Krystyna Pawłowicz także skomentowała zamieszki na Marszu Równości w Białymstoku. Posłanka PiS starała się o rozważne stanowisko w sprawie, ale nie powstrzymała się przed obrażaniem ofiar zajść. Apelowała, by "nie dać się sprowokować". Celem takiej postawy ma być zwycięstwo PiS w jesiennych wyborach parlamentarnych.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
"Jeśli PiS ma wygrać – nie dajmy się sprowokować! Od ataku na Sejm w 2016 r. lewacy i ich sponsorzy tylko czekają na swą 'ofiarę' i 'męczennika'. Dotąd bezskutecznie... Palikot trenuje faszystowskie zastępy,które poczuły w Białymstoku krew... Jeśli PiS ma wygrać... nie psujmy tego, proszę" – napisała posłanka, która kilka miesięcy temu zadeklarowała, że ograniczy swą aktywność w mediach społecznościowych.
Jednak nie wszyscy fani posłanki byli zadowoleni z takiego tonu. W komentarzach nastąpił zalew prymitywnej homofobii. "Przestańcie dawać pozwolenia na te cyrki dewiantów. Jeśli wy tego nie zrobicie to Polacy wezmą sprawy w swoje ręce. Dewianci nie ponoszą żadnych kar za obrażanie wszystkiego, co dla Polaków jest bardzo ważne. To jest wasza wina, że lewactwo czuje się coraz bardziej bezkarne" – czytamy w jednym z komentarzy.
"Podejrzewam, że Pani nie ma racji. Za każdym takim marszem LGBT zyskuje, a PIS traci już nie tylko zaufanie ale i wyborców którzy zaczynają wątpić w jego szczytna cele. To jest groźne. Jakaś reakcja Rządu w obronie obywateli musi być .Inaczej kiepsko to widzę" – ocenił inny użytkownik Twittera.
W pierwszym w Białymstoku Marszu Równości wzięło udział według szacunków policji 800 osób. Przeciwnicy społeczności LGBT, których miało być znacznie więcej, rzucali w uczestników manifestacji kamieniami i butelkami, lżyli ich i opluwali. Jak pokazał wiceprezydent Białegostoku Rafał Rudnicki, wśród "dyrygujacych" kontrmanifestacją widać było miejscowych polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Zamieszki skomentował między innymi katolicki publicysta Szymon Hołownia. Nie miał wątpliwości, że przeciwnicy uczestników Marszu Równości nie stali w obronie Boga i uczuć religijnych. Zaapelował o biskupów, by rozprawili się z "deprawacją dorosłych i seksualizacją dzieci", którą prowadzili ich podwładni – byli lub obecni.