
Komu się dostało? Chociażby Maciejowi Musiałowi, który zdjęcie w koszulce z tęczową flagą i napisem "love" podpisał słowami: "love is love", czyli "miłość to miłość".
Czy to z celebrytami jest coś nie tak? Czy – tak jak zatrzymują dla siebie swoje poglądy polityczne – powinny milczeć też na każdy inny temat? Nie. Bo w tym przypadku trzeba głośno mówić, że nie ma zgody na dyskryminację, wykluczanie ludzi "innych" i nienawiść. Otwartość na drugiego człowieka i szacunek to wartości uniwersalne. Wciąż ich nam jednak brakuje, co widać zresztą po hejcie, który spotkał celebrytów po Paradzie Równości.
Ty, heteroseksualny, biały mężczyzno, Polaku (...) nie masz prawa ferować wyroków i mówić ludziom, jak mają żyć, jeśli ich życie jest naprawdę trudne w aspekcie, którego ty nie pojmujesz, bo tego nie doświadczyłeś i nawet nie jesteś otwarty na to, co te osoby przeżywają.
Wniosek? Bycie katolikiem i osobą o innej orientacji seksualnej albo wspierającą społeczność LGBT się nie wyklucza. A co się wyklucza? Bycie chrześcijaninem i nieakceptowanie innych ludzi. Bo zdjęcie w tęczowej fladze nie jest żadną promocją, jest akceptacją inności i daniem głosu mniejszościom. Promować to można zdjęcie na Instagramie, a nie tożsamość, z którą się rodzimy.