Do dość niecodziennej sytuacji doszło w zeszły czwartek w Pabianicach, gdzie do budynku szkolnego wtargnęła grupa uzbrojonych mężczyzn i zaczęła strzelać w sufit. Jak się okazało, nauczyciele placówki nie wiedzieli nic o możliwych ćwiczeniach antyterrorystycznych w ich szkole. Wychowawcy byli przerażeni całą sytuacją.
Podczas spotkania rady pedagogicznej Zespołu Szkół nr 3 w Pabianicach do szkoły weszli antyterroryści w kominiarkach, którzy potem otworzyli tam ogień. Przestraszonym nauczycielom kazali odłożyć na bok wszelakie urządzenia elektroniczne, położyć się na ziemi i założyć ręce na kark. Uzbrojeni mężczyźni doprowadzili nawet do płaczu kilka nauczycielek.
Okazało się, że całe zajście było jedynie szkoleniem antyterrorystycznym przeprowadzonym przez Fundację Funkcjonariuszy Policyjnych Pododdziałów Antyterrorystycznych SPAP. Dyrektorka szkoły wiedziała o wszystkim – zorganizowała to "przedstawienie" po namowie łódzkiego kuratorium oświaty.
Organizatorzy szkolenia zasugerowali dyrektorce, aby ta nie informowała o ćwiczeniach swoich nauczycieli. – Przez kilka godzin nie mogłam dojść do siebie (…) Do dziś przechodzą po mnie ciarki, gdy pomyślę, co wtedy przeżyłam – przyznała jedna z nauczycielek w wywiadzie z "Życiem Pabianic".
– To był pokaz. Był bardzo agresywny. Gdyby wszyscy wiedzieli o tym, że są to ćwiczenia, nie byłoby efektu – tłumaczył prezes fundacji SPAP Tomasz Łuczak. – To jest minimum tego, co może was spotkać, gdyby tak się stało naprawdę. Możecie zostać zastrzeleni szybko i bez ostrzeżenia – mówił.
Czwartkowe szkolenie antyterrorystyczne miało na celu pokazać nauczycielom, jak mają reagować w podobnych sytuacjach. Ćwiczenia zlecono po tragicznym zdarzeniu, do którego doszło niedawno w szkole w warszawskim Wawrze. Wówczas jeden z uczniów śmiertelnie ranił nożem swojego kolegę.