W Nadrenii Północnej-Westfalii uczy się aż 320 tysięcy muzułmańskich dzieci. Specjalnie dla nich, w 44 podstawówkach, będzie się nauczać islamu. To na pewno lepsza polityka niż francuska, gdzie wyznawcy islamu, w reakcji na zakazy dotyczące ich religii, protestowali na ulicach. Ale czy to też początek końca tradycyjnej Europy i czas zacząć się oswajać z myślą, że islam będzie tu coraz powszechniejszy? "Nie można im odmówić praw" - mówi socjolog prof. Zdzisław Krasnodębski.
Mówiąc o islamie, trudno zapomnieć o tym, że niektóre elementy tej religii kłócą się z wartościami krzewionymi w Europie. Najbardziej sporną kwestią są tutaj prawa kobiet. I chociaż ani z Niemiec ani z Francji, gdzie muzułmanów jest sporo, nie napływają żadne niepokojące wieści, to też nikt przecież nie zagląda tym mniejszościom do domów.
U naszych zachodnich sąsiadów jednak, wyznawcy islamu – głównie z Turcji, choć nie tylko – stanowią bardzo ważną mniejszość. Ważną, bo załatała problemy demograficzne mocno zestarzałego niemieckiego społeczeństwa oraz dlatego, że obecnie muzułmanów są już tam trzy miliony. I liczba ta rośnie, choć już nie w takim tempie, jak kilka lat temu.
Islam w szkołach...
W Nadrenii Północnej-Westfalii rząd regionalny zdecydował, że 320 tysięcy dzieci
wyznających islam to wystarczająco dużo, by stworzyć dla nich oddzielny przedmiot w szkołach. I tak, w aż 44 podstawówkach na terenie całego regionu w program nauczania zostanie włączony przedmiot "Wprowadzenie do wiary muzułmańskiej" – donosił w tym tygodniu "Suddeutsche Zeitung".
Co prawda, nie ma jeszcze do tego odpowiedniej kadry – ta pojawi się dopiero w 2019 roku, gdy nauczyciele religii islamskiej wyjdą z uniwersytetów – ale póki co zajmą się tym osoby nauczające kultury muzułmańskiej w landach.
… I islam w Europie
– Muzułmanie po prostu domagają się swoich praw. Trudno odmówić wielomilionowej mniejszości jej praw, jeśli się ją zaprosiło – mówi nam prof. Zdzisław Krasnodębski, socjolog. Jak wskazuje, takiego obrotu spraw można się było spodziewać, wszak Niemcy zachęcali Turków do przyjazdu. – Bo brakowało im rąk do pracy – przypomina profesor.
Jak jednak zaznacza, nie należy patrzeć na ruch rządu regionalnego Nadrenii jako jednoznaczny przejaw pozytywnego podejścia do islamu w Niemczech. – Z jednej strony mamy wprowadzanie islamu do szkół, z drugiej nastroje przeciwko islamskim ekstremistom, czy, tak jak w Kolonii, protesty przeciwko meczetowi – dowodzi prof. Krasnodębski. Choć te protesty, jak przekonuje nasz rozmówca, nie muszą być wycelowane w sam islam, a ogólnie w religię – byłoby to bowiem zgodne z narastającymi, antyklerykalnymi nastrojami w całej Europie.
Niemcy kontra Francja
Wydawać się może, że mimo wszystko, niemiecka polityka jest lepsza niż francuska. Co prawda, może ona spowodować, że muzułmanie zechcą więcej praw i przyjadą jeszcze liczniej, ale przynajmniej nie palą samochodów na ulicach – tak jak to było we Francji.
Ale to też nie jest tak oczywiste. – Ani francuska polityka, jak by nie patrzeć represyjna, ani niemiecka nie są dobre. Trzeba znaleźć w tym rozsądny balans, równowagę w
otwartości. Trzeba, z jednej strony, zapewnić mniejszościom ich prawa, a z drugiej zachować swoją kulturę – mówi nam prof. Krasnodębski.
– Tych ludzi, którzy tutaj już są, należy integrować, ale nie asymilować. A niektórym wartościom muzułmanów, jak na przykład podejściu do praw kobiet, trzeba przeciwdziałać – podkreśla socjolog. Przy czym nasz rozmówca zaznacza, że z takiej sytuacji korzyści mogą czerpać obie strony: – Pojawia się niemiecko-turecka inteligencja, która może być korzystna dla "swoich", ale i dla całego społeczeństwa niemieckiego.
Islam zmięknie, czy Europa się otworzy?
Pytanie tylko – czy Europejczycy zaakceptują niektóre, niezgodne ze swoimi wartościami, zachowania muzułmanów, czy może przekonają ich do zmiany tych zachowań? – Europa się wyludnia, a do tego sama jest niepewna co do wartości, traci swoje korzenie. I od pewnego stopnia napływowa ludność będzie zmieniać
Europę – twierdzi profesor Krasnodębski. I zaraz dodaje: – Ale pewnie islam też będzie się przekształcał.
Prof. Krasnodębski nie uważa jednak, żebyśmy powinni obawiać się islamu jako takiego. Ważniejsze jest, jego zdaniem, że Europejczycy powoli odchodzą od swoich korzeni i w pewien sposób zacierają swoje kulturowe pochodzenie. To oraz problemy w strukturze ludności w pierwszej kolejności powodują, że tak licznie niektóre kraje Europy sprowadzają sobie imigrantów tak odmiennych kulturowo. – Widzimy obecnie oznaki pewnej dekadencji. ale też musimy zwrócić uwagę na demografię. Gdyby nie te dwie kwestie, być może napływ imigrantów nie byłby aż tak duży – przekonuje socjolog.
I chociaż problem Niemiec może wydawać nam się egzotyczny, to Polska ma podobny dylemat – tyle, że z Ukraińcami. Różnica jest taka, że nasi zachodni sąsiedzi muszą uporać się z konsekwencjami kulturowymi, my zaś – politycznymi.
Tych ludzi, którzy tutaj już są, należy integrować, ale nie asymilować. A niektórym wartościom muzułmanów, jak na przykład podejściu do praw kobiet, trzeba przeciwdziałać.