Grzegorz Schetyna przedstawił jedynki na listach wyborczych do Sejmu. Co o nich sądzą potencjalni wyborcy Koalicji Obywatelskiej? Zapytaliśmy kilkoro z nich. Jedni są rozczarowani, inni przyklaskują temu, że pierwsze miejsce w Łodzi dostał znany dziennikarz sportowy Tomasz Zimoch.
30-letnia Agnieszka z Olsztyna mówi, że jest rozczarowana jedynką Koalicji Obywatelskiej. – Cichoń? Nie znam faceta. To znaczy znam tylko jego nazwisko, bo cały czas do czegoś kandyduje, ale z niczym mi się nie kojarzy. Nie wiem co zrobił, jaki jest. Nie rozpoznałabym go na ulicy – mówi rozkładając ręce.
Dzień świstaka
Agnieszka rozważa głosowanie na Koalicję Obywatelską, ale złości ją, że Platforma powtarza błędy z kampanii do Parlamentu Europejskiego. – Cały Olsztyn był obwieszony plakatami Karola Karskiego z PiS, a plakaty jego konkurentów, jeśli wisiały, to tak, że trudno je było zauważyć. Mój tata tak się tym wkurzył, że w ogóle nie poszedł na wybory, bo na PiS głosować nie zamierza, ale obraził się na opozycję, że nie zabiega o jego głos – relacjonuje Agnieszka. Sama jednak zamierza zacisnąć zęby i zagłosować. – Pewnie wybiorę kogoś z dalszego miejsca na liście – przewiduje.
Karolina, czterdziestoparolatka z Warszawy i zdeklarowana wyborczyni Platformy Obywatelskiej, podziela opinię Agnieszki o tym, że Koalicja powiela błędy popełnione wiosną. W jedynkach jest zorientowana jak mało kto.
– Po wyborach do PE można było oczekiwać, że pójdą po rozum do głowy i tym razem zaskoczą dużymi nazwiskami. A tu jakiś dramat. Nikomu nieznany lider Zielonych jedynką w Zielonej Górze? Lekarz z Białegostoku jedynką w Chełmie? Dziennikarz sportowy w Łodzi? Były pisowiec w Krakowie? – Karolina nie kryje emocji.
Przyznaje, że nie rozumie logiki, jaką kierował się Grzegorz Schetyna. – Może to ma jakiś sens, ale ja go nie rozumiem. Jakby z góry pokazywali, że nie mają wielkich liderów, tylko muszą łatać dziury innymi nazwiskami – ocenia kobieta.
Jej zdaniem umieszczenie na listach również lewicowych polityków jest błędem Schetyny. – Nie sądzę, żeby wszystkim zwolennikom Koalicji to się podobało. Praktycznie nie ma też samorządowców, a przecież mówiono, że mogą pomóc wygrać wybory. Ferenc to chyba za mało – mówi Karolina.
"Głosowałbym na Zimocha"
Do 41-letniego Kamila z Trójmiasta dotarły tylko strzępki informacji o koalicyjnych jedynkach. Słyszał o kontrowersjach wokół kandydatury Tomasza Zimocha w Łodzi, ale nie podziela zastrzeżeń jej przeciwników.– Ja bym na niego głosował, gdyby to był mój okręg. Co z tego, że nie jest politykiem? Facet jest mądry, rozsądny, szczery, więc nie ma co narzekać – ocenia.
Sam z rozmysłem nie będzie stawiał krzyżyka obok pierwszego nazwiska na liście wyborczej. – Nie mam problemów z głosowaniem na kogoś na dalszej pozycji, często to właśnie tam są ukryci najbardziej wartościowi kandydaci – tłumaczy Kamil.
Kamil nie orientuje się, jakie są jedynki Koalicji w innych miastach, ale gdy słyszy, że w Gdyni będzie to Barbara Nowacka, stwierdza, że to dobry pomysł. – Ma duże szanse. W Gdyni mieszka dużo otwartych ludzi – ocenia.
Nie podoba mu się jednak, że w Katowicach Schetyna postawił na Borysa Budkę, który ma się zmierzyć z premierem Mateuszem Morawieckim (PiS). – Lubię go, naprawdę. To bardzo sensowny facet, ma sporą wiedzę. Ale na jedynce potrzebny jest pitbull, a nie intelektualista – argumentuje.
Koalicja "na bank"
48-letni Paweł z Warszawy jest pewny, że zagłosuje na Koalicję Obywatelską, ale z równym przekonaniem oświadcza, że nie postawi krzyżyka przy nazwisku Grzegorza Schetyny. – To uosobienie stereotypu polityka, który gra w gierki i wycina wszystkich, którzy mają swoje zdanie – opisuje mężczyzna. Dodaje, że "na bank" znajdzie na kolejnych miejscach listy kogoś, na kogo odda głos z pełnym przekonaniem.
Paweł najpierw mówi, że nie orientuje się, kto otwiera listy Koalicji w innych miastach, ale potem przypomina sobie, że jedynką w Łodzi jest komentator sportowy Tomasz Zimoch. – Wystawiają zawodowego radiowca naprzeciw zawodowego polityka Glińskiego. To jakiś żart – ocenia Paweł. Zapewnia jednak, że nie zmieni to jego poparcia dla warszawskiej listy Koalicji.
Na lidera PO zagłosuje najprawdopodobniej Zofia, dwudziestoparolatka z Podlasia, która przeniosła się do Warszawy. – Nie śledzę jakoś szczególnie polityki, wiem tylko, że Koalicja pokazała jedynki, ale nie wiem kto gdzie startuje. Dotarła do mnie tylko informacja, że Grzegorz Schetyna startuje z Warszawy. Pewnie zagłosuję na KO, a skoro na KO, to na Schetynę – mówi Zofia.
Dlaczego postawi krzyżyk akurat przy jego nazwisku, a nie obok nazwiska Katarzyny Lubnauer (dwójki) lub Dariusza Rosatiego (trójki)? – To nic osobistego. Po prostu zawsze głosuję na pierwszą osobę na liście. Nie przepadam za politykami, nie mam więc preferencji – tłumaczy. Głosować jednak zamierza. – To nie kwestia sympatii, lecz rozsądku – wyjaśnia.
"Połapać się nie można"
Czterdziestoparoletnia Karolina denerwuje się nie tylko tym, kto jest i kogo nie ma na jedynkach, ale również sposobem zaprezentowania liderów Koalicji w poszczególnych regionach.
– Wkurza mnie chaos, który pojawił się przy ogłaszaniu list. Jakby sami do końca nie wiedzieli, co się u nich dzieje. Prezydent Łodzi z przytupem opuszcza sztab wyborczy, pani Hartwich obiecano wysokie miejsce, potem kompletnie ją zignorowano, potem znowu oferują jej trójkę, ona rezygnuje... Połapać się nie można. Wygląda to niepoważnie – załamuje ręce.
W podobnym tonie wypowiada się Eryk, 27-letni mieszkaniec stolicy, ale do sprawy podchodzi ze stoickim spokojem. – Jedynki? Tak, słyszałem że coś tam pokazali. Ale na razie się tym nie interesuję, zwłaszcza że opozycja cały czas coś kombinuje z tym startem. Jest jakiś szum informacyjny. Sprawdzę co i jak na kilka dni przed wyborami; wtedy zdecyduję, na kogo oddam głos – mówi Eryk.