Pełnomocnik molestowanego ministranta chce przeszukania siedziby poznańskiej kurii. Złożył już w tej sprawie wniosek do prokuratury. Ta nie podjęła jeszcze decyzji. Chodzi o dokumenty, które zobowiązany był przekazać śledczym abp Gądecki, a które nigdy nie trafiły w ich ręce.
Po emisji filmu "Tylko nie mów nikomu" braci Sekielskich, Tomasza i Marka, wydawało się, że w kwestii walki z pedofilią w polskim Kościele nie będzie już kompromisów. Opis dramatów molestowanych dzieci, przenoszenie pedofilów z parafii do parafii i zatajanie ich działań – te wstrząsające obrazy i relacje oburzyły Polaków.
Były także skrucha i przeprosiny kościelnych hierarchów, ale jak się okazuje na tym (przynajmniej w niektórych przypadkach) naprawianie win się skończyło. Abp Gądecki, który miał przekazać śledczym dokumenty dotyczące księdza podejrzewanego o molestowanie nieletnich, ich nie wydał.
Jak informuje "Gazeta Wyborcza" decyzją prokuratury w Chodzieży arcybiskup Gądecki miał przekazać dokumenty w ciągu siedmiu dni. Sąd decyzję potwierdził 10 czerwca. Członkowie kurii zostali zwolnieni z tajemnicy zawodowej i zobowiązani do wydania prokuraturze dokumentów dotyczących byłego księdza z Chodzieży, który miał dopuścić się czynów pedofilskich.
Najpierw na drodze stanęła "tajemnica zawodowa", którą swoje działania, a raczej ich brak, argumentowała kuria. Później rzecznik abp. Gądeckiego mówił, że przekazanie dokumentów nie jest możliwe, ponieważ są one w Watykanie.
W związki z tym pełnomocnik molestowanego ministranta złożył wniosek o przeszukanie siedziby poznańskiej kurii.
– Na pewno decyzji nie podejmę do końca czerwca, ponieważ akta sprawy wysyłam do Prokuratury Okręgowej w Poznaniu z wnioskiem o przedłużenie śledztwa. Dołączę też do akt moje stanowisko celem jego akceptacji przez przełożonych. Nie ujawnię go, dopóki się z nim nie zapoznają – poinformował w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" prokurator Paweł Ciesielczyk. Decyzja o tym, czy dojdzie do przeszukania ma zapaść w Prokuraturze Krajowej.