
Dlaczego nie zatrudniono dublerki do zagrania tej sceny, tylko wykorzystano dziecko? Nie wiem. Mogę się tylko domyślać, że była to jakaś popaprana wizja artystyczna gościa, który był zapewne przekonany, że skoro jest ważny, sławny i wszyscy się do niego modlą, to mu po prostu wolno.
Piszę o tym, ponieważ poprzez osobiste przeżycia, jestem jedną z tych osób, które aż do kości rozumieją, jak bardzo nikim jest pojedyncze dziecko, wobec pozbawionego hamulców autorytetu i wszystkich tych, którym ten autorytet jest potrzebny. Którzy od niego zależą, z niego żyją i na bliskości z nim budują swoje kariery. Tak działają wszystkie sitwy świata. Katolickie, artystyczne, naukowe, jakie tylko chcesz.
Ofiary księży pedofilów, poza samą koniecznością uporania się z traumą, muszą poradzić sobie też z faktem, że w jakiś potworny sposób, do aktu perwersji, w który zostały wciągnięte, symbolicznie wmieszany zostaje sam Bóg. Jego supermoce i lęk przed nimi. Jak ma z tym sobie poradzić dziecko, do ciężkiej cholery?