W polityce jest już od wielu lat, zaczął jeszcze – jak na polityczne standardy – jako dzieciak. Dzisiaj Konrad Berkowicz zmierza po mandat europosła, choć jest znany głównie z kontrowersji. To on niedawno przyłożył jarmułkę do głowy wiceminister z PiS. Co gorsza, to działa. A Konfederacja w sondażach pnie się w górę.
Wydawałoby się, że Berkowicz to ktoś, komu mocno prawicowe poglądy mogą być obce. Wszak to facet, który liznął trochę świata – przynajmniej zawodowo. Z biogramu na jego prywatnej stronie możecie się dowiedzieć, że studiował informatykę w Krakowie i już na drugim roku zaczął pracę w jednej z największych korporacji informatycznych w Europie.
Pracował też w polsko-holenderskiej agencji interaktywnej, czy w amerykańskiej korporacji zajmującej się IT. Mało? Skończył filozofię na UW, był też… instruktorem tańca.
Kiedy jednak przychodzi do polityki, Berkowicz jest postacią znacznie bardziej wyrazistą, związaną ze środowiskiem, które raczej nie lubuje się w międzynarodowych korporacjach – o ile nie są polskie. Jego politycznym idolem jest bowiem Janusz Korwin-Mikke, w którego formacji (która by to nie była) działa od 2005 roku.
"Gwiazda" srebrnego ekranu
I ewidentnie od dawna ma wyklarowane poglądy. Już przed laty był częstym (był w co najmniej kilku odcinkach, dyskutował choćby z Robertem Biedroniem) gościem programu w TVP Info – "Młodzież kontra". Tam właśnie otwarcie pokazywał swoje poglądy i… jakby nie patrzeć, charyzmę. Na YouTube bardzo popularny jest fragment odcinka z 2013 roku, kiedy starł się z Ireneuszem Rasiem z PO.
– Premier Donald Tusk przysięgał Polakom, że każdy, kto zaproponuje Polakom podwyżkę podatków, zostanie osobiście wyrzucony. A potem podwyższyliście VAT, akcyzę, składkę rentową i zlikwidowaliście szereg ulg podatkowych. Ponieważ wasza partia ma zerową wiarygodność, ja zadam panu inne pytanie: co pan, panie pośle, jadł dzisiaj na śniadanie? – mówił wprost do kamery. Publiczność nagrodziła go śmiechem. I oklaskami. Raś też się zresztą uśmiechnął.
Berkowicz w tym samym programie dyskutował też ze wspomnianym... Donaldem Tuskiem. Jeszcze w 2009 roku. Choć raczej ówczesny premier słuchał, a Berkowicz opowiadał o tym, jak chce się dostać do Europarlamentu, a całą dietę odda fundacji Anny Dymnej. Wtedy należał jeszcze do Unii Polityki Realnej. Wiadomo, dekada w polityce to niewyobrażalny szmat czasu. Inny twór, niemniej jednak zawsze blisko Korwin-Mikkego.
Dzisiaj Berkowicz już nie pokazuje się w programach "dla młodzieży". Pojawia się – a przynajmniej chce się pojawiać – w audycjach "poważnych". Kilka dni temu wziął udział w przedwyborczej debacie w Kielcach. Dlaczego akurat tam? Polityk jest jedynką Konfederacji do Europarlamentu w okręgu małopolsko-świętokrzyskim.
Czy ktoś coś z tej rozmowy zapamiętał? To mocno wątpliwe – wszyscy raczej chwilę po dyskusji mówili o zachowaniu Berkowicza, który przyłożył do głowy wiceminister sportu Anny Krupki (i jego wyborczej rywalki)… jarmułkę.
– Takie zagrania w tej kampanii są bardzo skuteczne. Niestety skuteczne, bo są kontrowersyjną formą naświetlania poważnego problemu – mówi były członek partii Wolność. Tyle że to działa. – Dzięki takim kontrowersyjnym zachowaniom twoje nazwisko zyskuje na popularności w elektoracie. Mówi się o tobie, nie jesteś anonimowy. Sprawdza się maksyma: byle nazwiska nie przekręcili. To świetnie pokazuje przykład Przemysława Wiplera, który największą rozpoznawalność zyskał na bójce z policją, za którą został przecież skazany – kontynuuje nasze źródło.
Dla Berkowicza to nie pierwszyzna. Najlepiej czuje się, kiedy może wywołać jakąś kontrowersję. W 2016 roku nazwał na antenie TVP Info Grzegorza Schetynę "tajską prostytutką", co zdziwiło nawet prowadzącą program. Przypominamy – TVP Info. A dlaczego akurat tajską? Ewidentnie fantazja godna samego Korwina-Mikkego.
Żeby znaleźć kolejne dowody jego kontrowersyjnych zachowań wcale nie trzeba jednak szukać tak daleko. Kilka dni temu głównym tematem w Polsce był film braci Sekielskich o pedofilii w polskim Kościele. Korwin-Mikke skomentował go w sposób, który można przypisać właściwie tylko jemu.
– Zdecydowanie wolę, jak pedofil poklepie mi córkę po pupie, niż jak córka pójdzie na lekcję wychowania seksualnego. Po tych lekcjach dziewczyny przestają umieć kochać – mówił Korwin, czym wprawił w osłupienie nawet dużą część prawicy.
Co na to Berkowicz? Dosłownie dzień później na antenie Radia Kraków stanął murem za Korwin-Mikkem. – Z dwóch złych rzeczy (klepania po pupie i lekcji wychowania seksualnego – red.) jeszcze gorsze jest to, do czego zobowiązał się prezydent Trzaskowski w Warszawie. Podpisując kartę LGBT+ zobowiązał się do wprowadzenia przymusowej edukacji seksualnej, w ramach której wbrew woli rodzica, dzieci mają być systemowo od najmłodszych lat uczone przyjemności z masturbacji. To jest napisane wprost – stwierdził.
I wcale nie zatrzymał się w tym momencie. Dodał jeszcze, że "sytuacja, w której obcy mężczyzna w szkole mówi mojemu dziecku o masturbacji i uczy je technik masturbacji, jest aktem pedofilii".
Zawsze w ślady Korwin-Mikkego
W jego wypowiedziach nie ma jednak cienia przypadku. Berkowicz na szeroko rozumianej skrajnej prawicy wybił się właśnie tym, że naśladował Korwin-Mikkego. – Przez złośliwych oskarżany jest o kopiowanie stylistyki i retoryki Korwina. Przez to jednak od lat ma uznanie wśród działaczy i sympatyków partii Wolność – podkreśla były polityk tej partii.
Z tego powodu Berkowicz, dzisiaj wiceprezes Wolności, przez lata był szykowany na następcę prezesa. – Sam też się tak widział – dodaje nasz rozmówca. Chociaż dzisiaj nie do końca wiadomo, ile z tych planów wyjdzie. Wszak Berkowicz szykuje się do Europarlamentu, a w samej Wolności podobno obecnie wyżej stoją akcje Sławomira Metznera.
Dzięki swoim głośnym akcjom Berkowicz zbiera jednak polityczną popularność. Warto pamiętać, że do Europarlamentu prawie dostał się już poprzednim razem – a wtedy nie był jedynką na liście Nowej Prawicy. Startował z tego samego okręgu co obecnie i miał drugie miejsce.
– Pomimo ogromnej przewagi Żółtka wynikającej z pierwszego miejsca na liście Berkowiczowi niewiele zabrakło, bo był szeroko rozpoznawalny w środowisko konserwatywno-liberalnym. W tej kadencji mandat ma pewny – dodaje nasz rozmówca.
Jest na fali
Pewny mandat dla Berkowicza brzmi bardzo odważnie, ale wygląda na to, że tak rzeczywiście może być.
Ktoś mógłby powiedzieć, że Berkowicz i jemu podobni to kolejne polityczne efemerydy, o których za kilka lat całkowicie zapomnimy. Konfederacja jednak wyłamuje się ze schematu wiecznie zapomnianej skrajnej prawicy – w kolejnych sondażach wypada całkiem dobrze i notuje wyniki ponad progiem wyborczym. Z tego powodu na kontrowersyjne zachowania Berkowicza trzeba patrzeć nie jak na kolejną niegroźną ciekawostkę, a realny element dyskursu w polskiej polityce.
Jeszcze bardziej zadziwiają wyniki Konfederacji wśród młodzieży. Z niedawnego sondażu dla serwisów Wyborcza.pl, Gazeta.pl i radia TOK FM wynika, że wśród najmłodszych egzotyczna prawicowa koalicja notuje wyniki, o których PiS czy Koalicja Europejska mogą tylko pomarzyć.
To dokładnie 35 proc. poparcia w grupie 18-24 lat i co czwarty wyborca w wieku od 18 do 34 lat. Z jednej strony te wyniki muszą budzić uznanie. Z drugiej, znowu widać, że jak to zwykle bywa u Korwina, z tego się po prostu… wyrasta. Należy jednak pamiętać, że tak szerokiej koalicji na prawo od PiS w Polsce jeszcze nie było. To duży atut tej formacji.
– Młodzi myślą w szerszej perspektywie. Bardziej sobie cenią rozwój niż bezpieczeństwo. Do tego dochodzi pewien radykalizm, a u młodych prawicowe poglądy, które są u nich bardziej popularne niż np. wśród kobiet, które bardziej chcą głosować na Biedronia. Młodzi nie są też przyzwyczajeni do zastanego układu politycznego. Nie akceptują PO-PiS – twierdzi nasz rozmówca.
Zobaczymy więc, na ile trwałe są fundamenty Konfederacji.