Po godzinie oglądania filmów z kanału "Stop Cham" na YouTube – strach w ogóle siadać za kółkiem czy przechodzić przez pasy. Każdy kierowca i każdy pieszy niemal każdego dnia widzi na drogach coś niepokojącego. Trudno jednak uwierzyć, że niebezpiecznych sytuacji i zwykłego chamstwa jest aż tyle! I że aż tylu idiotów mijamy każdego dnia...
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Pod obserwacją policji
Nie ma dnia bez wrzutki na Facebooka z nagraniem, od którego można dostać gęsiej skórki. Filmy zamieszczone na YouTube mają miliony wyświetleń. Do tego profile na Twitterze i Instagramie. Team "Stop Cham" działa od 2016 r. i swoją obecność w sieci zaznacza coraz mocniej, robiąc naprawdę dobrą robotę.
Że to, co dzieje się na profilu "Stop Cham" pilnie śledzą policjanci, okazało się na początku wakacji, gdy Komenda Wojewódzka z Łodzi zamieściła na Facebooku apel z prośbą o pomoc w ustaleniu agresora z porsche. Filmik, jaki dołączyli funkcjonariusze, pochodził właśnie z kanału "Stop Cham".
Nagranie z trasy S8 w okolicach Wielunia faktycznie mogło zmrozić krew w żyłach. Film został zarejestrowany kamerą z samochodu rodziny wracającej z dzieckiem z urlopu w Chorwacji.
Na początku auto jedzie lewym pasem, wyprzedzając tiry. Po chwili zjeżdża na prawy pas i na ekranie ukazuje się czarne porsche z brytyjskich tablicach. Zamiast po wyprzedzeniu pojechać dalej, porsche zajeżdża drogę, przyhamowuje i w końcu się zatrzymuje.
Z lewej strony (wygląda jakby od strony kierowcy, ale to samochód z kierownicą po prawej stronie, a więc to pasażer) wysiada wytatuowany osiłek ze złotą bransoletą na nadgarstku i dziarskim krokiem zmierza do samochodu rodziny. Podchodzi i... wali pięścią w szybę, próbując ją zbić i dostać się do środka, aby "wymierzyć sprawiedliwość" kierowcy, który nie dość szybko zjechał z drogi jego porsche. Do tego wycelował w samochód parę kopniaków.
Przerażonej rodzinie udaje się uciec, kobieta dodzwania się na 112, gdzie słyszy radę, aby pojechać na komisariat. Nieważne, że agresor z porsche mógł przecież bez problemu dogonić ich samochód. W trasie - jak wynika z och relacji - na pomoc policji nie mieli co liczyć.
Sprawca ustalony
Liczyć zaś można na internautów. Gdy film trafił do sieci na kanale "Stop Cham", choć numer rejestracyjny i wizerunek sprawcy został zapikselowany, do administratorów błyskawicznie zgłosiły się osoby gotowe pomóc w ustaleniu, kim jest napastnik.
Siła internetu. Dostajemy anonimy co do Pana w Porsche. Nie możemy ich zweryfikować, ale wydają się wiarygodne... Pan z Porsche to David N. zamieszkały w Glasgow, nr rejestracyjny Rj61f*** (pełna tylko dla Policji - nie indywidualny z nagrania). Właściciel auta - osoba, która wysiadła i była pasażerem, podobno ma zakaz prowadzenia pojazdów w UK.
"Stop Cham"
Niedługo potem policja pochwaliła się "namierzeniem" sprawcy, choć to nie do końca tak. Kierowca porsche zorientował się, że dzięki nagraniu na kanale "Stop Cham" wiadomo o nim właściwie wszystko i sam się zgłosił na komendę. Przedstawił przy tym niezbyt wiarygodną dla policji wersję, że na nagraniu nie widać tego, co stało się wcześniej – że rzekomo to samochód rodziny wracającej z wakacji w Chorwacji wykonał niebezpieczny manewr i stąd to zdenerwowanie osób w porsche.
Potwierdziło się właściwie wszystko, co ustalono dzięki nagraniu na "Stop Cham". Osoby z porche to para 32-latków mieszkająca na co dzień w Glasgow, która przyjechała do Polski na wakacje.
– Tłumaczyli, że do konfliktu doszło z winy kierowcy auta, w którym zainstalowany był wideorejestrator. Rzekomo do sytuacji spornej doszło na chwilę przed tym, co widać na upublicznionym w mediach nagraniu – wyjaśniła dziennikarzom rzeczniczka łódzkiej policji Joanna Kącka.
Funkcjonariusze uznali, że sprawę należy skierować do sądu – to on rozstrzygnie, jaka kara może spotkać parę Polaków z Glasgow. Pod filmem jest wiele komentarzy z wezwaniem "do więzienia z nim", ale to w grę nie wchodzi. Policja informuje, że kierującej porsche oraz pasażerowi może grozić do 5 tys. zł grzywny. Kobieta może też stracić prawo jazdy. I tyle.
Błyskawicznie namierzeni
Czy to sprawiedliwe, czy nie – to temat na zupełnie inną dyskusję. Istotne jest to, że takich przypadków namierzenia sprawcy dzięki zamieszeniu filmu w sieci jest o wiele więcej. I to pomimo tego, że na nagraniach ze względów prawnych zasłaniane są twarze oraz numery tablic rejestracyjnych.
Inny przykład – też zaledwie sprzed dwóch tygodni. W Rudzie Śląskiej policja zajęła się sprawą bijatyki urządzonej na poboczu.
Kierowca BMW nie wytrzymał, bo człowiek w fiacie panda ponoć zajechał mu drogę. No, więc ten zablokował mu przejazd, wysiadł i usiłował wyciągnąć kierowcę pandy na zewnątrz, wymierzając mu ciosy.
Niemały sukces odnotowano przed rokiem w Warszawie. Na kanale zamieszczono nagrania pirata, który gnał przez Warszawę, ignorując nie tylko czerwone światła, ale nawet i to, czy pod kołami ma asfalt.
Parę razy na filmie widać, jak lexus zjeżdża na pas zieleni albo na chodnik, aby wyprzedzić inne pojazdy stojące w korku. Generalnie – naprawdę ciężki przypadek.
Policjantom z Mokotowa parę godzin od ukazania się nagrań zajęło namierzenie i zatrzymanie kierowcy. Okazało się, że 42-letni mężczyzna był pod wpływem narkotyków.
Setki filmów i zdjęć
Na "Stop Cham" raz po raz ukazują się ok. 10-minutowe kompilacje nagrań dowodzących, że ruch drogowy w Polsce to jak walka o życie w dżungli. Wszyscy są przeciwko wszystkim – kierowcy, piesi i - to odrębny rozdział - taksówkarze oraz kierowcy tirów.
Największe oburzenie budzi to, że ci, którzy zawodowo zasiadają za kółkiem, zachowują się często tak, iż lepiej by było, gdyby prawa jazdy nie mieli.
Oczywiście – "Stop Cham" nie jest jedynym tego typu kanałem. Są jeszcze choćby "Polscy kierowcy", gdzie też są setki nagrań dowodzących, iż kierowców w naszym kraju należy mocno edukować – i w zakresie umiejętności jazdy, i w znajomości Kodeksu drogowego, i także w dziedzinie zwykłego dobrego wychowania.
Jest także portal tablica-rejestracyjna.pl, gdzie internauci dzielą się opiniami o innych kierowcach (nie tylko złymi – zdarzają się pochwały i podziękowania za udzielenie pomocy!). Zdjęć i nagrań ukazujących bezmyślność, brawurę i agresję kierujących każdego dnia przybywa tyle, że można się załamać.
СтопХам
Pocieszenie można znaleźć najwyżej w tym, że... u nas wcale nie jest najgorzej. Pierwszy "Stop Cham" powstał w Rosji – w 2012 r. I tam jest to nie tylko kanał dokumentujący niebezpieczne zdarzenia na drodze. Rosyjska wersja to cała społeczność, która czynnie walczy o bezpieczeństwo w ruchu drogowym.
Młodzi ludzie tłumaczą, że chcą żyć w cywilizowanym świecie, dlatego gdy widzą choćby źle zaparkowany samochód, który blokuje przejście pieszym, na przednią szybę nalepiają ogromną naklejkę. I nieraz dochodzi przy tym do rękoczynów.
Aktywiści mieli do tego problemy z prawem – moskiewski sąd uznał, że ich działania to chuligaństwo, bo nalepianie naklejek to niszczenie mienia.
Zresztą - podobnie jest i w Polsce. Samozwańcze wymierzanie sprawiedliwości poprzez naklejanie, excusez moi, karnego kutasa nie jest legalne. Od pouczania lub karania jest Straż Miejska czy Policja. Tam należy takie przypadki zgłaszać. Lub wysyłać do administratorów licznych kanałów, profilów i stron prowadzących walkę z agresją i chamstwem na drogach. To też dla sprawców kara całkiem dotkliwa, bo w razie czego ich dane zostaną ustalone błyskawicznie.