Szczyt G7. Jedno z najważniejszych wydarzeń polityczno-gospodarczych roku, spotykają się najwięksi światowi liderzy i – na uboczu – ich żony, w tym Małgorzata Tusk, Melania Trump i Brigitte Macron. Panie rozmawiają się, śmieją, odwiedzają chore dzieci w szpitalu, wydają się świetnie dogadywać, ale nic to! Media i internautów interesuje tylko jedno: która z nich wyglądała najlepiej, a która najgorzej. Przestańmy w końcu oceniać kobiety tylko przez pryzmat wyglądu. I jeszcze jedno: przestańmy je na siebie napuszczać.
"Zobaczcie, jak na szczycie G7 prezentowały się żony polityków", "Małgorzata Tusk zaliczyła wpadkę? Nie po raz pierwszy ma na sobie tę sukienkę...", "Małgorzata Tusk błyszczy, a z Melanii Trump się śmieją. TAK wyglądały pierwsze damy na szczycie G7 we Francji", "Żony polityków na szczycie G7. Małgorzata Tusk wyglądała olśniewająco!" – to tylko niektóre z internetowych tytułów poświęconych żonom liderów na szczycie G7, który od soboty do poniedziałku trwał we Francji.
Nie patyczkował się portal WP Wiadomości, który na Facebooku wprost zapytał: "Która z dam prezentuje się najlepiej?". Naprawdę. Tak było.
A teraz pytanie: kto znajdzie mi w internecie artykuły dotyczące wyglądu liderów na szczycie G7? Mężczyzn? Bo też chciałabym się dowiedzieć, co założył Donald Trump i który pan wyglądał najlepiej. Justin Trudeau, a może Donald Tusk?
Że nie ma takich artykułów? No właśnie.
Długość sukienki i kolor obrusów
To już raczej nikogo oczywiście nie szokuje. Mężczyźni albo "męskie kobiety", jak złośliwi nazywają Angelę Merkel, zajmują się "męskimi tematami". Uprawiają politykę, "robią biznesy" i ratują świat, więc ich wygląd nikogo za bardzo nie interesuje.
Oczywiście do pewnego stopnia: fryzura Borisa Jonhsona cały czas intryguje (chociaż nie mogę oprzeć się wrażeniu, że uchodzi mu to na sucho, kobiety z potarganą czupryną na wysokim stanowisku nikt nie wziął by poważnie), a gdyby ktoś przyszedł w piżamie albo z gołym torsem, na pewno by to odnotowano. Dopóki jednak wszyscy wyglądają schludnie i elegancko, nikt nie ocenia ich "outfitów". To poważni ludzie, gdzie tutaj wygląd?
Kobiety-niepolityczki, partnerki polityków-mężczyzn, to jednak zupełnie inna para kaloszy. To tylko towarzyszki i ładne ozdoby. Pierwsze damy mogą dwoić się i troić, angażować w pomoc charytatywną i sprawy społeczne, ale i tak na koniec dnia przeczytają o sobie w internecie, że założyły drugi raz tę samą sukienkę (Małgorzata Tusk), miały za długą spódnicę (Melania Trump) albo są za stare (Brigitte Macron).
To zresztą już element politycznej tradycji – partnerki mają być ładne, grzeczne i stosowne. Nudne. Dosyć miała tego Hillary Clinton, która od zawsze kochała politykę i w Białym Domu bardziej interesowała się tym, co dzieje się w Kongresie, niż kolorem obrusów. Długo o poważne traktowanie walczyła również Michelle Obama. Żonie Baracka Obamy się to udało, jednak jej wygląd był oceniany non stop: szczególnie na początku kadencji, kiedy niektórzy nazywali ją transwestytą.
Także co może być interesującego w liderkach na szczycie G7, jeśli nie ich wygląd? A przecież trzeba o nich napisać. Nikt nie pytał, co mają do powiedzenia, nikogo nie interesowało, gdzie były i co robiły (a grafik miały we Francji dosć napięty). Interesowało tylko to, co mają na sobie i jak wyglądają. Czy są ładne? Nie za stare? Nie za grube? Są leganckie? A może zaliczyły modową wpadkę?
Boże kochany, kiedy damy temu spokój?
"Co masz na sobie"?
Oczywiście nie tylko w polityce wygląd kobiet gra pierwsze skrzypce. Gra je wszędzie.
Amerykańskie aktorki nie tak dawno się zbuntowały i ogłosiły, że mają dosyć odpowiadać na ceremonii rozdania Oscarów czy premierach filmowych tylko na jedno pytanie: co mają na sobie? "Mężczyzn pyta się o ich role, jak się do nich przygotowywali, o czym jest ich film, a nas tylko o sukienki albo o to, jak godzimy pracę z macierzyństwem" – denerwowały się.
Istotnie, nikt nie zapytał aktora Leonarda DiCapria co ma na sobie. To przecież POWAŻNY AKTOR. Nikt nie zadaje POWAŻNEMU AKTOROWI trywialnych pytań o głupoty. Co innego aktorce.
Możesz być policjantką, naukowczynią, posłanką, aktorką – wyglądujesz w rankingu "najpiękniejszych policjantek, naukowczyń, posłanek, aktorek". A przy okazji ocenimy twoje piersi. Bo tak. Albo powiemy, że jesteś za gruba i w ogóle idź już sobie.
Czy nie widzimy, że ocenianie kobiet przez pryzmat ich wyglądu jest już passe? Mamy XXI wiek, czy nie możemy trochę poszerzyć perspektywy? Przestać oceniać? Krytykować? Patrzyć przez lupę? Pozwolić każdemu być sobą i po prostu żyć?
Bo naprawdę, ile można? To zresztą nie wszystko.
Wieczna rywalizacja
Nie tylko oceniamy kobiety non stop przez pryzmat ich urody i stylu. Jak pokazuje przykład szczytu G7, cały czas przedstawiamy również kobiety jako konkurentki. Któraś z nich musi być ładniejsza, bardziej elegencka, lepiej wyglądająca. Będziemy chorzy, jeśli nie zadamy pytania: "która z dam prezentowała się najlepiej?".
Momentami wydaje się, że świat kobiet to jedne wielkie wybory miss piękności. Ich urodę i strój trzeba ocenić, sklasyfikować, porównać (czasem w chamski i wymykający się wszelkim normom sposób). Ale przecież w ten sposób nie tylko dajemy przyzwolenie na krytykę i nienawiść, ale również pielęgnujemy zupełnie fałszywy i szkodliwy stereotyp, że kobiety ze sobą rywalizują.
Nikt ze sobą nie rywalizuje. Każdy chce wyglądać dobrze, ale wcale nie każdy chce przy okazji zgnoić wszystkich innych. To że Małgorzata Tusk wygląda dobrze, nie oznacza, że Melania Trump musi wyglądać gorzej. Obie mogą wyglądać świetnie. Obie mogą wyglądać, jak chcą. Obie mogą nawzajem się komplementować, bo uwierzcie: kobiety komplementują się nawzajem cały czas. Nikt tak nie skomplementuje kobiety, jak druga kobieta.
Możecie się śmiać, ale to prawda.
Jest zresztą nadzieja. Na wyżej wspomniane nieszczęsne pytanie WP większość internautów (a raczej internautek) odpowiadała: "wszystkie Panie wyglądają pięknie i stosownie" czy "wszystkie panie wyglądają elegancko na swój sposób". Możecie więc nas głupio pytać o wygląd, ale chociaż nie będziemy napuszczać na siebie innych kobiet. Nie damy się.
Może więc pora mentalnie przenieść się do XXI wieku? Takiego, w którym kobieta to nie tylko sukienka i biust? W którym nie musi rywalizować z koleżankami o miano najładniejszej? To byłby dopiero świat, pomyślcie tylko.