
Problem znamy wszyscy, widzimy w praktycznie każdym filmie i serialu. Piękni, lśniący, muskularni, szczupli, wysocy i dobrze ubrani. Zazdrościmy im, chcemy być jak oni, szukamy takich partnerów... Gdzie kończy się fascynacja, a zaczyna niezdrowa zawiść?
REKLAMA
Pojawia się półnagi Brad Pitt. Jego tors, całkowicie wysmarowany oliwką lśni ponętnie w świetle studia nagraniowego w Hollywood. My z piwem i wywalonym brzuchem leżymy na łóżku i usilnie próbujemy napiąć resztki mięśni, które zostały nam sprzed kilku lat, kiedy to na chwilę zainteresowaliśmy się sportem.
Później pojawia się Angelina Jolie, która biegnąc przez las zupełnie nie przejmuje się swoim okazałym biustem opiętym obcisłym strojem. Dziewczyny okrywają się szczelniej kocem lub idą na papierosa. W tym momencie Angelina to ich największy wróg.
– Zazdrość jest zupełnie naturalna – uważa psycholożka Maria Rotkiel. – Obraz, który wyłania się nam z telewizji to jeden procent ludzkości, poddany dodatkowo retuszowi – dodaje.
Nie pozwól dziecku zbyt długo siedzieć przed telewizorem. Przeczytaj dlaczego.
Trudno nie zgodzić się z ekspertką. Gwiazdy bez makijaży, piękni aktorzy bez specjalnego oświetlenia, piosenkarze bez Photoshopa – żadne z nich nie wygląda tak jak pragną tego edytorzy gazet, producenci filmów i programów oraz oni sami.
Trudno nie zgodzić się z ekspertką. Gwiazdy bez makijaży, piękni aktorzy bez specjalnego oświetlenia, piosenkarze bez Photoshopa – żadne z nich nie wygląda tak jak pragną tego edytorzy gazet, producenci filmów i programów oraz oni sami.
Jednak sytuacje, w których między dwojgiem związanych ze sobą ludzi dochodzi do spięcia przez piękną istotę z serialu czy filmu nie należą do najzdrowszych. Wielokrotnie słyszałem i doświadczyłem takich historii, gdy „True Blood” czy sesja w modowym magazynie powodowała spięcia między partnerami czy partnerkami.
– Pamiętajmy, że media pokazują nam wypaczony obraz i wizerunek tych osób – przypomina niby oczywistą oczywistość Rotkiel. Często zapominamy o tym truizmie, dając górę emocjom i bezmyślnej zazdrości skierowanej w konkretną, lecz nierealną, wykreowaną na potrzeby autopromocji postać.
Eric z „Czystej krwi”, Blair z „Plotkary” czy Carrie z „Seksu w wielkim mieście” nie istnieją i nigdy nie istnieli. Wyobraźnia ludzka rządzi się jednak swoimi prawami i pewnych rzeczy nie przyjmuje do wiadomości.
– Oglądając wyidealizowane obrazy nasz partner może być w stosunku do nas bardziej krytyczny, podobnie jak my w stosunku do siebie – informuje psycholożka. I tego właśnie chyba najbardziej się obawiamy, nie mając ku temu oczywiście żadnych podstaw. Bo co: ktoś nas zdradzi z Jennifer Aniston czy innym Johnnym Deepem? Takie numery zdarzają się tylko na filmach, z powyższymi gwiazdami właśnie.
Błyszczące, olśniewające swoim blaskiem sławy tworzą ułudę , którą można porównać z filmami erotycznymi i pornografią. Tam również nierealne postacie uczestniczą w nierealnych wyczynach seksualnych, które są w stanie zaburzyć nasze dobre samopoczucie i wpakować w kompleksy. – Im ktoś ma niższą samoocenę tym gorzej radzi sobie z tego typu zazdrością – tłumaczy Rotkiel.
Znamy przykłady osób, które starając się upodobnić do swoich idoli, gwiazd filmowych czy też zwyczajnie zaspokoić chore wymagania swoich partnerów lub partnerek poddawały się operacjom plastycznym zmieniającym je w karykatury, żywe przykłady chorej zazdrości.
Operacja plastyczna po 70-tce? Maria Czubaszek ją przeszła. Zobacz.
– Nie mylmy zazdrości z zawiścią – tłumaczy Maria Rotkiel. – Zazdrość jest czymś normalnym, zdrowym, mogącym nas motywować. To zawiść skłania nas do nieprzemyślanych działań – dodaje.
– Nie mylmy zazdrości z zawiścią – tłumaczy Maria Rotkiel. – Zazdrość jest czymś normalnym, zdrowym, mogącym nas motywować. To zawiść skłania nas do nieprzemyślanych działań – dodaje.
Jak się przed tym uchronić? Zejść na ziemię. Nie każdy mężczyzna ma ciało Ryana Goslinga, a kobieta twarz Milly Jovovich, to się nie zmieni. A gdy przypadkiem zupełnie odpłyniemy w marzeniach związanych z ulubionym bohaterem z ekranu lepiej zrobić sobie przerwę. Wyłączyć ekran, przejść się i zobaczyć, że ten realny świat wcale nie jest taki najgorszy.