
4-godzinny film podzielony jest na dwie części. Nie spodziewajmy się fajerwerków, wizualizacji i komputerowych rekonstrukcji. Tutaj liczy się przede wszystkim treść. Głównymi bohaterami, którzy zdradzają trudne szczegóły ze swojej przeszłości, są obecnie 37-letni Jamesa Safechuck oraz 41-letni Wade Robson. W filmie wypowiadają się też ich rodziny. Niestety zabrakło odpowiedzi drugiej strony, co jest obiektywnie niesprawiedliwe i faktycznie może być uznane za prywatną wendettę.
James Safechuck był dziecięcym aktorem z Simi Valley w stanie Kalifornia. W 1986 roku, jako ośmiolatek, dostał rolę w reklamie Pepsi, której gwiazdą był Jackson. Chłopiec ujął muzyka, który w ciągu kolejnych miesięcy stał się bliskim przyjacielem jego rodziny.
Wade Robson był natomiast członkiem dziecięcego zespołu tańca z Brisbane w Australii. W 1987 roku - w wieku 5 lat - wygrał konkurs taneczny, w którym główną nagrodą było spotkanie z Jacksonem podczas jego koncertu w Brisbane. W 1990 roku Joy, matka Robsona, nawiązała ponownie kontakt z gwiazdorem, który zaprosił całą jej rodzinę na weekend do rezydencji, gdzie narodziła się między nimi przyjaźń.
Ponad tysiąchektarowa rezydencja Jacksona nosi nazwę "Neverland", czyli Nibylandia. Fikcyjna wyspa Piotrusia Pana jest doskonałą metaforą muzyka. MJ nigdy na dobrą sprawę nie dorósł, bo nie miał normalnego dzieciństwa. Od małego występował w zespole Jackson 5, a jego tata był tyranem. Joe Jackson może i świetnie zarządzał karierą dzieci, ale nieprzypadkowo określa się go mianem "najgorszego ojca w historii".
Nie można winić chłopaków. Pozostaje nam im współczuć i zrozumieć, czemu to robili. James i Wade przyznają zupełnie nie zdawali sobie sprawy, że są ofiarami molestowania (przeciwnicy edukacji seksualnej u dzieci mają więc dowód na to, że są w błędzie). Może i coś podejrzewali, ale czego się nie robi, by spędzać czas ze swoim bożyszczem?
Hardcore'owi fani zmarłego piosenkarza będą podchodzić wrogo i sceptycznie do wyznań obu mężczyzn. "Chcą naciągnąć go kasę", "Michael nie ma jak się bronić", "Czemu dopiero teraz gadają?" - to najczęstsze argumenty w obronie nieżyjącego artysty. Problem w tym, że obaj bohaterowie nie są anonimowymi oskarżycielami, którzy nagle wzięli się znikąd.
Showbiznes ma teraz gigantyczny problem. Co zrobić z ikoną popkultury, jaką jest bez wątpienia Michael Jackson? Czy oddzielać człowieka od dzieła? MJ nie był jednak zwykłym artystą. Do tej pory nie znalazł się następca, który choćby w ułamku procenta mu dorównał. Bo kto, Justin Bieber? W nim kochają się głównie nastolatki. Jacksona uwielbiali i śpiewali wszyscy, a jego hity niezmiennie królują na domówkach i dyskotekach na całym świecie.