Ale jak to: powiesił się na leżąco?! To jedno z najczęściej powracających pytań po śmierci boksera Dawida Kosteckiego w Zakładzie Karnym na warszawskiej Białołęce. Równie wiele wątpliwości wzbudził zgon Brunona Kwietnia odsiadującego we wrocławskim więzieniu wyrok za szykowanie zamachu na Sejm. Padają żądania wyjaśnienia obu tych zdarzeń, bo wiele osób nie wierzy, iż były to "zwykłe" samobójstwa.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Samobójcę niełatwo powstrzymać
Prof. Brunon Hołyst ma prawie 89 lat i od wielu dekad zajmuje się profilaktyką samobójstw. Jest też prezesem Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego. Jego prace naukowe były tłumaczone na wiele języków. Trudno o większy autorytet w tej dziedzinie. Dlatego też profesora Hołysta, jeśli chodzi o samobójstwa, nie jest w stanie wiele zdziwić.
Jak przyznaje w rozmowie z naTemat, samobójstwa za kratami były, są i będą. Oczywiście, funkcjonariusze Służby Więziennej powinni robić wszystko, aby do nich nie dochodziło. Jednak czasem jest to wręcz niewykonalne, choćby skazani byli pod najbardziej ścisłą kontrolą.
– Cała grupa przywódców grupy Baader-Meinhof trzymana w więzieniu w RFN na pewno była ciągle trzymana na oku. A jednak udało im się popełnić samobójstwa – przypomina prof. Hołyst wydarzenia z drugiej połowy lat 70. Jego zdaniem, gdy ktoś jest zdeterminowany, aby pożegnać się z życiem, trudno go powstrzymać.
Rodzina nie wierzy w samobójstwo
Czy Dawid "Cygan" Kostecki był zdeterminowany? Jego rodzina w to nie wierzy ani trochę. Jak dowiedziała się "Gazeta Wyborcza", bliscy pięściarza zgłosili się do znanego warszawskiego adwokata, aby im pomógł w ustaleniu faktycznych okoliczności śmierci.
Kostecki aniołem nie był. Ten ostatni jego pobyt w więzieniu był już trzecim z kolei w jego przestępczej karierze, nie licząc pobytów w areszcie.
Jeszcze zanim zaczął przygodę z zawodowym boksem odsiedział rok za pobicie. Potem był wyrok dwóch i pół roku więzienia m.in. za kierowanie grupą przestępczą i czerpanie korzyści z nierządu. Ostatni to było 5 lat – też za kierowanie grupą przestępczą oraz m.in. wyłudzenia i pranie brudnych pieniędzy. Do wyjścia zostały mu dwa lata. Liczył na skrócenie kary. A jednak – targnął się na życie.
Powiesił się na leżąco
2 sierpnia 2019 roku nad ranem w celi zakładu Warszawa-Białołęka Kostecki popełnił samobójstwo przez powieszenie. Jak informowała Służba Więzienna, bokser powiesił się na prześcieradle... w pozycji leżącej. Wyglądało to jakby po prostu spał na więziennej pryczy. Był przykryty kocem i współwięźniowie nie dostrzegli niczego niepokojącego. Służba Więzienna przyznaje, że nic nie wskazywało, aby "Cygan" zamierzał pożegnać się z życiem. Dlatego też nie był objęty specjalnym dozorem.
– Oczywiście, że da się powiesić na leżąco. Nie jest to z punktu widzenia kryminalistyki sądowej nic nadzwyczajnego. Robi się sznur z prześcieradła... Potem to oczywiście kwestia siły nacisku. Wcale nie trzeba zwisać całym ciałem – tłumaczy prof. Brunon Hołyst. Za kratami na taki krok decydują się osoby, które chcą zrobić wszystko, aby czasem nikt ich nie próbował ratować.
To wyjaśnienie zapewne nie utnie różnych spekulacji związanych z okolicznościami śmierci Dawida Kosteckiego. Przypomina się bowiem, za co "Cygan" siedział za drugim razem i co ujawnił po tamtej odsiadce.
Afera podkarpacka w tle
Wyrok Sądu Okręgowego w Rzeszowie z 2011 r. dotyczył m.in. czerpania korzyści z nierządu w trzech agencjach towarzyskich, jakie prowadziła grupa pięściarza. Właścicielami agencji byli dwaj Ukraińcy, bracia R., bohaterowie tzw. afery podkarpackiej, nad którymi w tajemniczy sposób roztoczono parasol ochronny i którzy praktycznie nie ponieśli żadnej kary.
W ich agencjach nagrywano klientów, często VIP-ów. Jak opisywała "Rzeczpospolita", archiwum sekstaśm może zawierać nawet 4 tys. nagrań. Zarejestrowano podobno polityków, wiceministra obrony, arcybiskupa i szefa jednej z komend policji. Osoby te później były szantażowane.
Cała afera zaś pewnie nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby nie... Kostecki, o czym przypomniała m.in. senator PO Barbara Zdrojewska.
Nie zamierzał się zabić
Jeszcze głośniej o "seryjnym samobójcy" zrobiło się w poniedziałek, gdy poinformowano o śmierci Brunona Kwietnia, 52-letniego doktora chemii z Krakowa skazanego na 9 lat więzienia za szykowanie zamachu na Sejm. Siedział w Zakładzie Karnym nr 1 we Wrocławiu. W przyszłym roku mężczyzna miał wyjść na wolność. Wierzył, że będzie mógł przedterminowo znaleźć się na wolności, już w tym miesiącu.
– Wiele razy powtarzał, że nie zamierza popełnić samobójstwa – mówił w TVN24 jego adwokat, mec. Maciej Burda. Jedyne na co się skarżył Kwiecień, to na problemy ze wzrokiem. W poniedziałek miał trafić do okulisty. Gdy funkcjonariusz SW wszedł do celi, zastał go martwego.
– Trudno cokolwiek przesądzać, nie znając wyników sekcji zwłok – zastrzega prof. Brunon Hołyst. Przyznaje przy tym, że zdarzają się sytuacje, gdy poza kontrolą funkcjonariuszy ktoś przemyci jakąś truciznę.
Zgon z przyczyn naturalnych
Wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik w porannej rozmowie w Jedynce, jeszcze przed publikacją wyników sekcji zwłok Brunona Kwietnia, stwierdził, że zgon nastąpił z przyczyn naturalnych.
– W tym zakresie została powołana specjalna komisja, specjalny zespół przez okręgowego dyrektora Służby Więziennej, zostały podjęte natychmiast czynności. Jednocześnie prokuratura rozpoczęła swoje działania. Ze wstępnych informacji, które mam, mogę poinformować, że z przyczyn naturalnych doszło do śmierci, nie było ani udziału osób trzecich, ani nie było samobójstwa – poinformował wiceminister.
Michał Wójcik przypomniał, że w zakładach karnych przebywa obecnie 75 tysięcy więźniów. Jak stwierdził, rocznie - z przyczyn naturalnych - umiera około 145 osób (statystyki SW mówią o ponad 80 zgonach z przyczyn naturalnych w 2018 r.).
Ciche samobójstwa
Z przyczyn nienaturalnych rocznie odnotowywanych jest kilkadziesiąt zgonów. W tabelach statystycznych Służby Więziennej określone jest to jako "zgon z powodu autoagresji". Co istotne, gdy dokona się przeliczenia liczby samobójstw na 10 tys. więźniów, okazuje się, że w Polsce sytuacja jest znacznie lepsza niż w wielu krajach UE.
W ubiegłym roku odnotowano 167 prób samobójczych i 25 samobójstw w jednostkach penitencjarnych.
Gromadzone dane statystyczne dotyczące liczby samobójstw w Służbie Więziennej wskazują, iż wartość współczynnika samobójstw na 10 tys. osadzonych w polskim systemie penitencjarnym wyniósł w 2018r. - 3,37 (3,00 w 2017r.). Wartość tego wskaźnika (dane statystyczne Rady Europy za: Aebi M.F., Tiago M. et. al. : Council of Europe Annual Penal Statistics Space I-Prison Population, Strasburg 2018) w wybranych krajach europejskich to : Czechy : 4,5; Dania: 10,9; Finlandia: 7,1; Francja: 12,6; Niemcy: 11,8. Można więc zauważyć, że wartość ww. współczynnika na 10 tys. wyraźnie umiejscawia nasz kraj poniżej średniej europejskiej, określonej przez ww. dokument na poziomie 10.8.
ppłk Elżbieta Krakowska Rzecznik Prasowy Dyrektora Generalnego Służby Więziennej
Wychodzi jedno samobójstwo raz na kilkanaście dni. To i tak o wiele mniej niż jeszcze dekadę temu – np. w 2009 r. za kratami doszło do 41 udanych samobójstw. Wychodzi więc, że wtedy do samobójstwa w więzieniu dochodziło co 8-9 dni.
Dane statystyczne za 2019 obejmują pierwszą połowę roku. Do końca stycznia nastąpiło 11 samobójstw w polskich więzieniach. Nie było o nich głośno, bo nie dokonały ich osoby znane w mediach.
Presja współwięźniów
Jak zapobiec samobójstwom za kratami? – Wszystko zależy od tego, jakimi motywami kieruje się samobójca – tłumaczy prof. Brunon Hołyst.
– Jeżeli motywy wynikają z choroby psychicznej skazanego, to powinien na czas otrzymać pomoc psychiatry. Często jednak motywy są typu egzogennego, czyli powód wynika z tego, co na zewnątrz. To może być na przykład złe traktowanie skazanego przez funkcjonariuszy czy też przez współwięźniów. Czasami ich presja jest tak silna, że osadzony nie widzi innego wyjścia, jak targnięcie się na życie – wyjaśnia ekspert.
W przypadku Dawida "Cygana" Kosteckiego ta presja faktycznie mogła być silna – po komentarzach, jakie można znaleźć w internecie, widać, że pięściarz nie cieszył się estymą w przestępczym światku. Gdy się wpisze w Google nazwisko boksera, jako pierwsze kolejne słowo wyskakuje... konfident.
Pozostaje pytanie – czy była to tylko presja, czy coś więcej.