Dokument HBO "Leaving Neverland" zachwiał legendą Michaela Jacksona. Dlatego wykonawcy spadku kontrowersyjnego króla popu myślą o pozwaniu reżysera filmu – Danego Reeda.
Pozew dla Danego Reeda byłby początkiem kolejnej sądowej batalii na linii HBO – wykonawcy spadku Michaela Jacksona. Jeszcze w lutym, kiedy dokument "Leaving Neverland" święcił triumfy popularności, prawnicy odpowiedzialni za dziedzictwo króla popu przygotowali inny pozew, w którym domagają się odszkodowania w wysokości 100 mln dolarów.
Wykonawcy spadku Michaela Jacksona – John Branca, Howard Weitzman i Bryan Freedman uczestniczyli w debacie "Osądzeni przez media: Winny przed udowodnieniem niewinności" ("Trial by Media: Guilty Until Proven Innocent"), która w poniedziałek odbyła się na Uniwersytecie Harvarda.
– Ci ludzie zrobili ten cholerny film, żeby zarobić kasę – stwierdził Branca w rozmowie z magazynem "Billboard". – Nie pozwolimy, żeby to pozostało niewyjaśnione. To chyba proste – podkreślał 68-letni prawnik, który znał Michaela Jacksona osobiście.
– Dokument Danego Reeda pełen jest niedomówień, kłamstw i historii, o których twórcy sami wiedzą, że się nie wydarzyły – mówił John Branca. – Ci ludzie powinni się wstydzić.
"Leaving Neverland"
8 marca na HBO Go trafi film dokumentalny "Leaving Neverland", w którym dwaj dorośli mężczyźni, James Safechuck i Wade Robson, wyznają, że w dzieciństwie byli molestowani seksualnie przez Michaela Jacksona.
Na fali całej afery stacja radiowa BBC 2 przestała puszczać utwory słynnego muzyka – informuje brytyjski "The Times". Od 23 lutego na antenie brytyjskiej rozgłośni nie pojawiała się żadna piosenka Michaela Jacksona, jego utwory zniknęły również z playlist. Z utworów Michaela Jacksona rezygnowały również inne rozgłośnie na całym świecie, w tym polskie Radio Zet.