Cała Polska rozmawia o dokumencie braci Sekielskich. Temat pedofilii w Kościele skłania niektórych do głębszych refleksji i dzielenia się traumatycznymi przeżyciami. 49-letnia dziennikarka Paulina Młynarska napisała mocny felieton, w którym wróciła do traumatycznych wydarzeń sprzed lat.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
"Miałam 14 lat, kiedy Andrzej Wajda, na planie swojego filmu 'Kronika wypadków miłosnych' zmusił mnie do zagrania nago bardzo odważnej sceny erotycznej z udziałem 18-letniego wówczas śp. Piotra Wawrzyńczaka. Byłam pod wpływem środków uspokajających i alkoholu podanych mi przez inne osoby dorosłe pracujące na planie" – pisze w felietonie Młynarska. Nadal nie rozumie dlaczego do tego doszło.
"Dlaczego nikt, w kilkudziesięcioosobowej ekipie złożonej z dorosłych ludzi, nie zaprotestował? Dlaczego nikt nie powiedział: 'Chwila, co wy wyprawiacie? To przecież jest dziecko! Nie można tak po prostu odurzyć dziecko, rozebrać i zaciągnąć przed kamerę, żeby udawało, że uprawia seks, o którym jeszcze nie ma najmniejszego pojęcia!'" – kontynuuje.
– Jedyne słowa, jakie usłyszałam, to "life is brutal". Nie wiem, czy Andrzej Wajda wiedział o tym zdarzeniu. Nigdy z nim na ten temat nie rozmawiałam. Jednak jestem pewna jednego - tego dnia zostałam brutalnie wykorzystana, wręcz mentalnie zgwałcona – powiedziała przed laty "Twojemu Stylowi".
W swoim felietonie wróciła do wydarzeń z 1986 roku, by dodać odwagi ofiarom i zachęcić do mówienia o traumie.
"Kiedy więc ktoś mówi: 'Ale przecież pedofile są wszędzie, nie tylko w Kościele', warto mu przypomnieć, że owszem, jednak tylko w Kościele ofiara musi przysięgać na Boga, że dochowa tajemnicy, gdy przychodzi się poskarżyć!" – pisze dziennikarka.
Na koniec przyznała, że film Tomasza Sekielskiego jej nie zszokował, bo wie bardzo dużo o pedofilii - nie tylko wśród księży. Dodała też, że już dawno temu odeszła z Kościoła i jest gotowa bronić jego ofiar.
Dlaczego nie zatrudniono dublerki do zagrania tej sceny, tylko wykorzystano dziecko? Nie wiem. Mogę się tylko domyślać, że była to jakaś popaprana wizja artystyczna gościa, który był zapewne przekonany, że skoro jest ważny, sławny i wszyscy się do niego modlą, to mu po prostu wolno.
Piszę o tym, ponieważ poprzez osobiste przeżycia, jestem jedną z tych osób, które aż do kości rozumieją, jak bardzo nikim jest pojedyncze dziecko, wobec pozbawionego hamulców autorytetu i wszystkich tych, którym ten autorytet jest potrzebny. Którzy od niego zależą, z niego żyją i na bliskości z nim budują swoje kariery. Tak działają wszystkie sitwy świata. Katolickie, artystyczne, naukowe, jakie tylko chcesz.
Ofiary księży pedofilów, poza samą koniecznością uporania się z traumą, muszą poradzić sobie też z faktem, że w jakiś potworny sposób, do aktu perwersji, w który zostały wciągnięte, symbolicznie wmieszany zostaje sam Bóg. Jego supermoce i lęk przed nimi. Jak ma z tym sobie poradzić dziecko, do ciężkiej cholery?