Niedawne teatralne przemówienie przed Grobem Nieznanego Żołnierza nie wszystkim się spodobało, ale w 9. rocznicę katastrofy smoleńskiej prezydent Andrzej Duda postanowił kontynuować ten styl. Podczas wiecu PiS na Krakowskim Przedmieściu przemawiał z takim patosem, że momentami wypadał... komicznie.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
– Gdy zamknie się oczy, to widzi się morze... zniczy. I ludzie... zbolali... złamani... – mówił Andrzej Duda, co chwila przerywając i patrząc w dal zamyślonym wzrokiem. – Minęło dziewięć lat, a ból cały czas jest – przemawiał dalej, przybierając zbolałe miny.
– Każdy, kto tutaj był w tamtych dniach, czuł nieprawdopodobny ładunek bólu. Ten ból jest odczuwalny w Pałacu Prezydenckim do dzisiaj. Minęło 9 lat, a ja cały czas, kiedy zamknę oczy, widzę tę salę na parterze Pałacu Prezydenckiego, gdzie stały wtedy trumny naszych przyjaciół – dodał.
Andrzej Duda przez cały czas sugestywnie podnosił i zawieszał głos. Przerwy pomiędzy kolejnymi zdaniami trwały dobre kilka sekund. Poza tym, przemówienie nacechowane było licznymi pompatycznymi stwierdzeniami. Trudno te oratorskie wyczyny opisać słowami, więc zachęcamy, byście zobaczyli to sami. Prezydencka mowa zaczyna się od 25. minuty poniższego nagrania:
Przed Andrzejem Dudą przemawiał Jarosław Kaczyński. Prezes PiS po raz pierwszy tak ciepło wyrażał się o obecnym prezydencie w kontekście katastrofy smoleńskiej. Porównał go nawet do swojego zmarłego brata bliźniaka.
Poprzednio Andrzej Duda wypowiedział się w podobnie teatralny sposób o Smoleńsku przed ponad tygodniem. Eksperci mowy ciała ocenili tamto przemówienie jednoznacznie w rozmowie z naTemat. "Kiepski teatr, ciało odmówiło współpracy" – powiedział jeden z nich Annie Dryjańskiej. Prezydenta ostro skrytykował też Marcin Dubieniecki – były mąż Marty Kaczyńskiej, który uczestniczył w organizacji pogrzebu Marii i Lecha Kaczyńskich.