawdziwym ulubieńcem kibiców.
- Mistrz skoczni i mistrz wywiadów - przeczytałem jeden z wielu, podobnych do tego komentarzy na skijumping.pl pod krótkim wywiadem z Piotrem Żyłą. I może niektórych tym zdziwię, ale zgadzam się z tym stwierdzeniem. Tzn. po części... Zgodzę się z tą drugą. Mistrzami skoków dla mnie póki co są Małysz i Stoch. Żyła to jak na razie przyzwoity zawodnik i rekordzista Polski. Ale w samych skokach poza tym znaczy jeszcze niewiele. Mistrz wywiadów? Powiem kolokwialnie, w prosty sposób, zupełnie jak Piotrek - chłopak po prostu ma coś w sobie. I dla mnie jest swego rodzaju mistrzem.
Całą rozmowę z Piotrem Żyłą znajdziecie tutaj. Żyła wypowiada się w sposób bardzo prosty (dla niektórych zbyt prosty), ale jakoś mnie to nie rusza. Nie rani to mojego wysublimowanego gustu, który na słowo flaszka nie wie co ma ze sobą zrobić - śmiać się czy płakać. Sztuka wypowiedzi sztuką, ale Piotr Żyła ma przede wszystkim dobrze skakać, a nie sypać cytatami z Gombrowicza. A tak na marginesie to jak już się wypowie to jest szczery. Nie zanudza, przynajmniej ostatnio, tradycyjnym "to był zły/dobry skok". Porównania Piotra Żyły w wywiadach może i nie są wyszukane, może i nie mają głębi, ale przynajmniej są... jego. W całej okazałości prezentują nam tego chłopaka takim jaki jest. Bezpretensjonalny, szczery i przede wszystkim zawsze uśmiechnięty.
Oczywiście zamiast mówić o flaszce można wciskać wszystkim kit, jakim to się nie jest świętym i jak to się czasem wypije piwko czy dwa, a wszyscy się czepiają. Potem z mistrza świata juniorów można też stać się pośmiewiskiem dla całej Polski (Mateusz Rutkowski - red.).Co jeszcze można? Przeprowadzać "profesjonalnie" analizy każdego konkursu, nie przepuszczając ani jednej okazji żeby znaleźć się w studiu telewizyjnym, a potem jeszcze nam naobiecywać, że teraz to już na pewno będzie lepiej. I w ogóle to jesteśmy zadowoleni z tego siódmego miejsca, bo to przecież... dobre skoki były. (A. Tajner - red.)
- Zdecydowanie jeśli chodzi o Żyłę to to co mówi wzbudza uśmiech. Nawet w porównaniu z innymi skoczkami jego wypowiedzi są słabej jakości, ale sam się jakoś bezwarunkowo uśmiecham - powiedział mi, zagadany o to w trakcie pisania artykułu, redakcyjny kolega - Kuba Radomski.
Tylko jest różnica między śmiechem, a uśmiechem. Można się uśmiechnąć, pomyśleć - sympatyczny, fajny chłopak, albo zwyczajnie kogoś wyśmiewać. W przypadku Piotra Żyły opinie na jego temat są podzielone. Na jednym z forów przeczytałem nawet, że zawodnik jest... niegodny reprezentowania Polski. No i szczerze powiem, że tylko na to czekałem. W ogóle to nieźle na "orzełka" trzeba zapracować. Nie można popełnić żadnego błędu, najmniejszego. Nie możesz jako 18-letni chłopak popełnić tzw. błędu młodości, bo już nigdy nie zagrasz. A jeśli już grasz to powinno być ci tak głupio, że aż ci się odechce (Łukasz Piszczek - red.). Reprezentancie nie wolno też ci być szczerym, ba nie wolno ci nawet zażartować. Piotrze - przecież po skoku w Zakopanem miałeś powiedzieć tylko - Yyy to był niezły skok, cieszę się, że wejdę do drugiej serii…
Skąd taki tytuł artykułu? Absolutnie nie chcę tutaj sugerować, że na wypowiedziach Piotra Żyły powinniśmy się wzorować. Przynajmniej ich konstrukcja i jakość pozostawiają bardzo wiele do życzenia. Jest natomiast jeden aspekt, który moim zdaniem naśladować chyba jednak warto - szczerość.
Po prostu Piotr Żyła jest taki jaki jest i przed kamerą nikogo nie stara się udawać. A przy tym wzbudza uśmiech i sympatię, szczerą, przynajmniej u mnie...
Reklama.
Piotr Żyła
o rekordowym skoku
Miałem takie wrażenie, że ktoś mnie za pupę złapał, narty podeszły, ale przyjemnie się leciało