Marek Lisiński nie jest już prezesem fundacji Nie Lękajcie Się. Złożył dymisję, gdy wyszło na jaw, że wyłudził pieniądze od ofiary księdza pedofila. Ponadto chciał pieniędzy od braci Sekielskich – podaje "Gazeta Wyborcza".
To świeża sprawa – jeszcze w środę wieczorem rada fundacji przejmowała swoje fundusze, którymi do tej pory prezes zarządzał jednoosobowo. Zmiany w Nie Lękajcie Się to efekt dziennikarskiego śledztwa Katarzyny Włodkowskiej i Katarzyny Surmiak-Domańskiej z "GW". Ustaliły, że Lisiński pożyczył 30 tys. zł od 26-letniej Katarzyny – ofiary ks. Romana B. Z Towarzystwa Chrystusowego. To głośna sprawa, bo kobieta wywalczyła milion zł zadośćuczynienia.
Po wygranej sprawie Lisiński przysłał kobiecie list, w którym przyznał, że leczy raka trzustki i pojawiła się szansa na leczenie nowatorską, ale drogą metodą. – Marek nie chciał na konto – powiedziała "GW" Katarzyna. – Przyjechał do mnie i ja mu te pieniądze dałam do ręki. 20 tysięcy na umowę pożyczki, dziesięć w prezencie. Nie mogłam spać, jak mi o tym napisał. Człowiek, który tyle dla nas, ofiar, zrobił, któremu tak ufałam, śmiertelnie chory? – dodała.
Na odchodnym poprosił, żeby sprawa została między nimi, a pieniądze miał oczywiście oddać. Jak przyznała pani Katarzyna, wkrótce po operacji zauważyła, że Lisiński jest w świetnej formie. Udzielał się w mediach. Poprosiła o dokumentację medyczną z operacji. W zamian otrzymała tylko trzy zdjęcia, na których był kawałek ciała i cztery plamki. To wtedy zaczęła nabierać coraz większych podejrzeń.
Dodajmy, że były już prezes NLS to także ofiara księdza pedofila. Miał być nawet bohaterem filmu braci Sekielskich "Tylko nie mów nikomu". Nic z tego jednak nie wyszło, a on sam zażądał od Sekielskiego 50 tys. zł za udział w filmie.