Schyłek lata to idealny moment na wieczorne wyjścia. Co prawda dni są już coraz krótsze, a noce chłodniejsze, ale można jeszcze złapać wakacyjny klimat. Warto więc rozsiąść się w ogródkach, spróbować nowalijek i porozkoszować się latem, które w tym roku było wyjątkowo dobre. Knajpy wysypały się jak z rękawa. Ożywił się Żoliborz, zadomowiły się burgery i wkradły w łaski frytki. Powstały knajpy na kółkach, oryginalne lodziarnie i lokalne biznesy. Wciąż jednak do życia budzą się nowe miejsca. Zobacz, co w menu piszczy.
Lokalnie
To nowy trend. Przydomowe kawiarnie rozkwitają z dnia na dzień. Żeby napić się dobrej kawy, nie trzeba już jechać pół miasta. Wystarczy wyskoczyć kilka przecznic od domu. Z dzieckiem, z psem, w szlafroku. Co kto lubi. Ma być lokalnie, bezpretensjonalnie i swojsko. Tak przynajmniej jest w trzech nowych kawiarniach, które zadomowiły się na Sadybie, Grochowie i Żoliborzu. W końcu każdemu należy się trochę wielkomiejskiego luksusu.
Secret Life
Żoliborska perełka. W ostatnim czasie w tej dzielnicy powstało wiele nowych knajp, żadna jednak nie jest w tak uroczy sposób leniwa, jak Secret Life. Mieszcząca się w
pobliżu teatru Komedia i otaczającego go parku kawiarnia to idealne miejsce na sobotnie śniadanie. W menu znajdziemy tarty, kanapki i pyszną granolę domowej roboty. Wszystkie potrawy wykonane są zgodnie z zasadami kuchni pięciu przemian. Jest więc organicznie i zdrowo. Kawiarnia jest młodszym bratem znanego concept store'u, który mieści się na Polnej. W środku znajdziemy więc nie tylko dobrą kuchnie i przyjemne wnętrze, ale też trochę designu do kupienia. Grzech nie wpaść.
Drugi Obieg
Grochów nie ma szczęścia do knajp. Albo kebab, albo chińczyk, albo spelunka z alkoholem. Dlatego Drugi Obieg to błogosławieństwo dla mieszczuchów mieszkających
po drugiej stronie Wisły. Malutki, przytulny i na wskroś lokalny. W środku stare meble, zabawki dla dzieci i piękne fotografie na ścianach. W karcie tylko wegańska kuchnia. Sojowe mleko, wegetariańskie burgery i fair trade'owe herbaty. Można się zakochać i zapomnieć. Drugi Obieg to świetne miejsce, żeby w końcu poznać swoich sąsiadów i odetchnąć od nieprzyjaznych budek ze smażonym jedzeniem.
Nabo
Sadyba pachnie rybą. Przynajmniej od czasu kiedy wprowadził się na nią jej kolega z północy, czyli kawiarnia Nabo, co po duńsku oznacza sąsiad. Przestronna, urządzona w
drewnie restauracja to esencja skandynawskiego stylu. Nabo zachwyca jednak nie tylko wystrojem, ale też kartą. W końcu poza restauracją w znanym sklepie meblowym, do tej pory warszawiacy nie mieli zbyt wielu okazji, by zasmakować północnej kuchni. Łososie, śledzie i tradycyjne, wytrawne placki z jabłkami to absolutny strzał w dziesiątkę. Bliskość jeziorka Czerniakowskiego też robi swoje. W Nabo jest letnio, beztrosko i bardzo wakacyjnie.
Nadwiślańsko
Wisła w ostatnich miesiącach obrodziła w nowe miejsca i lokale. Trudno na jednym oddechu wymienić wszystkie Smaki, Barki, Lody na Patyku, Piaskownice i Na Lato. Rzeka, jak widać, jest łakoma i wciąż jej mało. Do listy fajnych miejsc dołączyły dwa nowe. Na Powiślu można więc spokojnie spędzić cały tydzień i co dzień stołować się gdzie indziej. Może i nie będzie tam stacji metra, ale za to jest stacja wyśmienitych smaków. Zawsze coś.
WarsandSawa
Drewniany płotek, kilka krzeseł na progu, pobielone ściany. Gdybym nie wiedziała, że nowa kawiarnia mieści się na Powiślu, to myślałabym, że zdjęcia pochodzą z jakiejś
uroczej wsi na Mazowszu. Klimat w WarsandSawa, które mieści się na miejscu dawnego klubowego zagłębia przy Dobrej, jest absolutnie sielski. Własnoręcznie wyremontowane przez właścicieli wnętrze kusi ciepłym drewnem i miękkimi poduszkami. Można tu wpaść na dobre śniadanie, kawę albo po prostu relaks. Właścicielom udało się stworzyć tu prawdziwie sielankowy klimat. Warto więc wpaść, żeby choć przez chwilę pooddychać wiejskim powietrzem i słodkim lenistwem.
Tesla
Nikola Tesla był wielkim, choć trochę szalonym wynalazcą. Nową kawiarnię na Powiślu nazwaną od jego nazwiska można więc uznać za jedno z jego wspaniałych odkryć. Przestronna, dwupiętrowa knajpa wypełniona jest po brzegi dziwnymi sprzętami, tajemniczymi obiektami i zdjęciami. Wszystko to tworzy dość nietypowy i frapujący klimat, który dopełnia logo knajpy brzmiące: „miasto, kawa, maszyna”. Rzeczywiście wszystkie te trzy czynniki można spotkać w Tesli, a nawet jeszcze więcej. W kawiarni nie tylko się napijemy, ale także najemy i odpoczniemy. Tesla to zdecydowanie udany wynalazek.
Egzotycznie
Warszawę trudno zaskoczyć. Ilość barów sushi i azjatyckich barów, które przypadają tu na metr kwadratowy jest wręcz nieprzyzwoita. Wydawałoby się więc, że w kwestii kuchni azjatyckiej mamy już niewiele do powiedzenia. Nic bardziej mylnego. Dwa nowe odkrycia to prawdziwy przełom. Zapomnijcie o ryżu, wodorostach i sajgonkach. Czas na egzotyczne niespodzianki.
Shabu Shabu Gorące Kociołki
Shabu to po pierwsze smak, a po drugie zabawa, albo na odwrót. Zasada jest prosta. Dostajesz na stół gorący bulion, do wyboru: tajski, wietnamski i wegetariański, oraz
wybrane z długiej listy mięso, ryby i warzywa. Potem tylko zanurzasz kąski w gotującym się rosole i tworzysz unikatową kompozycje. Dziesięć minut i danie gotowe. Wystarczy doprawić egzotycznym sosem i można się rozkoszować. A jak smak nam się znudzi, możemy dodać kolejne składniki. I tak bez końca. Shabu to naprawdę magiczny kociołek i fantastyczne miejsce.
To Tu
Pierogi podobno pochodzą z Azji. Tak przynajmniej twierdzą właściciele chińskiej pierogarni i chyba mają rację. W To Tu nie dostaniemy oczywiście naszych ruskich czy
z kapustą, ale za to egzotyczne, gotowane na parze zawiniątka z wołowiną, warzywami czy kurczakiem. Dietetyczne, aromatyczne i bardzo smaczne. Malutki bar to Tu Tu zapewne szybko stanie się absolutnym gastronomicznym hitem. Dawno już w Warszawie nie było miejsca tak prostego i oryginalnego zarazem. Zapomnijcie o ruskich, nadeszła era jiaozi i baozi. Smak Azji w bambusowym koszyku. Koniecznie trzeba spróbować.