Internauci nadal żywo komentują wystąpienie prezydenta Andrzeja Dudy, który 31 marca podczas uroczystości nadania nowego sztandaru Pułkowi Reprezentacyjnemu Wojska Polskiego, zaczął wspominać katastrofę smoleńską. "Co to było?", "ale faza", "czy to fotomontaż z okazji prima aprilis?" - piszą użytkownicy Twittera. O to, co w wystąpieniu głowy państwa poszło nie tak, pytamy dwoje ekspertów od wizerunku - Darię Domaradzką-Guzik i dr Mirosława Oczkosia.
Na Twitterze krąży nieco ponad minutowy fragment wystąpienia prezydenta. Andrzej Duda z okazji uroczystości wojskowej wrócił myślami do katastrofy smoleńskiej. Wspominał kwietniowe dni i powtarzał, że jest wzruszony. Wśród komentarzy w internecie pojawiają się pozytywne oceny przemowy, ale dominuje krytyka.
Internauci zarzucają Dudzie, że jego zachowanie było pełne fałszywych emocji, a prezydent raczej odegrał niż wygłosił wystąpienie. Czy w tych zarzutach jest tylko polityczna niechęć, czy przemowa prezydenta faktycznie nie należała do udanych? Zapytaliśmy o to ekspertów od wizerunku: Darię Domaradzką-Guzik, instruktora wystąpień publicznych i wykładowczynię akademicką, oraz dr. Mirosława Oczkosia, szkoleniowca i właściciela firmy doradczej Oczkoś Perfect Image.
Domaradzka-Guzik: Prezydent nałożył maskę, która nie pasuje do okoliczności
Według Darii Domaradzkiej-Guzik ten fragment wystąpienia prezydenta jest bardzo niespójny, co dostrzegło wielu internautów. – Laik nie przeprowadzi skomplikowanej analizy, po prostu poczuje, że coś tu nie gra – mówi ekspertka. Tłumaczy, że niespójność pojawia się, gdy porównujemy to, co Andrzej Duda mówi, z tym, jak o tym mówi.
– Przede wszystkim ktoś, kto jest wzruszony, nie powtarza, że jest wzruszony. To się po prostu dzieje. Poza tym prawdziwe wzruszenie zawsze odbiera głos. Automatycznie wchodzimy wtedy na bardzo wysokie tony. Gardło nam się zaciska. Niektórzy nagle dostają chrypki, inni zaczynają się jąkać. W wystąpieniu prezydenta Andrzeja Dudy tego nie widać. Wręcz przeciwnie: bardzo dobrze kontroluje głos, moduluje, robi długie pauzy i głośno nabiera powietrza. W pewnym momencie wręcz krzyczy - tłumaczy ekspertka.
Według niej wystąpienie głowy państwa jest bardzo dobrze zagrane, ale zupełnie niedopasowane do sytuacji, co sprawia wrażenie sztuczności. – Ktoś, kto jest naprawdę wzruszony, często mruga oczami, by zatrzymać łzy napływające do oczu. W przypadku prezydenta mamy do czynienia ze spokojnym spojrzeniem, sprawnie przenoszonym na kolejne sektory publiczności – mówi Domaradzka-Guzik.
Dodaje, że tak niespójne wystąpienia to poważny błąd wizerunkowy. – Każda nieszczerość powoduje negatywny odbiór. Prezydent Andrzej Duda strzela sobie w stopę. Naraża się na śmieszność i utratę wiarygodności – ostrzega. Jej zdaniem głowa państwa podczas wystąpień publicznych często nakłada maski - tym razem wybrał taką, która ewidentnie nie pasuje do okoliczności.
– Gdyby pan prezydent spróbował być bardziej naturalny, to lepiej by na tym wyszedł. Nie udając, byłby dziesięć razy bardziej wiarygodny – mówi Daria Domaradzka-Guzik.
Dr Oczkoś: To kiepski teatr. Prezydent Andrzej Duda zagrał sam siebie
– To kiepski teatr. Pan prezydent wymyślił sobie, że będzie emocjonalny i wzruszony, ale ciało odmówiło mu współpracy – ocenia ekspert.
– Przy okazji uroczystości wojskowej prezydent chciał się uwiarygodnić się przed swoim elektoratem jako człowiek, który był blisko katastrofy smoleńskiej. To dlatego odwołał się do pani generałowej. Jednak mowa ciała zepsuła efekt, który chciał osiągnąć – opisuje dr Mirosław Oczkoś.
Ekspert zwraca uwagę, że Andrzej Duda nie wiedział, co zrobić z rękami. – Zaczął od złożenia dłoni w “koszyczek”, potem coś zaczęło mu przeszkadzać, więc umieścił jedną rękę na mikrofonie, a drugą opuścił po boku, a skończył ułożeniem w dłoni w wyćwiczony gest, tzw. poziomą piramidkę. A to wszystko w kilkadziesiąt sekund – tłumaczy Mirosław Oczkoś.
Według specjalisty od wizerunku prezydent od dawna ma tendencję do nadmimiczności (nadmiernej ekspresji), co było szczególnie widoczne w analizowanym fragmencie wystąpienia.
– Wzruszenie, zawieszenie głosu, dramatyczne pauzy – to świetnie zagraliby aktorzy takiego kalibru jak Krystyna Janda lub Janusz Gajos. Prezydent nie jest aktorem, więc jego wysiłki wyglądały sztucznie, a momentami nawet komicznie – ocenia Oczkoś.
W jego opinii prezydent może przenosić na swoje obecne wystąpienia wiecowe nawyki, które okazały się skuteczne podczas kampanii prezydenckiej. Tymczasem – zaznacza – między zachowaniem kandydata a prezydenta powinna być różnica.
– Andrzej Duda zagrał sam siebie. Mam wrażenie, że polubił swoje występy, ale niekoniecznie z wzajemnością. Gra rolę prezydenta, zamiast nim być. W Hollywood mówi się, że mniej znaczy więcej. To dotyczy również występów głowy państwa. Gdyby w jego przemowach było mniej patosu, nerwowości, krzyku i emfazy, byłby odbierany jako bardziej wiarygodny – ocenia dr Mirosław Oczkoś.
"Ja się cały czas czegoś uczę"
To nie pierwszy raz, gdy wystąpienie prezydenta Andrzeja Dudy jest krytykowane ze względu na formę. W listopadzie 2017 roku w Rzeszowie podczas spotkania ze studentami głowa państwa przekonywała, że nieustannie się uczy. Wystąpienie zrobiło furorę kilka miesięcy później, gdy Andrzej Duda został nominowany do Srebrnych Ust Trójki. Internauci zwracali wówczas uwagę na niecodzienną mimikę i gestykulację Andrzeja Dudy. – Pana prezydenta zawiodła gestykulacja – komentował w rozmowie z naTemat ekspert ds. wizerunku Maurycy Seweryn.