
Bydgoski radny PiS Krystian Frelichowski tłumaczy akcję Gazety Polskiej, która dołączyła do nakładu naklejki "Strefa wolna od LGBT". To dla niego obrona przed deprawacją dzieci w szkołach. Jednocześnie radny atakuje społeczność LGBT, bo "przyjąć jej absurdalne i kłamliwe teorie, to tak jakby poddać się bolszewikom".
REKLAMA
Na co dzień Frelichowski jest nauczycielem w miejscowości Zławieś Wielka koło Torunia. Do tej pory jako radny PiS wykazywał się także udziałem w różnych akcjach skrajnej prawicy. Popiera działalność księdza Romana Kneblewskiego, o którego osobliwych postach na Facebooku pisaliśmy w naTemat.
Obecnie broni homofobicznych naklejek "Gazety Polskiej". "Zauważyłem, że nie wszyscy rozumieją wymowę naklejki. Wszystkim mającym wątpliwości wyjaśniam, że naklejka nie odnosi się do ludzi, a do ideologii LGBT" – napisał na Facebooku.
Frelichowski dalej pisze, że naklejka jest "protestem przeciwko wyrzucaniu z pracy ludzi za poglądy inne niż ideologia gender (przeżywaliśmy to w PRL-u), jest protestem przeciwko planom deprawacji dzieci w szkołach".
I dodaje, że osobom mającym problem ze swą seksualnością należy się współczucie, wsparcie lekarzy i psychologów.
PiS oficjalnie potępia nalepki "Gazety Polskiej". Taki też posłowie PiS mieli dostać "przekaz dnia" od szefostwa partii – przynajmniej jeśli wierzyć dziennikarzowi Wojciechowi Szackiemu, który przytoczył następujący cytat. "To nie nasza akcja, proszę pytać jej organizatora o co mu chodzi i czemu wybrał taka formę. Mamy tu do czynienia z jednym z tytułów prasowych, który rozdaje takie dodatki, jakie chce" – napisał na Twitterze.
Inny radny PiS, Piotr Wrona z Częstochowy, pochwalił się natomiast zdjęciem swojego samochodu, który przystroił naklejką "Gazety Polskiej".
